Leon
Studio.Leon myśl o tym, że masz iść teraz do pracy, nie myśl o niej.Nie myśl o jej ślicznych oczach,nie myśl o jej cudownym uśmiechu,nie myśl o tym, że chciałbyś ją przytulić i pocałować.Nie myśl o tym, że chciałbyś jej powiedzieć, że ją kochasz, zawsze kochałeś.Pomimo, że tak bardzo cię zraniła ty, nie umiesz przestać jej kochać.Tak słodko wyglądała, gdy spała tamtego wieczoru.Tak muszę iść do studio, muszę iść do studio.Przynajmniej tam się czymś zajmę i nie będę myślał o niej.Dziś ma przyjść jakaś nowa nauczycielka tańca.Gdy zadzwonił Pablo i mi to powiedział, odczułem ulgę, że nie będę musiał pracować z Angelą.Sprawiedliwość nastała.Mogę pracować z każdym byle nie z Angelą.Podszedłem do kalendarza, aby zerwać kartkę z miesiącem kwiecień.Maj piękny miesiąc.Urodziny Violetty.Przestań o niej myśleć Verdas!No, ale rzeczywiście 17 maja urodziny najpiękniejszej kobiety na ziemi.W całym wszechświecie.Nie ze mną jest coś nie tak.Powinienem pójść do psychiatry, bo ja mam chyba obsesję na jej punkcie.
Nagle zadzwonił mój telefon.
-No cześć Fede co chciałeś?
-Idziesz dziś do pracy?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałem.
-Wiesz, że przyjdzie nowa nauczycielka?-zapytał ponownie.
-Nie jesteś nowicjuszem.No pewnie, że wiem-odpowiedziałem znudzony.
-Wiesz kto to?-zapytał.
-Nie, a ty?-zapytałem.
-Nnie,nnie-odpowiedział ze śmiechem.
-A tobie co?-spytałem zdziwiony.
-Nic-odpowiedział nadal śmiejąc się.
-Dobra Fede muszę niestety przerwać tę bardzo interesującą rozmowę.Cześć-powiedziałem i rozłączyłem się.Coś ukrywa-pomyślałem.Nigdy się tak nie zachowywał.O czym ja myślę?Czekaj wróć. Przed tym (ważnym) telefonem myślałem o czymś.Tak myślałem o Violetcie.
Zjadłem śniadanie w stylu Leona Verdasa, czyli w biegu.Okazało się, że mój zegarek źle idzie. I jestem już spóźniony pięć minut.Umyłem zęby i ruszyłem, a raczej wybiegłem z domu.Pojechałbym motorem, ale na ostatniej imprezie jakieś dzieciaki go popsuły.W ich wieku byłem taki sam, więc nie mam do nich żalu.Jeszcze tylko jakieś sześć minut biegu.Gdy dotarłem (nareszcie) do studio wszedłem do szatni i przebrałem się w czarną koszulkę i dresowe,szare spodnie.Ruszyłem do sali tańca.
-Jeden, dwa,trzy,cztery-mówiła kobieta.Nie, nie ja skądś znam ten głos.To nie może być prawda.Starałem się po cichu wejść do sali tak, aby nikt nie zauważył.
-Jednak te cholerne drzwi nie umieją się cicho zamykać!Wszyscy odwrócili się w jednym momencie.Czy ja to powiedziałem na głos?Cholera!
-Leon co ty tutaj robisz?-zapytała Violetta.Co ja tutaj robię?!Co ty tutaj robisz?!Błagam, cofam słowa "mogę pracować z każdym byle nie z Angelą".Cofam je.Nie, nie, nie i nie!Nie dość, że w domu cały czas o niej myślę ,to jeszcze w pracy będę musiał się z nią widywać.Sprawiedliwość nastała.Te słowa także cofam!Wróciłem do rzeczywistości,a tu co?Violetta macha mi swoją drobną dłonią przed twarzą.
-Żyjesz?-zapytała.
-Tttak-odpowiedziałem jąkając się.
-Co ty tutaj robisz?-zapytała ponownie.
-Jjja tutaj pracuję-odpowiedziałem.-Jako nauczyciel tańca-dodałem.Nie wyglądała na zadowoloną, ale również nie wyglądała na niezadowoloną.Jej twarz nic nie wyrażała.
-Czyli będziemy razem pracować-powiedziała i uśmiechnęła się.Ja też bardzo, bardzo się z tego cieszę.
-Zaczynamy?-zapytała.
-Tak-odpowiedziałem.
-Koniec przerwy-krzyknęła dziewczyna.-Ułożyliśmy już trochę układu-powiedziała.-Chcesz zobaczyć?-zapytała.Kiwnąłem głową na tak.
Zaczęła tańczyć.Wyglądała jak anioł.Przez chwilę wydawało mi się, że ma skrzydła i potrafi latać.Układ był świetny.O wiele, wiele lepszy niż te, które wymyślała Angela.No przecież, bo Angela w ogóle ich nie wymyślała.
-I jak?-zapytała gdy wszyscy wraz z nią skończyli.
-Jest świetny-powiedziałem zgodnie z prawdą.
-I jak wam idzie?-zapytał wchodząc do sali Pablo.
-Świetnie-powiedziałem.
-Odpocznijcie-powiedziała Violetta do uczniów.
-Byłem dziś zaskoczony, że przyszłaś dziś tak wcześnie-powiedział kierując swoje słowa do Violetty.
-Chciałam poćwiczyć-odpowiedziała.
-A ty Leon kiedy przyszedłeś?-zapytał.
-Yyy, no wiesz Pablo ja
-Pięć minut po mnie-przerwała mi szatynka.
-Aż tak wcześnie-zapytał nie kryjąc zdziwienia.
-No wiesz, chciałem zrobić dobre wrażenie na nowej nauczycielce nie wiedziałem,że to Violetta-wybrnąłem.
-Wiesz,że dziś masz o dwunastej zajęcia z Angelą-powiedział.
