środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt! + Rocznica bloga :D

                                                                               Kochani!
Minęło już 7 miesięcy od kąt powstał blog.Pomimo iż miał swoje upadki nadal jest tutaj.Dziękuję Wam za te siedem niezwykłych miesięcy.Mogłam się z Wami podzielić moją wyobraźnią i w ogóle mogłam Wam opowiedzieć coś o sobie.Chciałabym Wam też życzyć wesołych,spokojnych i radosnych świąt.Spełnienia swoich najskrytszych marzeń i dużoooooo,dużooooo zdrowia.I żebyście te święta spędzili wśród bliskich.Żałuje tylko, że nie ma śniegu u mnie....:(Bez śniegu nie ma prawdziwych świąt.Czuję taki niedosyt bez niego.Mam jednak nadzieję, że pojawi się w najbliższym czasie. :D
Wesołych Świąt!
Pozdrawiam! :D
Tini<3


niedziela, 21 grudnia 2014

One Shot:Chyba nie myślałaś, że to zrobię? Część I

Krzyczące fanki rozpychały się między siebie.Każda chciała jak najszybciej znaleźć się w środku budynku.Dziewczyna starała się nie zostać zdeptaną przez nie.Udało jej się właśnie wejść do środka.Wielka scena, na której miał znaleźć się jej chłopak była oświetlona rozmaitymi światłami.Kiedy nareszcie wszyscy znaleźli się w środku dziewczyna westchnęła.Czekała, aż on pojawi się na scenie.Jego zespół był świetny.Ich piosenki zyskiwały co raz większą popularność.
Światła zgasły, a na scenę weszli oni.Szatynka stała z samego przodu, gdy zielonooki spojrzał na nią posłała mu lekki uśmiech.Odwzajemnił go i puścił jej oczko.Śpiewali właśnie cover One Republic-Something I Need.
I had a dream the other night,
About how we only get one life,
It woke me up right after two,
I stayed awake and stared at you ,
So I wouldn’t lose my mind

And I had the week that came from hell,
And yes I know that you could tell,
But you’re like the net under the ledge,
When I go flying off the edge,
You go flying off as well

And if you only die once
I wanna die with

/You've got something I need,
In this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you/
[x2]

Last night I think I drank too much,
Yeah, call it a temporary crutch,
With broken words I tried to say,
Honey don’t you be afraid,
If we got nothing we got us

And if you only die once
I wanna die with

/You've got something I need,
In this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you/
[x2]

I know that we’re not the same
But I'm so damn glad that we made it to this time,
this time now

/You've got something I need,
Yeah, in this world full of people there’s one killing me
And if we only die once I wanna die with you/
[x3]

And if we only die once,
I wanna die with...

If we only live once, I wanna live with you



Siedzieli właśnie u Leona w domu.
-Podobało ci się?-zapytał zielonooki szatynkę.
-Bardzo-powiedziała i pocałowała go w policzek.-Byliście świetni.
-No wiemy-powiedział ze śmiechem Federico,
-Wiesz, musimy ci coś powiedzieć-zaczął Andres.
-Tak?
-Jedziemy w trasę!
Dziewczyna zamarła.
-Jak to?-zapytała.
-No normalnie.Cały rok-powiedział Maxi wygodnie siadając na kanapie.
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?!-zapytała ze wściekłością szatyna siedzącego obok.-A raczej, czy w ogóle zamierzałeś mi powiedzieć?!
-Violetta to nie tak.
-Jasne-powiedziała i łapiąc po drodze torebkę wyszła.Leon wybiegł za nią.
-Zaczekaj!
Odwróciła się i zaczęła tupać nogą.Zawsze tak robiła kiedy się denerwowała.
-To dla nas wielka szansa.To tylko dwanaście miesięcy.
-Leon to cały rok!
-Przecież możemy do siebie dzwonić i w ogóle.
-Daj spokój Leon.Przecież wiesz, że to nie przejdzie.Spotkasz tam kogoś i to będzie koniec.
-Nie!Dlaczego tak mówisz?!Kocham cię!
-Przepraszam Leon, ale to, to nie ma sensu-powiedziała.
-Kocham cię-powiedział i pocałował ją delikatnie.Szatynka odwzajemniła pocałunek.Wtuliła się w niego mocno.
-Damy radę?-zapytał mocniej otulając ją.Dziewczyna lekko kiwnęła głową.