-Co?-zapytałem zdziwiony.
-Nie wiedziałeś?-zapytał.
-Nie-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
-No to teraz już wiesz-powiedział.
-Ale
-To może pokażecie ten układ?-przerwał mi.
-Oczywiście-powiedziała Violetta.Podeszła włączyła muzykę i zaczęliśmy tańczyć.
-Rzeczywiście idzie wam świetnie-powiedział, gdy skończyliśmy.
-Nie lubisz Angeli?-zapytała mnie, gdy szliśmy w kierunku szatni.
-Mało powiedziane-odpowiedziałem zatrzymując się.
-Jest, aż taka zła?-spytała ponownie.
-Tak-odpowiedziałem prosto z mostu.
-Dlaczego?-zapytała.
-Sama się przekonasz-powiedziałem i zaśmiałem się.
-Zajęcia z nią mam jutro-powiedziała.
-No, więc przekonasz się dlaczego jest, aż taka zła-odpowiedziałem.
-Muszę już iść-powiedziała.-Cześć-dodała i ruszyła do szatni.Ja również ruszyłem do szatni, gdzie zabrałem mój sweter i wyszedłem ze studio.
-Leon!-krzyknął ktoś.
Violetta
Wzięłam swoją torebkę i ruszyłam w kierunku wyjścia.Zamurowało mnie, gdy zobaczyłam, że jakaś blondynka wiesza się na szyi Leona.Mówił, że nie ma nikogo.Przeszłam obok nich obojętnie.Odwróciłam się i co zobaczyłam?Śmiali się razem.Ślicznie razem wyglądają.Chciałabym być na jej miejscu, no ale cóż...
Takie życie.W oddali zobaczyłam Fran,Lu,Naty i Cami.Gdy zobaczyły mnie uśmiechnęły się i pomachały mi.
-Vilu!-krzyknęła Cami podbiegając do mnie.
-Właśnie po ciebie szłyśmy-powiedziała Ludmiła,przystając obok mnie.
-Po co?-zapytałam zdziwiona.
-Idziemy na zakupy,a ty idziesz z nami-powiedziała Naty.
-Dziewczyny ja nie mogę-powiedziałam i spuściłam głowę w dół.
-Vilu nie gadaj tyle tylko chodź-powiedziała Lu i chwyciła mnie za rękę.
-Lu ja naprawdę nie mogę.Diego na mnie czeka.Może następnym razem.-powiedziałam.
-Obiecujesz?-spytała Francesca.
-Tak-powiedziałam próbując się uśmiechnąć, jednak na mojej twarzy pojawił się grymas.
-To do zobaczenia-powiedziała Cami i przytuliła mnie.
-Do zobaczenia-powiedziałam.Patrzyłam jak odchodziły.Radosne i uśmiechnięte.Cieszą się życiem, a ja?Nie mogę.Gdy rzekomo spędziłam noc u Fran, Diego zabronił mi gdziekolwiek wychodzić.Jedynie do pracy.
Nagle zakuło mnie coś na dolnej części brzucha.Siniak-pomyślałam.Ten, którego nabyłam ostatnio podczas kłótni z Diego.Zobaczyłam, że pod naszym domem stoi czerwony samochód.Weszłam do domu i usłyszałam dziwne dźwięki.Dochodziły z sypialni.Domyśliłam się,że to Diego.Znowu przyprowadził jakąś dziewczynę.Mam już dość.Do czego ja jestem mu potrzebna?!Postanowiłam wyjść.Nie wie, że już wróciłam.Będzie myślał, że nadal jestem w pracy.Ruszyłam.Gdzie?Po prostu przed siebie.Dlaczego nie mogę żyć normalnie?!Spotykać się z przyjaciółmi,mieć kochającego chłopaka.Dlaczego?!Co źle zrobiłam?!Gdzie popełniłam błąd?!Z moich oczu zaczęły wylewać się łzy.Nie mogę już tak żyć.Nie chcę.
Zaczęłam biec.Biec przed siebie.Widziałam wzrok ludzi, których mijałam.Widziałam zakochaną parę siedzącą na ławce.Na naszej ławce.Mojej i jego.
Dlaczego to tak boli?!Przyspieszyłam.Nagle wpadłam na kogoś.Spojrzałam w górę i zobaczyłam jego.Gdy zobaczył moją zapłakaną twarz zaniepokoił sięWtuliłam się w niego bez wahania.Dlaczego?Nie wiem.Może z przyzwyczajenia.Może dlatego, że to
zawsze mnie uspokajało.Objął mnie i wtedy poczułam się tak, tak
bezpiecznie.O nic nie pytał.Wiedział, że w tym momencie nie chcę rozmawiać.Za to go kochałam.Rozumiał mnie jak nikt inny.Nie rozumiałam dlaczego pomimo, że tak bardzo go zraniłam on nadal potrafił ze mną rozmawiać,uśmiechać się do mnie.Nie oczekiwałam tego od niego.Sam to zrobił.Wybaczył mi?A może nigdy go nie straciłam?
-Przepraszam-powiedziałam, gdy oderwałam się od niego.
-Nie masz za co przepraszać-powiedział.-Co się stało?-zapytał.
-Nie chcę o tym rozmawiać przepraszam-powiedziałam.
-Rozumiem-powiedział.Nie płacz już-dodał i otarł kolejną łzę, która spływała po moim policzku.
-Co ty tu robisz?-zapytałam.
-Szedłem właśnie na trening.Federico poprosił mnie,abym z nim tam poszedł.Lu mu kazała, a on nie chce tam chodzić.Podobno pracuje tam jakiś homo, który się do niego przystawia.Więc muszę iść z nim.No, bo czego nie robi się dla przyjaźni-powiedział.Uśmiechnęłam się.-Czekałem na ten uśmiech-powiedział i również się uśmiechnął .
Znów zaśmiałam się spuszczając głowę, aby nie zauważył, że zarumieniłam się.
-Muszę już iść-powiedziałam.
-Ja też.Sama wiesz, że Fede nie lubi zbyt długo czekać, a później mam jeszcze zajęcia z Angelą.
-Tak,tak wiem-powiedziałam.
-Do zobaczenia-powiedział.
-Do zobaczenia-powiedziałam.Cóż czas wracać do domu-pomyślałam.Do Diego.Ona pewnie już pojechała.Przynajmniej mam taką nadzieję.
_________________________________________________________________________________
Ta dam! :D
Niespodzianka będzie trochę później niż oczekiwałam, ale mam nadzieję, że zaczekacie.
Kolejna część One parta już niedługo.
Życzę miłego czytania! :D
Te amo! <3
Tini Blanco<3
środa, 27 sierpnia 2014
czwartek, 21 sierpnia 2014
Ogłoszenie
Czyli tak.Cześć Wam.Dziś miał się pojawić rozdział, ale szykuje dla was niespodziankę i on niestety się dziś nie pojawi.Mam nadzieję, że zaczekacie na niego i niespodziankę.
Te amo!
Tini Blanco! <3
wtorek, 19 sierpnia 2014
Przepraszam
Przepraszam
Przepraszam was, ale...................Nie usuwam bloga.Musicie jeszcze trochę ze mną wytrzymać :D
Komentarzy było trzy, a miało być 6, ale co tam damy radę no nie? :D
Rozdział pojawi się we czwartek miejmy nadzieję, że zdążę,ale nic nie obiecuję :D
Kocham was!
Nie umiałabym usunąć tego bloga.
Przepraszam, że zwątpiłam, obiecuję, że to już nigdy więcej się nie powtórzy ;D
Te amo! <3
Tini Blanco <3
Kocham was!
Nie umiałabym usunąć tego bloga.
Przepraszam, że zwątpiłam, obiecuję, że to już nigdy więcej się nie powtórzy ;D
Te amo! <3
Tini Blanco <3
niedziela, 17 sierpnia 2014
This is the end?Maybe not.
Nie łatwa decyzja
Kochani!Chociaż ciężko mi to powiedzieć...Czuję, że tego bloga czytają tylko dwie osoby.I dziękuję im za to.Mgda Piątkowska i Monika dziękuję wam za komentarze.Postanowiłam dać wam limit.Przynajmniej sześć komentarzy może powstrzymać mnie od usunięcia bloga.Nie chcę, aby ktoś pisał komentarz po dwa razy.Liczę na uczciwość.
Pozdrawiam!
Tini Blanco<3
Kochani!Chociaż ciężko mi to powiedzieć...Czuję, że tego bloga czytają tylko dwie osoby.I dziękuję im za to.Mgda Piątkowska i Monika dziękuję wam za komentarze.Postanowiłam dać wam limit.Przynajmniej sześć komentarzy może powstrzymać mnie od usunięcia bloga.Nie chcę, aby ktoś pisał komentarz po dwa razy.Liczę na uczciwość.
Pozdrawiam!
Tini Blanco<3
sobota, 9 sierpnia 2014
Rozdział V
Przeczytaj notkę pod rozdziałem!WAŻNE!
_________________________________________________________________________________
Violetta
-Nie zrobiłaś tego!Nie mogłaś słyszysz?!-krzyczał na mnie.
-Diego ja,ja przepraszam, ale gdybym się nie zgodziła zaczęliby mnie wypytywać dlaczego-odpowiedziałam.
-Ty szmato!-krzyknął i uderzył mnie w twarz.
-Proszę nie-mówiłam płacząc.
-Co nie?!Co nie?! Zapłacisz za to!Pójdziesz do tej pracy, ale jeżeli się dowiem, że z kimś się spotykasz zabiję cię-powiedział.
-Diego proszę cię-powiedziałam jednak on wziął zamach i ponownie, tym razem zdecydowanie mocniej uderzył mnie w twarz.
Kilka dni później
Violetta
Sobota.Nienawidzę jej.Diego cały dzień jest domu.Oglądam właśnie telewizję.Moje rany na twarzy już się zagoiły.Na szczęście.No bo jak poszłabym do pracy?A jak ja już wyszłam z formy?Może nie umiem już tańczyć tak, jak kiedyś?A co jeżeli sobie nie poradzę?Będę pracować z jakimś mężczyzną.Nie pytałam o niego.No, bo po co?Czasem z nim, a czasem z Angelą.Nie znam jej.Pewnie jest mega utalentowana, a ja wyjdę tam na amatorkę.Stop!Muszę przestać o tym myśleć.Nie mogę się dołować.
-Kochanie wychodzimy!-krzyknął z pokoju Diego.Gdzie?!Boję się zapytać.-Idziemy do klubu-powiedział.
-Dobrze-odpowiedziałam i szybko pobiegłam do sypialni.Wiem, że Diego nie lubi czekać.Założyłam czarne leginsy oraz pomarańczową bluzkę.Do pokoju wszedł Diego.Zaczął mi się przyglądać.Podszedł do szafy i wyciągnął bardzo krótką, czarną sukienkę oraz wysokie, również czarne szpilki.
-Założysz to-powiedział, a raczej stwierdził.Co to ma być?!Nie założę tego.Pewnie spotkamy się z jego obleśnymi kolegami, którzy jak on odejdzie na chwilę będą się do mnie przystawiać.
-Załóż to słyszysz!Nienawidzę czekać!-krzyknął, a ja natychmiast pobiegłam do łazienki.Przebrałam się i związałam luźnego koka.
-Idziesz?!-zapytał poirytowany.
-Tak już-odpowiedziałam i ruszyłam do salonu, gdzie czekał na mnie, siedząc na kanapie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce przed wejściem zauważyłam Marco wraz z Federico.Diego zauważył ich i jak na złość ruszył w ich stronę ciągnąc mnie za rękę.