Nadszedł dzień wyjazdu.Byli już na lotnisku.Szatynka pożegnała się z wszystkimi.Wszystkimi oprócz niego.Nie chciała się z nim żegnać.Nie chciała żeby jechał, ale wiedziała, że to dla niego wielka szansa.
-Nawet się nie obejrzysz, a będę z powrotem-powiedział tuląc ją.
-Obiecujesz?-zapytała patrząc mu w oczy.
-Obiecuję.
Szatynka lekko uniosła się na palcach żeby go dosięgnąć.Chłopak widząc to uniósł ją lekko i pocałował.
-Kocham cię-powiedziała.
-Ja ciebie też.
-Będę tęsknić.
-Ja bardziej.
-Nie, ja bardziej.
-Nie,bo ja.
-Ja będę
-Leon musimy już iść-przerwał jej Maxi.
Szatyn zniżył się i musnął jej usta.To była ta chwila.Chwila rozstania.Dziewczyna nadal trzymała jego dłoń.Po chwili nie było go już.Zniknął razem z walizką i chłopakami.Szatynka musiała wrócić i żyć dalej.Tylko jak przetrwać rok bez niego?

1 miesiąc później
Dziewczyna wyjęła właśnie kolejny list ze skrzynki pocztowej.Leon pisał do niej cały czas od kąt wyjechał.Ona odpisywała na nie i tak na zmianę,Wygodnie usiadła na krześle i otworzyła kopertę.Zaczęła czytać.
                                                          Kochana Violetto!
   Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęsknie.To dopiero miesiąc, a ja czuję jakby minęło już 1000 lat od kąt się nie widzieliśmy.Chciałbym się z tobą zobaczyć chociaż na jedną sekundę, albo nie, na dwie sekundy, albo na trzy.Nie no w ogóle chciałbym, żebyś była tutaj ze mną.Piszę właśnie kolejną piosenkę.Nasz zespół zyskuje co raz większą popularność, a fanki normalnie już zaczynają szaleć na naszym punkcie.
Dziewczyna zacisnęła mocniej pięści.Może była lekko zazdrosna.Nie, była zazdrosna na maksa.Na ich koncertach, na których była do tej pory fanki trzymały transparenty z napisem: Kocham Cię Leon, albo Wyjdź za mnie Leon!I tym podobne.Czytała dalej.
Czy mówiłem już jak bardzo za tobą tęsknię??Nie mogę już wytrzymać.Chciałbym cię teraz przytulić,pocałować,powiedzieć jak bardzo kocham.Chciałbym teraz być przy tobie.Jurto mamy ważny koncert.Jeden z najważniejszych, dlatego musimy zrobić jeszcze dziś próbę.
                                                                                                           Kocham Cię! I cholernie tęsknię!
                                                                                                                       Na zawsze twój: Leon<3
Słona łza spłynęła po bladym policzku szatynki.Tak bardzo za nim tęskniła.Nie miała nikogo oprócz niego.Wzięła gitarę leżącą na łóżku i usiadła.
For a while we pretended
That we never had to end it
But we knew we’d have to say goodbye
You were crying at the airport
When they finally closed the plane door
I could barely hold it all inside

Torn in two, and I know I shouldn’t tell you
But I just can’t stop thinking of you
Wherever you are, you, wherever you are
Every night I almost call you just to say it always will be you, wherever you are

I can fly a thousand oceans
But theres nothing that compares to 
What we had and so i’ll walk alone
I wish I didn’t have to be gone
Maybe you’ve already moved on
But the truth is that I don’t want to know

Torn in two, and I know I shouldn’t tell you
But I just can’t stop thinking of you
Wherever you are, you, wherever you are
Every night I almost call you just to say it always will be you, wherever you are

You can say we’ll be together someday
Nothing lasts forever
Nothing stays the same
So why can’t I stop feeling this way

Torn in two, and I know I shouldn’t tell you
But I just can’t stop thinking of you
Wherever you are, you, wherever you are
Every night I almost call you just to say it always will be you, wherever you are


Kochała tą piosenkę, bo była jego.Nie wiedziała co dalej robić.Nie mogła do niego napisać: Wróć, potrzebuję cię...
Nie mogła go teraz zasmucać.Czuła się taka samotna.Nie miała nikogo.Razem z Leonem znali się od kąt skończyli 6 lat.Zawsze chodzili wszędzie razem.Nigdy się nie rozstawali na tak długo.
Zostało 11 miesięcy do jego powrotu.Aż jedenaście-pomyślała szatynka wpatrując się w okno.