-Siema!-krzyknął do nich.Oni odwrócili się, ale nie byli zadowoleni na jego widok.Tak jakby się czegoś obawiali.
-Dieggo-powiedział jąkając się Marco.
-Co wy tu robicie?-zapytał.Co wy tu robicie?Naprawdę?Co to za pytanie?!
-My przyszliśmy tu z
-Jestem!-krzyknął przerywając Federico ktoś za nami.Odwróciłam się i zobaczyłam jego.Ściągał kask schodząc z czerwonego motoru.Wyglądał nieziemsko.Czarna skórzana kurtka idealnie do niego pasowała.Odłożył kask na siedzenie motoru i zaczął iść w stronę chłopaków.
-Oo-powiedział dostrzegając mnie i Diego.-Myślałem, że idziemy tylko my-powiedział wskazując na siebie, Federico i Marco.
-Ja i Vilu właśnie przyjechaliśmy.Przeszkadza ci to?!-zapytał Diego.
-Wiesz powiem
-To może już wejdziemy!-krzyknął Marco widząc pogarszającą się sytuację.
-Tak wejdźmy już-powiedział nie spuszczając wzroku z Leona.W klubie było jak zwykle mnóstwo ludzi, a zabawa tu nigdy nie miała końca.
-Chodźcie usiądziemy tam-powiedział Fede wskazując na trzy kanapy znajdujące się wokół niewielkiego stolika.Usiadłam z Diego, a na przeciwko nas, usiadł Leon.
-To ja pójdę po coś do picia-oznajmił Fede.
-Pójdę z tobą-powiedział Diego.Po chwili byliśmy tylko ja, Marco i Leon.Nagle w kieszeni Marco zaczęła dzwonić komórka.
-To Fran, odbiorę-powiedział i wyszedł na zewnątrz.Teraz zostałam tylko ja i Leon.Cudownie.
Przez dłuższy czas po prostu patrzyliśmy na siebie, to nam zupełnie wystarczało.Wyglądał jak młody bóg.Jest nieziemsko przystojny.Tęskniłam za nim jak cholera.Tak bardzo mi go brakowało.Chciałabym go teraz przytulić, pocałować, powiedzieć, że go kocham, ale nie mogę.
-Brakowało mi ciebie-palnęłam bezmyślnie.-To znaczy ciebie,Fran,Lu,Marco, Fede i reszty-wybrnęłam,jednak on chyba w to nie uwierzył.
-Mi też ciebie brakowało-powiedział widząc moje zakłopotanie.-To znaczy nam ciebie brakowało-poprawił się.
-Musisz dziś pewnie szybko wrócić do domu-powiedziałam.-No wiesz żona czeka.No i pewnie dzieci-dodałam widząc jego zdziwienie.
-Nie mam żony,a tym bardziej dzieci-powiedział.
-No to narzeczona pewnie czeka-powiedziałam.
-Nie mam narzeczonej-odpowiedział.
-No to dziewczyna pewnie czeka-spróbowałam po raz ostatni.
-Nie-odpowiedział kręcąc głową, co mnie rozbawiło.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał również śmiejąc się.
-Z ciebie-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jestem już.Z czego się śmiejecie?-zapytał zdezorientowany Marco chowając telefon do kieszeni spodni.
-Z niczego-odpowiedział rozbawiony Leon.
-Jesteśmy już!-powiedział, a raczej krzyknął Fede niosąc w rękach napoje.Za nim szedł Diego, który rozmawiał przez telefon.
-Nie przyjdą -powiedział do mnie.-Moi koledzy-powiedział widząc zdziwienie Marco.
-Zatańczymy kochanie?-zapytał Diego.
-Dobrze-powiedziałam i po chwili oboje ruszyliśmy na parkiet.
Leon
To był zły pomysł, że tu przyszedłem.mam oglądać jak oni się obściskują?!Nie dziękuję.Tęskniłem za jej śmiechem.Wygląda wtedy tak uroczo.Zacząłem rozglądać się za nimi i po chwili ich znalazłem. Całował ją po szyi, rękach.Cały czas ściskał jej pośladki.
-Cudownie.Może niech rozbierze ją i zrobią to tu i teraz?!-zapytałem poirytowany.
-O co ci chodzi?-zapytał Marco.
-O to-powiedział Federico wskazując na Vilu i tego idiotę, którego imienia nie wypowiem.
-Aaaa.Wszystko jasne-powiedział Marco.
-Leon, gdybyśmy wiedzieli, nigdy byśmy tutaj nie przyszli z tobą-powiedział Fede.
-Wiem,wiem-powiedziałem odwracając wzrok.
-Ona nie wygląda jakby jej się to podobało-powiedział Marco po chwili przyglądania się im.Vilu była zła, a zarazem smutna.Muszę przestać o tym myśleć.Odwróciłem się i zacząłem pić swojego drinka.
Violetta
Wróciliśmy do stolika.Nareszcie.Wiem, że on robił to dlatego, aby wzbudzić zazdrość w Leonie.Po co?!Przecież Leon mnie nie kocha.Zraniłam go.Szczerze powiedziawszy.Pewnie ma mnie gdzieś.
Diego wziął drinka do ręki i zaczął pić.Po chwili wszyscy oprócz mnie byli pijani.Marco toczył się po podłodze i mówił coś o jakimś gumisiu, który koniecznie musi zjeść landrynki. Leon nie był pijany.Po chwili wstał, ściągnął kurtkę i ruszył na parkiet.Od razu przyczepiły się do niego dziewczyny.Nie dziwię się im.Takie ciacho.Gdybym mogła, to tu i teraz rzuciłabym się na niego.Zaczął tańczyć z jakąś blondynką.Puścili akurat wolną piosenkę.Ona zarzuciła ręce na jego szyję, a on objął ją w pasie.Zacisnęłam mocniej pięści.Nie ja wcale nie jestem zazdrosna.On ma prawo być szczęśliwy.Zasługuje na to, jak nikt inny.
Chociaż z drugiej strony....Nie!Violetta stop!Przestań!Zaczęłam stukać palcami z nerwów o stolik.Kiedy ta piosenka się skończy?!-zadawałam sobie to pytanie.Trwała zdecydowanie za długo, a oni zdecydowanie za długo tańczyli.Wrócił.Nareszcie.Popatrzył na mnie, jednak szybko odwrócił wzrok.Nie mogę jadę do domu.
-Fede jedziesz?-zapytałam Federico, który ruszał właśnie na parkiet.
-Nie, Lu po mnie ma przyjechać-odpowiedział.-No i przy okazji zabierze też Marco-dodał.
-Diego?-zapytałam.
-Jeszcze chwilę zostanę-powiedział.Wstał zbliżył się do mnie i powiedział, a raczej wyszeptał mi do ucha.
-W domu się zabawimy.Pamiętasz?Za to pójdziesz do pracy.
Nie zwróciłam na to uwagi, tylko zaczęłam szukać wzrokiem Leona.Nigdzie go nie było, więc ruszyłam do samochodu.Nie mógł jechać motorem, bo Marco mówił mi, że zepsuł się-pomyślałam, gdy zobaczyłam jego motor stojący na parkingu.Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam samochód.Gdy jechałam po chwili zobaczyłam Leona idącego chodnikiem.Zatrzymałam się i odsunęłam szybę, znajdującą się po prawej stronie samochodu.
-Wsiadaj-powiedziałam.
-Nie, przejdę się-powiedział patrząc przed siebie.
-Nie wygłupiaj się-powiedziałam nie dając za wygraną.Westchnął, ale po chwili namysłu wsiadł.
-Gdzie mieszkasz?-zapytałam.
-Skręć w prawo-powiedział.-Teraz w lewo-dodał, gdy posłusznie kierowałam się jego znakami.-W lewo-powiedział ponownie.-Teraz prosto.
Po chwili zobaczyłam przepiękny domek na plaży.Nie był duży, ale też nie mały.Był idealny.Taki jak sobie wymarzyłam.
-Tutaj?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak-powiedział.-Dzięki za podwózkę-powiedział posyłając mi uśmiech.Jego uśmiech jest jak hipnoza.Nie możesz oderwać od niego oczu.Ciekawe czy gdybyśmy byli razem, mielibyśmy już dzieci?Pewnie bylibyśmy już małżeństwem, albo byłabym jego narzeczoną.Mieszkalibyśmy tutaj i codziennie wieczorami chodzilibyśmy na spacer po plaży, aby mieć chwilę dla siebie.Do rzeczywistości sprowadził mnie trzask drzwi.Wysiadł?!Kiedy?!Leon pomachał mi na pożegnanie i ruszył do domu.Ja wycofałam samochód i również ruszyłam w stronę swojego mieszkania.Nie mogę się doczekać, aż pójdę do pracy.Tyle godzin bez Diego.Raj.Nagle samochód zatrzymał się.Włączyło się powiadomienie:Brak paliwa.Zapomniałam.Miałam jechać na stację, ale zapomniałam.Odwróciłam się do tyłu.Leon nie wszedł jeszcze do domu.Widziałam go.Patrzył na mój samochód z zaciekawieniem.Zaczął biec w moją stronę.
-Co się stało?-zapytał.
-Nie mam paliwa-odpowiedziałam.
-Przenocujesz u mnie-powiedział.
-Przejdę się-powiedziałam.
-Nie.Nie pozwolę ci iść po nocy.Pewnie kręcą się tu jakieś podejrzane typy-powiedział.
Diego mnie zabije.Wyślę mu sms'a, że jestem u Fran, bo zepsuł mi się samochód.Nie odczyta go, bo jest pijany, ale rano nie zarzuci mi, że nic mu nie powiedziałam.Jak pomyślałam, tak zrobiłam.Razem z Leonem zepchnęliśmy samochód na pobocze.
-Chodź-powiedział i ruszył w stronę domu.Dogoniłam go szybko i po chwili oboje byliśmy już w domu.Było tu pięknie.Kominek stojący w rogu ściany był przecudowny.Było tu tak przytulnie.
-Jesteś głodna?-zapytał mnie otwierając drzwi lodówki.Lekko pokiwałam głową na tak.
-Co powiesz na pizzę?-zapytał.Znów pokiwałam głową na tak.Leon zamówił pizzę i już po dwudziestu minutach została nam dostarczona.Zjedliśmy ją, oglądając film.
-Łazienka jest u góry na lewo-oznajmił po kolacji.
-To ja idę się odświeżyć-powiedziałam, a on lekko uśmiechnął się do mnie.Weszłam po schodach i tak, jak powiedział skręciłam w lewo.Weszłam do łazienki i zobaczyłam ogromną wannę.Zawsze chciałam mieć wannę.Mogłabym się w niej odprężyć.Nalałam wody i weszłam do niej.Po skończonej kąpieli owinęłam się białym ręcznikiem.Wyszłam z łazienki, a tam zobaczyłam Leona.Gdy zobaczył mnie w samym ręczniku stanął jak wryty.
-Mogłabym pożyczyć od ciebie jakąś koszulę?-zapytałam dość głośno.
-Oocz,oczywiście-powiedział jąkając się.Wyciągnął zieloną koszulę z szuflady i podał mi ją do ręki.
Weszłam do łazienki i przebrałam się w nią.Była trochę długa, ale to dobrze, bo nie miałam spodenek.Rozpuściłam włosy,zmyłam makijaż i ponownie wyszłam z łazienki.
-Ślicznie wyglądasz-powiedział Leon, gdy mnie zobaczył.