1 miesiąc później.
Szatynka znów otworzyła skrzynkę pocztową i wyjęła z niej kolejny list.Zdziwiła się, bo nie było to pismo jej chłopaka.Usiadła i zaczęła czytać.
                                                                        Droga Vilu!
To ja Maxi.Muszę ci coś powiedzieć.Leon od 2 miesięcy chce wrócić do ciebie, bo tęskni za tobą.Chce nas zostawić dla ciebie.Przed tobą udaje, że wszystko z nim w porządkGu, ale ostatnio gdyby nie Federico Leon wyjechałby.Nie wiem co robić więc proszę cię o pomoc.Jeśli go kochasz i zależy ci na nim......to, to daj mu odejść.Zerwij z nim.Nie rób tego delikatnie.Zrób to tak, aby cię znienawidził.Proszę cię.To przez ciebie on chce zostawić swoje marzenia.Więc zrób to jak najszybciej.Pozwól mu spełniać marzenia.
                                                                                                                   Maxi
Violetta otarła łzę spływającą po jej policzku.Nie wierzyła w to,że Maxi ją o to poprosił.Jak on mógł?!Dlaczego Leon wszystko ukrywał?!Wiedziała,że musi to zrobić.Musi to zrobić dla Leona.Wyjęła kartkę papieru i wzięła długopis do ręki.
                                                            Kochany Leonie!
 To nie ma sensu.My nie mamy sensu,Ty jesteś tam,a ja jestem tu.Nie ukrywajmy tego.Nie udawajmy, że wszystko jest w porządku.Nie myśl sobie, że poznałam kogoś.To nie tak.Po prostu muszę zacząć wszystko od nowa.Ja też chcę być szczęśliwa.Też potrzebuję szczęścia.Może nasza więź nie była, aż tak silna jak mówiłeś.Musimy dać sobie wybrać drogę, którą chcemy iść.Przepraszam cię Leon.Ja, ja po prostu muszę dać ci odejść.Spełniaj swoje marzenia.Bądź szczęśliwy.Szczęśliwy z kimś innym.Ja już wybrałam swoją drogę, teraz czas na Ciebie.Pamiętasz jak się poznaliśmy?Byłam zła na ciebie, bo wziąłeś mi moją łopatkę do piaskownicy.Powiedziałam ci,że nie będę mogła teraz zbudować zamku, a ty,ty powiedziałeś mi,że zbudujemy go razem.Teraz ten zamek niszczy się i my, my nie możemy tego powstrzymać.Niedługo całkowicie zniknie, a ty zapomnisz o mnie.Zapomnisz o takiej dziewczynie jak Violetta Castillo.Dziękuję Ci za te piękne chwile.Za to, że pokazałeś mi co to miłość.
                                                                                                                                  Żegnaj...
                                                                                                                          Twoja Vilu...
Dziewczyna płakała,Płakała jak małe dziecko.Nie mogła powstrzymać łez.Kochała go.Byłe jej pierwszą miłością.Pierwszą i jedyną.
_________________________________________________________________________



poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział XIV

Tydzień później
Szatyn zadzwonił do drzwi.Czekał, aż ktoś otworzy mu jednak nikt mu nie otworzył.Zadzwonił drugi raz jednak bez zmian.Trzeci raz.Nic.Nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.Wyciągnął telefon i wybrał numer do Włoszki.
-Fran?Nie wiesz, gdzie jest Violetta?
-Wyjechała z Diego na urlop.
-Jak to wyjechała?!
-Nie mówiła ci nic?
-Nie.
Szatyn rozłączył się.Ze złości rzucił komórką o chodnik.Urządzenie roztrzaskało się z hukiem.
Nie powiedziała mu,że wyjeżdża i po prostu wyjechała?Tak bez słowa?Leon nie pracował  na razie w studio.Były wakacje.Nie miał nic do zrobienia.Postanowił iść do Federico, bo kto lepiej go zrozumie jak nie jego najlepszy przyjaciel?Zadzwonił do drzwi, gdzie mieszkali Federico i Ludmiła.
Drzwi otworzyły się,a w nich stał uśmiechnięty Federico.
-Siema stary!-krzyknął.
-Cześć.
-Wejdź.
-Jest Ludmiła?
-Nie,nie ma.Pojechała do swojej mamy na tydzień.
-W sumie to nawet lepiej.
-Czemu?
-Muszę z kimś pogadać.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dzięki.
-Siadaj i opowiadaj.
-Wiedziałeś o tym, że Violetta wyjechała z Diego?
-Co?Jak to wyjechała?
-Byłem u nich, ale nie było ich w domu więc zadzwoniłem do Fran i powiedziała mi, że Violetta i Diego wyjechali na urlop.
-Niemożliwe przecież znasz Violettę, nie zrobiłaby czegoś takiego.
-Już raz tak zrobiła.Co miałoby jej przeszkodzić tym razem?
-Gdy wróci na pewno wszystko się wyjaśni.W ogóle co ty tak się nią ostatnio zacząłeś interesować?
-Zawsze się nią interesowałem i kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć.
-Nie, nie o to mi chodzi.Ostatnio byłeś jakiś taki skryty i tajemniczy.Mogę wiedzieć o co chodzi?
-Że niby ja?!Błagam cię Federico.
-Leon, znam cię.
-Sory, ale spieszę się.Lecę do Kathy.
-Unikasz tematu Leon.
-Federico spieszę się.Pogadamy innym razem.

-Fran przyszedł jakiś list do ciebie-oznajmił Marco wchodząc do gabinetu włoszki.
-Od kogo?
-Nie mam pojęcia-powiedział i podał jej list.
-Idę do dzieci jakby co, to zawołaj mnie okej?
-Okej-odpowiedziała.Kiedy jej mąż wyszedł z pomieszczenia od razu zabrała się za rozpakowywanie listu.Otworzyła go i zaczęła czytać.
                                                                Kochana Fran!
Chciałabym cię przeprosić, że wyjechałam bez słowa i napisałam ci tylko wiadomość, że jedziemy z Diego na urlop do Madrytu.Muszę ci coś powiedzieć, ale musisz obiecać, że nikomu tego nie powiesz.Obiecujesz?
-Obiecuję-powiedziała dziewczyna.
Jestem w ciąży.Tylko, że największym problemem nie jest to, że jestem w ciąży.Pamiętasz jak wyjechaliście do twojej mamy razem z Marco?Zostaliśmy wtedy z Leonem no i tak wyszło, że spędziliśmy ze sobą noc.Rozumiesz?!Jedną noc.I w tą jedną noc akurat musiałam zajść w ciąże.Jestem pewna, że to nie dziecko Diego.Nie spaliśmy ze sobą od około 2-3 miesięcy.Naty wie, że jestem w ciąży.Nie złość się na nią o to, że ci nie powiedziała.Poprosiłam ją o to.Francesca ja nie wiem co robić.Boję się.Błagam cię, nie mów nic Leonowi.
                                                                                                                                 Kocham!
                                                                                                                                      V.
Włoszka siedziała jak sparaliżowana.Jeszcze raz przeczytała list, bo nie mogła uwierzyć w to co się stało.Violetta była w ciąży i to w dodatku z Leonem.Nagle Marco wszedł do pokoju.Dziewczyna natychmiast włożyła list do szafki.
-I kto to?
-Moja mama.Chciała nam jeszcze raz podziękować, że przyjechaliśmy do niej-skłamała.
-To miłe z jej strony.
-Tak, masz rację.
Francesca wiedziała, że nie może nikomu o tym powiedzieć.Nawet Marco.