-Dziękuję-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Ty śpisz w sypialni, a ja prześpię się na kanapie-powiedział.-Sypialnia jest tam-dodał wskazując na białe drzwi.Nie czekałam tylko ruszyłam do niej i położyłam się na łóżku.Było bardzo wygodne.Wtuliłam się w poduszkę.Pachniała nim.Jego perfumami.Jeszcze mocniej wtuliłam się w nią.Nie mogłam zasnąć.Po 30 minutach usłyszałam, że Leon wychodzi właśnie z łazienki.Wszedł do pokoju, w którym właśnie przebywałam.Postanowiłam udawać, że śpię.Podszedł do mnie i poprawił kołdrę tak, aby nie było mi zimno.
Po chwili poczułam jego palce na mojej twarzy.Delikatnie opuszkami palców założył mi włosy za ucho.Pocałował mnie w policzek i poszedł.Dotknęłam miejsca, w którym mnie pocałował.Może on jednak nadal mnie kocha?
_________________________________________________________________________________
Przepraszam,przeprasza,przepraszam,przepraszam,przepraszam.
Mogłabym tak przepraszać z milion razy, bo nic nie usprawiedliwi tego, że nie dodałam rozdziału.
Ale moja mama powiadomiła mnie o piątej rano, że jedziemy nad morze.To miała być taka niespodzianka na moje urodziny.No i pojechałam z myślą, że będzie tam internet.Jak bardzo się jednak pomyliłam.Zero internetu.Jakaś masakra.Rodzice zabrali mi telefon oraz laptopa i nie pozwolili mi ich używać, bo uważają, że za dużo siedzę na internecie.Że ja?!
Obiecuję, że to już nigdy się nie powtórzy.
Życzę miłego czytania.
Tini Blanco<3
_________________________________________________________________________________
Violetta
-Nie zrobiłaś tego!Nie mogłaś słyszysz?!-krzyczał na mnie.
-Diego ja,ja przepraszam, ale gdybym się nie zgodziła zaczęliby mnie wypytywać dlaczego-odpowiedziałam.
-Ty szmato!-krzyknął i uderzył mnie w twarz.
-Proszę nie-mówiłam płacząc.
-Co nie?!Co nie?! Zapłacisz za to!Pójdziesz do tej pracy, ale jeżeli się dowiem, że z kimś się spotykasz zabiję cię-powiedział.
-Diego proszę cię-powiedziałam jednak on wziął zamach i ponownie, tym razem zdecydowanie mocniej uderzył mnie w twarz.
Kilka dni później
Violetta
Sobota.Nienawidzę jej.Diego cały dzień jest domu.Oglądam właśnie telewizję.Moje rany na twarzy już się zagoiły.Na szczęście.No bo jak poszłabym do pracy?A jak ja już wyszłam z formy?Może nie umiem już tańczyć tak, jak kiedyś?A co jeżeli sobie nie poradzę?Będę pracować z jakimś mężczyzną.Nie pytałam o niego.No, bo po co?Czasem z nim, a czasem z Angelą.Nie znam jej.Pewnie jest mega utalentowana, a ja wyjdę tam na amatorkę.Stop!Muszę przestać o tym myśleć.Nie mogę się dołować.
-Kochanie wychodzimy!-krzyknął z pokoju Diego.Gdzie?!Boję się zapytać.-Idziemy do klubu-powiedział.
-Dobrze-odpowiedziałam i szybko pobiegłam do sypialni.Wiem, że Diego nie lubi czekać.Założyłam czarne leginsy oraz pomarańczową bluzkę.Do pokoju wszedł Diego.Zaczął mi się przyglądać.Podszedł do szafy i wyciągnął bardzo krótką, czarną sukienkę oraz wysokie, również czarne szpilki.
-Założysz to-powiedział, a raczej stwierdził.Co to ma być?!Nie założę tego.Pewnie spotkamy się z jego obleśnymi kolegami, którzy jak on odejdzie na chwilę będą się do mnie przystawiać.
-Załóż to słyszysz!Nienawidzę czekać!-krzyknął, a ja natychmiast pobiegłam do łazienki.Przebrałam się i związałam luźnego koka.
-Idziesz?!-zapytał poirytowany.
-Tak już-odpowiedziałam i ruszyłam do salonu, gdzie czekał na mnie, siedząc na kanapie.
Gdy dojechaliśmy na miejsce przed wejściem zauważyłam Marco wraz z Federico.Diego zauważył ich i jak na złość ruszył w ich stronę ciągnąc mnie za rękę.
-Siema!-krzyknął do nich.Oni odwrócili się, ale nie byli zadowoleni na jego widok.Tak jakby się czegoś obawiali.
-Dieggo-powiedział jąkając się Marco.
-Co wy tu robicie?-zapytał.Co wy tu robicie?Naprawdę?Co to za pytanie?!
-My przyszliśmy tu z
-Jestem!-krzyknął przerywając Federico ktoś za nami.Odwróciłam się i zobaczyłam jego.Ściągał kask schodząc z czerwonego motoru.Wyglądał nieziemsko.Czarna skórzana kurtka idealnie do niego pasowała.Odłożył kask na siedzenie motoru i zaczął iść w stronę chłopaków.
-Oo-powiedział dostrzegając mnie i Diego.-Myślałem, że idziemy tylko my-powiedział wskazując na siebie, Federico i Marco.
-Ja i Vilu właśnie przyjechaliśmy.Przeszkadza ci to?!-zapytał Diego.
-Wiesz powiem
-To może już wejdziemy!-krzyknął Marco widząc pogarszającą się sytuację.
-Tak wejdźmy już-powiedział nie spuszczając wzroku z Leona.W klubie było jak zwykle mnóstwo ludzi, a zabawa tu nigdy nie miała końca.
-Chodźcie usiądziemy tam-powiedział Fede wskazując na trzy kanapy znajdujące się wokół niewielkiego stolika.Usiadłam z Diego, a na przeciwko nas, usiadł Leon.
-To ja pójdę po coś do picia-oznajmił Fede.
-Pójdę z tobą-powiedział Diego.Po chwili byliśmy tylko ja, Marco i Leon.Nagle w kieszeni Marco zaczęła dzwonić komórka.
-To Fran, odbiorę-powiedział i wyszedł na zewnątrz.Teraz zostałam tylko ja i Leon.Cudownie.
Przez dłuższy czas po prostu patrzyliśmy na siebie, to nam zupełnie wystarczało.Wyglądał jak młody bóg.Jest nieziemsko przystojny.Tęskniłam za nim jak cholera.Tak bardzo mi go brakowało.Chciałabym go teraz przytulić, pocałować, powiedzieć, że go kocham, ale nie mogę.
-Brakowało mi ciebie-palnęłam bezmyślnie.-To znaczy ciebie,Fran,Lu,Marco, Fede i reszty-wybrnęłam,jednak on chyba w to nie uwierzył.
-Mi też ciebie brakowało-powiedział widząc moje zakłopotanie.-To znaczy nam ciebie brakowało-poprawił się.
-Musisz dziś pewnie szybko wrócić do domu-powiedziałam.-No wiesz żona czeka.No i pewnie dzieci-dodałam widząc jego zdziwienie.
-Nie mam żony,a tym bardziej dzieci-powiedział.
-No to narzeczona pewnie czeka-powiedziałam.
-Nie mam narzeczonej-odpowiedział.
-No to dziewczyna pewnie czeka-spróbowałam po raz ostatni.
-Nie-odpowiedział kręcąc głową, co mnie rozbawiło.
-Z czego się śmiejesz?-zapytał również śmiejąc się.
-Z ciebie-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jestem już.Z czego się śmiejecie?-zapytał zdezorientowany Marco chowając telefon do kieszeni spodni.
-Z niczego-odpowiedział rozbawiony Leon.
-Jesteśmy już!-powiedział, a raczej krzyknął Fede niosąc w rękach napoje.Za nim szedł Diego, który rozmawiał przez telefon.
-Nie przyjdą -powiedział do mnie.-Moi koledzy-powiedział widząc zdziwienie Marco.
-Zatańczymy kochanie?-zapytał Diego.
-Dobrze-powiedziałam i po chwili oboje ruszyliśmy na parkiet.
Leon
To był zły pomysł, że tu przyszedłem.mam oglądać jak oni się obściskują?!Nie dziękuję.Tęskniłem za jej śmiechem.Wygląda wtedy tak uroczo.Zacząłem rozglądać się za nimi i po chwili ich znalazłem. Całował ją po szyi, rękach.Cały czas ściskał jej pośladki.
-Cudownie.Może niech rozbierze ją i zrobią to tu i teraz?!-zapytałem poirytowany.
-O co ci chodzi?-zapytał Marco.
-O to-powiedział Federico wskazując na Vilu i tego idiotę, którego imienia nie wypowiem.
-Aaaa.Wszystko jasne-powiedział Marco.
-Leon, gdybyśmy wiedzieli, nigdy byśmy tutaj nie przyszli z tobą-powiedział Fede.
-Wiem,wiem-powiedziałem odwracając wzrok.
-Ona nie wygląda jakby jej się to podobało-powiedział Marco po chwili przyglądania się im.Vilu była zła, a zarazem smutna.Muszę przestać o tym myśleć.Odwróciłem się i zacząłem pić swojego drinka.
Violetta
Wróciliśmy do stolika.Nareszcie.Wiem, że on robił to dlatego, aby wzbudzić zazdrość w Leonie.Po co?!Przecież Leon mnie nie kocha.Zraniłam go.Szczerze powiedziawszy.Pewnie ma mnie gdzieś.
Diego wziął drinka do ręki i zaczął pić.Po chwili wszyscy oprócz mnie byli pijani.Marco toczył się po podłodze i mówił coś o jakimś gumisiu, który koniecznie musi zjeść landrynki. Leon nie był pijany.Po chwili wstał, ściągnął kurtkę i ruszył na parkiet.Od razu przyczepiły się do niego dziewczyny.Nie dziwię się im.Takie ciacho.Gdybym mogła, to tu i teraz rzuciłabym się na niego.Zaczął tańczyć z jakąś blondynką.Puścili akurat wolną piosenkę.Ona zarzuciła ręce na jego szyję, a on objął ją w pasie.Zacisnęłam mocniej pięści.Nie ja wcale nie jestem zazdrosna.On ma prawo być szczęśliwy.Zasługuje na to, jak nikt inny.
Chociaż z drugiej strony....Nie!Violetta stop!Przestań!Zaczęłam stukać palcami z nerwów o stolik.Kiedy ta piosenka się skończy?!-zadawałam sobie to pytanie.Trwała zdecydowanie za długo, a oni zdecydowanie za długo tańczyli.Wrócił.Nareszcie.Popatrzył na mnie, jednak szybko odwrócił wzrok.Nie mogę jadę do domu.
-Fede jedziesz?-zapytałam Federico, który ruszał właśnie na parkiet.
-Nie, Lu po mnie ma przyjechać-odpowiedział.-No i przy okazji zabierze też Marco-dodał.
-Diego?-zapytałam.
-Jeszcze chwilę zostanę-powiedział.Wstał zbliżył się do mnie i powiedział, a raczej wyszeptał mi do ucha.
-W domu się zabawimy.Pamiętasz?Za to pójdziesz do pracy.
Nie zwróciłam na to uwagi, tylko zaczęłam szukać wzrokiem Leona.Nigdzie go nie było, więc ruszyłam do samochodu.Nie mógł jechać motorem, bo Marco mówił mi, że zepsuł się-pomyślałam, gdy zobaczyłam jego motor stojący na parkingu.Włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam samochód.Gdy jechałam po chwili zobaczyłam Leona idącego chodnikiem.Zatrzymałam się i odsunęłam szybę, znajdującą się po prawej stronie samochodu.
-Wsiadaj-powiedziałam.
-Nie, przejdę się-powiedział patrząc przed siebie.