-Jesteś beznadziejna!-krzyknął Diego kiedy Violetta masowała go.
-Przepraszam Diego,staram się jak mogę.
-Nie możemy nawet uprawiać seksu, bo tobie zachciało się zajść w ciąże.Idiotka!-ponownie krzyknął tym razem uderzając ją w twarz.
-Diego jja,jaa,ja naprawdę nie chciałam-mówiła płacząc.
-Czyli co nie chciałaś mieć ze mną dziecka?!
-Nnie,to,to nie tak.
-Kłamiesz!
-Nie,jja nie kłammie Dieggo,przys.przysięgam.
-Przestań się jąkać!Pocałuj mnie!Zaproszenie mam ci wysłać?!
Szatynka choć niechętnie, zbliżyła się do Diego i pocałowała go.Ten chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie.Wpadł w trans.Dziewczyna nie mogła go od siebie odepchnąć.Mocno złapał ją za nadgarstki uniemożliwiając jej ucieczkę.
-Die,Diego,przes,przestań!-mówiła próbując się wyrwać.Zaczął rozpinać jej sukienkę.Nagle zadzwonił telefon.Mężczyzna podniósł się i wstał, aby odebrać.
-Nie ruszaj się!-powiedział grożąc jej palcem.Kiedy wyszedł szatynka zapięła sukienkę,wzięła torebkę,ubrała buty i na palcach wyszła z domu.Gdy była już poza domem rzuciła się do biegu.Zapłakana biegła przed siebie.Nie wiedziała co robić.Bała się.Tak bardzo się bała.Chciałaby, żeby była tu Fran,Cami,Lu i Naty.Żeby byli tutaj wszyscy.Chciała, żeby on tutaj był.Przytulił ją mocno.Ona wtuliłaby się w niego i mogła poczuć by się bezpiecznie.Jednak życie nie jest tak kolorowe jak się wydaje.Dziewczyna zwolniła.Usłyszała pisk samochodu.Zobaczyła kierowcę.To był Diego.Szatynka stała sparaliżowana.Samochód jechał prosto na nią.Zbliżał się, a ona nie mogła uciec.Nie potrafiła.Później przed oczami miała już tylko ciemność.

Piosenka od autorki
-Leon!-krzyknęła zrozpaczona włoszka przez telefon.
-Fran spokojnie.Co się stało?!
-Violetta.Ona.Ona jest w szpitalu.
-Co?!Gdzie?!
-W Madrycie.Jesteśmy już na lotnisku.Lecimy do niej.
-Fran niedługo będę.
Szatyn złapał kilka swoich ubrań i włożył do walizki.Zapakował jeszcze kilka rzeczy i pojechał na lotnisko.Nie zdążył.Musiał lecieć drugim lotem,który był za 15 minut.Kupił bilet i czekał.Ten czas dłużył się, a szatyn był co raz bardziej zdenerwowany.Kiedy nareszcie wsiadł do samolotu musiał wyłączyć komórkę.Jeszcze przed wyłączeniem jej napisał wiadomość do Fran:
W jakim szpitalu?
Gdy doleciał włączył telefon.Przeczytał nazwę i adres szpitala i ruszył na miejsce.
Po 20 minutach był na miejscu.Wbiegł do szpitala.Zauważył Francescę.
-Fran!-krzyknął i podbiegł do niej.Płakała.Przytulił ją mocno próbując ją uspokoić.-Fran co się stało.Co z nią?-zapytał zaniepokojony.
-Żyje.Lekarze mówią, że będzie dobrze.Przeszła ciężką operację.
-To dlaczego płaczesz?Przecież to dobra wiadomość.Ona żyje.
-Leon.Jest coś o czym, o czym ty nie wiesz,
-Co?
-Ona była w ciąży.
-Jak to?Kiedy?
-Poroniła.
Kiedy szatyn chciał wejść do sali, gdzie leżała, włoszka zatrzymała go.
-Leon to jeszcze nie wszystko.To dziecko.To dziecko było,było twoje.
Leon zamarł.Jego oczy momentalnie zaszkliły się.
-To niemożliwe-powiedział.-Nie,nie to nie może być prawda!
-Leon to było twoje dziecko.
Szatyn kopnął w kosz znajdujący się w zasięgu.Osunął się po ścianie i zaczął płakać.Tak.Leon Verdas płakał.
W szpitalu pojawił się Marco.Wiedział już o wszystkim.Fran powiedziała mu kiedy tutaj jechali.Marco musiał zostawić synów u swojej kuzynki, która mieszka w Madrycie.
-Leon-powiedział podchodząc do niego.-Tak mi przykro-dodał.Reszta wiedziała już,że Violetta była w ciąży i że było to dziecko Leona.Fran choć obiecała, takiej sytuacji nie mogła tego nie wyjawić.
Ludmiła podeszła do zielonookiego i przytuliła go.On wtulił się w nią.Kochała go jak brata.Kiedy byli jeszcze razem łączyła ich silna więź, której nie da się tak utracić.Może nie byli idealną parą, za to byli idealnymi przyjaciółmi.On wtulił się w nią i płakał jak dziecko.

20 minut później.
Został tylko Leon.Marco i Fran musieli iść po swoich synów.Cami i Broduey też poszli.Naty i Maxi ruszyli zaraz po nich.Mieli przyjść jutro z samego rana.Lu musiała wrócić do Buenos Aires, bo Fede źle się czuje.Szatyn siedział na twardym krześle i nerwowo stukał palcami o blat stoliczka.Czekał,czekał na jakieś wiadomości.Chciał ją zobaczyć.Przytulić.To było jego dziecko.Gdyby nie wypadek nie dowiedziałby się o tym.Myślałby,że to dziecko Diego.Nagle zobaczył wściekłego Diego idącego przez korytarz.
-Co ty tutaj robisz?!-zapytał Leona.-Nie masz prawa tutaj być!Violetta to moja narzeczona, pogódź się z tym,że cie zostawiła.
-Teraz zamierzasz o tym pieprzyć?!Teraz kiedy ona o mało nie umarła?!-zapytał podchodząc do niego.Powstrzymywał się żeby nie rzucić się na niego.
-Wyjdź stąd!-krzyknął Diego.
-Nie wyjdę,a wiesz dlaczego?!Bo zależy mi na niej bardziej niż tobie.I nie odpuszczę, nie tym razem.Bo wiem, że ona mnie kocha.
-Odwal się od niej raz na zawsze!
-Bo co?!
-Bo ja tak mówię!-krzyknął Diego.
-Proszę pana niech pan się uspokoi i wyjdzie stąd-powiedział ochroniarz.Wyprowadził Diego z czego Verdas był zadowolony.Jak on może myśleć o takich rzeczach w tej chwili?!Przecież najważniejsze jest jej zdrowie.Lekarz wychodził właśnie z sali pooperacyjnej.
-Przepraszam.
-Tak?
-Będzie można ją zobaczyć?
-Pan jest kimś z rodziny?
-Tak, jestem jej mężem.
-Pana żona jest jeszcze w śpiączce kiedy się obudzi powiadomimy pana.
-Dobrze, dziękuję-powiedział i usiadł.
-A jeszcze jedno-powiedział lekarz.
-Tak?
-Niech pan idzie do domu.Odpocznie pan, a jutro, a właściwie już dziś-powiedział patrząc na zegar.-Wróci pan tutaj.
-Tak, już idę-skłamał.Wcale nie zamierzał się stąd ruszać.Nawet na myśl mu to nie przyszło.Chciał być tutaj z nią.Tylko z nią.
_____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział! :D
Vilu :(
Ale nie martwcie się :D
Życzę miłego czytania! :D
Pozdrawiam! :D
Tini Blanco<3

Ps:Czy tylko u mnie nie ma jeszcze śniegu??? :(





wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział XIII

4 dni później.
Violetta
-Pomożesz mi wybrać i doradzisz.
-Oczywiście, że to zrobię.Dlaczego jesteś taka smutna?
-Nie....po prostu ja...muszę kończyć Fran.Do zobaczenia jutro o 13.00 w galerii.
Rozłączyła się.Słona łza spłynęła po jej bladym policzku.Miała wybierać suknie ślubną.Na myśl o ty, że niedługo zostanie żoną Domingueza robiło jej się niedobrze.Diego wszedł właśnie do sypialni.
-Chodź tu do mnie!-krzyknął i przyciągnął ją do siebie.Dziewczyna dobrze wiedziała o co mu chodzi.
-Pragnę cię!-powiedział i zaczął ją rozbierać.Pocałował ją, a po chwili sam zaczął się rozbierać.Wyszedł na chwilę w szlafroku do kuchni i wziął z stamtąd butelkę whisky.Usiadł na łóżku i nalał sobie do szklanki.
-Możesz się już ułożyć za chwilę zaczniemy-powiedział biorąc kolejny łyk alkoholu.Po 15 minutach Diego skończył pić.Gdy chciał zbliżyć się do szatynki padł nagle i zasnął.Zawsze tak było jak za dużo wypił.Potem nic nie pamiętał.Dziewczyna ściągnęła z niego szlafrok i sama rozebrała się.Wiedziała, że gdy dowie się, że się nie kochali, to skrzywdzi ją i powie, że to jej wina.Ułożyła się obok i zasnęła.Chciała, aby Diego myślał, że spali ze sobą.