-Nie wygłupiaj się-powiedziałam nie dając za wygraną.Westchnął, ale po chwili namysłu wsiadł.
-Gdzie mieszkasz?-zapytałam.
-Skręć w prawo-powiedział.-Teraz w lewo-dodał, gdy posłusznie kierowałam się jego znakami.-W lewo-powiedział ponownie.-Teraz prosto.
Po chwili zobaczyłam przepiękny domek na plaży.Nie był duży, ale też nie mały.Był idealny.Taki jak sobie wymarzyłam.
-Tutaj?-zapytałam z niedowierzaniem.
-Tak-powiedział.-Dzięki za podwózkę-powiedział posyłając mi uśmiech.Jego uśmiech jest jak hipnoza.Nie możesz oderwać od niego oczu.Ciekawe czy gdybyśmy byli razem, mielibyśmy już dzieci?Pewnie bylibyśmy już małżeństwem, albo byłabym jego narzeczoną.Mieszkalibyśmy tutaj i codziennie wieczorami chodzilibyśmy na spacer po plaży, aby mieć chwilę dla siebie.Do rzeczywistości sprowadził mnie trzask drzwi.Wysiadł?!Kiedy?!Leon pomachał mi na pożegnanie i ruszył do domu.Ja wycofałam samochód i również ruszyłam w stronę swojego mieszkania.Nie mogę się doczekać, aż pójdę do pracy.Tyle godzin bez Diego.Raj.Nagle samochód zatrzymał się.Włączyło się powiadomienie:Brak paliwa.Zapomniałam.Miałam jechać na stację, ale zapomniałam.Odwróciłam się do tyłu.Leon nie wszedł jeszcze do domu.Widziałam go.Patrzył na mój samochód z zaciekawieniem.Zaczął biec w moją stronę.
-Co się stało?-zapytał.
-Nie mam paliwa-odpowiedziałam.
-Przenocujesz u mnie-powiedział.
-Przejdę się-powiedziałam.
-Nie.Nie pozwolę ci iść po nocy.Pewnie kręcą się tu jakieś podejrzane typy-powiedział.
Diego mnie zabije.Wyślę mu sms'a, że jestem u Fran, bo zepsuł mi się samochód.Nie odczyta go, bo jest pijany, ale rano nie zarzuci mi, że nic mu nie powiedziałam.Jak pomyślałam, tak zrobiłam.Razem z Leonem zepchnęliśmy samochód na pobocze.
-Chodź-powiedział i ruszył w stronę domu.Dogoniłam go szybko i po chwili oboje byliśmy już w domu.Było tu pięknie.Kominek stojący w rogu ściany był przecudowny.Było tu tak przytulnie.
-Jesteś głodna?-zapytał mnie otwierając drzwi lodówki.Lekko pokiwałam głową na tak.
-Co powiesz na pizzę?-zapytał.Znów pokiwałam głową na tak.Leon zamówił pizzę i już po dwudziestu minutach została nam dostarczona.Zjedliśmy ją, oglądając film.
-Łazienka jest u góry na lewo-oznajmił po kolacji.
-To ja idę się odświeżyć-powiedziałam, a on lekko uśmiechnął się do mnie.Weszłam po schodach i tak, jak powiedział skręciłam w lewo.Weszłam do łazienki i zobaczyłam ogromną wannę.Zawsze chciałam mieć wannę.Mogłabym się w niej odprężyć.Nalałam wody i weszłam do niej.Po skończonej kąpieli owinęłam się białym ręcznikiem.Wyszłam z łazienki, a tam zobaczyłam Leona.Gdy zobaczył mnie w samym ręczniku stanął jak wryty.
-Mogłabym pożyczyć od ciebie jakąś koszulę?-zapytałam dość głośno.
-Oocz,oczywiście-powiedział jąkając się.Wyciągnął zieloną koszulę z szuflady i podał mi ją do ręki.
Weszłam do łazienki i przebrałam się w nią.Była trochę długa, ale to dobrze, bo nie miałam spodenek.Rozpuściłam włosy,zmyłam makijaż i ponownie wyszłam z łazienki.
-Ślicznie wyglądasz-powiedział Leon, gdy mnie zobaczył.
-Dziękuję-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Ty śpisz w sypialni, a ja prześpię się na kanapie-powiedział.-Sypialnia jest tam-dodał wskazując na białe drzwi.Nie czekałam tylko ruszyłam do niej i położyłam się na łóżku.Było bardzo wygodne.Wtuliłam się w poduszkę.Pachniała nim.Jego perfumami.Jeszcze mocniej wtuliłam się w nią.Nie mogłam zasnąć.Po 30 minutach usłyszałam, że Leon wychodzi właśnie z łazienki.Wszedł do pokoju, w którym właśnie przebywałam.Postanowiłam udawać, że śpię.Podszedł do mnie i poprawił kołdrę tak, aby nie było mi zimno.
Po chwili poczułam jego palce na mojej twarzy.Delikatnie opuszkami palców założył mi włosy za ucho.Pocałował mnie w policzek i poszedł.Dotknęłam miejsca, w którym mnie pocałował.Może on jednak nadal mnie kocha?
_________________________________________________________________________________
Przepraszam,przeprasza,przepraszam,przepraszam,przepraszam.
Mogłabym tak przepraszać z milion razy, bo nic nie usprawiedliwi tego, że nie dodałam rozdziału.
Ale moja mama powiadomiła mnie o piątej rano, że jedziemy nad morze.To miała być taka niespodzianka na moje urodziny.No i pojechałam z myślą, że będzie tam internet.Jak bardzo się jednak pomyliłam.Zero internetu.Jakaś masakra.Rodzice zabrali mi telefon oraz laptopa i nie pozwolili mi ich używać, bo uważają, że za dużo siedzę na internecie.Że ja?!
Obiecuję, że to już nigdy się nie powtórzy.
Życzę miłego czytania.
Tini Blanco<3
Example 3
Subskrybuj:
Posty (Atom)