Następny dzień.
Z Francescą były już w trzecim salonie.Violetta ubierała właśnie kolejną suknię ślubną.Gdy wyszła z przymierzalni zamarła.W salonie oprócz Fran była Lu,Cami,Naty,Broduey,Maxi , Fede i Andres.
-Zaprosiłam wszystkich, bo stwierdziłam, że będzie nam łatwiej-oznajmiła Fran z uśmiechem.
-Nie wierzę Vilu.Po prostu nie spodziewałam się tego po tobie.Poszłaś na zakupy beze mnie?!-zapytała zdenerwowana Ludmiła.
-Przepraszam Lu, po prostu nie miałam do tego głowy, ale obiecuję, że kiedy drugi raz będę wybierać suknię na pewno ci powiem-palnęła bez namysłu.
-Jak to drugi?-zapytała Natalia.
-Przejęzyczyłam się-powiedziała dziewczyna.
-Vilu ja też jestem tym oburzona!-powiedziała Cami.Z jej ust zaczął wylewać się potok słów.
-Cami,Cami, spokojnie-próbowała ją uspokoić Francesca.Rudowłosa usiadła i założyła ręce ze złości.
-Przepraszam Cami-powiedziała Violetta.
-Nie przepraszaj tylko ubieraj następną, bo ta mi się nie podoba.
Dziewczyna zaśmiała się i ruszyła do przymierzalni.Nie mogła przestać myśleć o Leonie i ich wspólnie spędzonej nocy.Chciałaby, żeby to był ich ślub.Już sobie wyobrażała sobie Leona w garniturze.Westchnęła marząc.
-Już?!-usłyszała krzyk Naty sprowadzający ją do rzeczywistości.
-Tak,tak.
Dziewczyna ubrała suknię i ruszyła do swoich przyjaciół.
-O boże!-krzyknęły wszystkie naraz.-Wyglądasz cudownie-powiedziała Fran, widząc, że reszta nie mogła wydusić z siebie słowa.
-Sembri una principessa!-powiedział Federico używając swojego języka.
-Możesz jaśniej Federico?!-zapytał Maxi nic nie rozumiejąc.-No właśnie-poparł go Andres i Broduey.
-Powiedziałem, że wygląda jak księżniczka.
-Aaaa-powiedzieli chórem.
Dziewczyna odwróciła się do ogromnego lustra.Dziwiła się, że nie ma Leona, ale później stwierdziła, że to dobrze, bo nie chce go już ranić.Co ma mu powiedzieć?!Sory Leon, przespaliśmy się, ale ja wychodzę za mąż i to koniec?!Dziewczyna w lustrze zobaczyła jak drzwi do salonu otwierają się.Stanął w nich Leon.Gdy zobaczył ją jego mina, była, była smutna i przygnębiona.Violetta odwróciła się przodem do nich i uśmiechnęła się blado do Leona.
-Hej.Przepraszam za spóźnienie-powiedział lekko zdyszany.
-Siema stary!-krzyknął Maxi i Federico.
-Leon!-krzyknęła Cami.-Nareszcie jesteś-dodała Fran.-Już się martwiliśmy-dopowiedział Federico.
Leon usiadł obok chłopaków.Nastąpiła ta niezręczna cisza, która wypełniona była jedynie tykaniem zegara.Oboje równocześnie spojrzeli na siebie.Ten kontakt wzrokowy mógłby trwać wieczność.Nie trzeba było im słów.Rozumieli się bez nich.
-Przymierzasz jakieś inne?-zapytała Fran widząc narastającą wciąż ciszę.
-Tak przymierzę jeszcze coś, ale myślę, że kupię tą-powiedziała jeszcze raz odwracając się do lustra.Znów spotkała się ze spojrzeniem Leona w lustrze.Uśmiechnął się lekko, a ona to odwzajemniła.Spuściła głowę, aby nikt nie widział, że płaczę i weszła do przymierzalni, aby ubrać kolejną suknię ślubną.


Verdas od początku wiedział, że to nie jest dobry pomysł,aby tam przychodził.Kochał ją i nie mógł nic zrobić.Ma patrzeć jak mówią sobie tak?!Jak szczęśliwa wybiera suknię ślubną?!Myślał, że po ich wspólnej nocy coś się zmieni, a jednak...Wyznał jej co do niej czuję jednak ona nie powiedziała mu nic.Nie wiedział na czym polega ich relacja.Przyjaźń?!Przyjaciele nie chodzą ze sobą do łóżka!Kochankowie?!Nienawidził tego słowa.Sam już nie wiedział, co ma o tym myśleć.


-Co tam u ciebie i Maxiego?-zapytała Violetta popijającą kawę Naty.Siedziały właśnie u Naty w domu i rozmawiały na przeróżne tematy.
-Wszystko w porządku, jesteśmy szczęśliwi.Nie wiem co bym bez niego zrobiła.Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego-mówiła z entuzjazmem.Nagle Violetta wybiegła do łazienki bez słowa.
-Violetta!Vilu wszystko w porządku?!-zapytała Naty.Gdy Naty weszła do łazienki dziewczyna siedziała na podłodze.
-Wszystko w porządku, po prostu od pewnego czasu mam mdłości i wymiotuję.To na pewno jakieś zatrucie.
-Na pewno?
-O co ci chodzi?
-Może ty jesteś w ciąży?
-Błagam cię Naty.
Naty wyszła z łazienki  i wróciła z dwoma małymi pudełeczkami.
-Masz-powiedziała.-To testy ciążowe.Zrób dwa, żeby mieć pewność.
-Naty nie jestem w ciąży!I w ogóle ty trzymasz testy ciążowe w domu?!
-Ostatnio robiłam, ale wynik był negatywny.Zrób to proszę-powiedziała wychodząc z łazienki.

Violetta wyszła właśnie z łazienki.Była zapłakana.
-Vilu co się stało?
-Jestem w ciąży-powiedziała załamana.
-To wspaniale!Diego na pewno się ucieszy.
Naty nie wiedziała jednak pewnych rzeczy.Szatynka wiedziała, że to dziecko nie jest Diego.Nie kochali się od około dwóch, trzech miesięcy.
-Naty, nie powiesz o tym nikomu?-zapytała ją Violetta.
-Nie, ale
-Obiecujesz?-przerwała jej.
-Obiecuję.


-Diego, ja,ja jestem w ciąży.
-Z kim?!-zapytał wściekły.
-Wiesz, że z nikim innym nie sypiam.
-Wszystko psujesz!Mieliśmy mieć ślub, a teraz jak ja pójdę z taką grubą beczką do ślubu?!Pomyślałaś o tym?!
-Przepraszam Diego, ale to po części twoja wina.
-Ty suko!-krzyknął i uderzył ją.-Jak śmiesz?!Nie mało ci, że wszystko niszczysz?!
Violetta dobrze wykorzystała fakt, że Diego upił się wtedy i zasnął.Gdyby wtedy tak się nie stało, domyśliłby się, że nie spali ze sobą i to nie może być jego dziecko.
-Wyjeżdżamy.
-Dokąd?
-Do Madrytu.Nie chcę, aby badali cię jacyś obcy lekarze.Zostaniemy tam, aż do porodu.
-Diego, ale
-Nie ma żadnego ale!-krzyknął.-Jedziemy jutro więc spakuj się.
Dziewczyna wysłała sms do Fran, że jadą z Diego na urlop.Nie mogła jej powiedzieć, że jest w ciąży.Wiedziała,że niedługo potem wszyscy się o tym dowiedzą, a także Leon, którego i tak już wystarczająco zraniła.Poza tym, bała się, że pomyśli, że to jego dziecko, chociaż miałby rację.Jak to Verdas ma w zwyczaju.
_________________________________________________________________________________
Kolejny rozdział...
Wiem beznadziejny i krótki,ale następny będzie mam nadzieję lepszy.
Zaskoczeni?!
Vilu jest w ciąży z Leonem! :D
Aaaaaaa!
Mam pytanie.
Czy tylko ja uważam, że Gery i Alex to najbardziej denerwujące osoby na świecie?
Życzę miłego czytania! <3
Tini Blanco<3




Example 3