środa, 18 lutego 2015

Rozdział XVII

Rozdział dedykuję Zosi Strzesak... ^^
Za to,że po prostu jesteś...
___________________________________________________________________
2 godziny później
-Przepraszam, ale nie miałam, nie miałam gdzie iść-powiedziała stojąc przed drzwiami domu szatyna.
-Myślałem, że wyjechałaś-powiedział zdziwiony.
-Nie, nie wyjechałam.Zrozumiałam, że nie mogę uciekać od tych wszystkich problemów.Muszę je, muszę je zwalczyć i dlatego wróciłam-wyjaśniła niepewnie.
-Czyli, że ja jestem problemem, który musisz zwalczyć?-zapytał.
-Nie,nie źle mnie zrozumiałeś.
To ja może lepiej pójdę-powiedziała po chwili niezręcznej ciszy i zawróciła w stronę samochodu.Szatyn momentalnie chwycił jej rękę.
-Zostań.Nie chciałem, żebyś była na mnie zła.Wejdź-powiedział szerzej otwierając dębowe drzwi.
-Dziękuję-lekko uśmiechnęła się po czym przeszła przez próg ciągnąc za sobą turkusową walizkę.
Postawiła walizkę obok wieszaka i zdjęła płaszcz.Nieśmiało stanęła na środku salonu.Czuła się nieswojo.Zielonooki podszedł do niej i wziął ją za rękę.
-Spójrz na mnie-powiedział troskliwie podnosząc jej podbródek.Szatynka nie chciała spojrzeć w jego oczy.Rozglądała się po salonie, aby uniknąć jego wzroku.Samotna łza spłynęła po jej policzku.
-Nie płacz-powiedział delikatnie ocierając ją.-Co się stało?-zapytał.
-Nic, po prostu nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim-oznajmiła nadal nie patrząc w jego zielone oczy.
-Vilu nie jesteś sama słyszysz?-zapytał troskliwie.Szatynka odważyła się i spojrzała w jego oczy.Delikatnie kiwnęła głową na tak.Wiedziała, że on zawsze jej pomoże.Kochał ją i ona go też więc w czym był problem?Otóż szatynka nie umiała sobie uświadomić tego, że nareszcie może żyć normalnie.Bez żadnych problemów, bez znęcającego się nad nią chłopaka.Mogła teraz robić, co jej się żywnie podobało jednak to było jeszcze dla niej za wcześnie, aby sobie to wszystko uświadomić.

1 dzień później
-Hej-usłyszała szatynka przechodząc obok kawiarni.Odwróciła się i zobaczyła atrakcyjną blondynkę.Tą samą, która pracuje w studio i tą samą,która przyszła z Leonem na kolację.Rozejrzała się wciąż nie będąc pewną czy te słowa były skierowane do niej.
-Hej-odpowiedziała nieśmiało.
-Może usiądziesz ?-zapytała.
-Chętnie-skłamała.Usiadła w wygodnym, kremowym fotelu na przeciwko blondynki.
-Kathy-powiedziała wyciągając rękę do szatynki.
-Violetta-uścisnęła jej dłoń.
-Leon dużo mi o tobie opowiadał-wyznała Kathy.
-Naprawdę?Co, co o mnie opowiadał?-zapytała nieśmiało.
-Wszystko.
-Jak,jak to wszystko?!-zapytała niespokojna.
-Napijesz się czegoś?-zmieniła temat.
-Tak,napiję się kawy.
-Przepraszam, czy możemy zamówić jeszcze jedną kawę?-zapytała Kathy kelnera, który przechodził właśnie obok ich stolika.
-Tak oczywiście-powiedział i ruszył w głąb kawiarni w celu przyniesienia zamówionego napoju.
-Więc mówiłaś, że Leon opowiadał ci o mnie wszystko?-zapytała szatynka.
-Tak.
-Co dokładnie?-zapytała niespokojna.
-Oto zamówiona kawa-powiedział mężczyzna stawiając przed brązowooką filiżankę czarnej kawy.
-Dziękuję-uśmiechnęła się do niego.-Co dokładnie?-zapytała ponownie biorąc  łyk kawy do ust.
-Spokojnie nie mówił mi, co robiliście w tym łóżku-wyznała blondynka.Szatynka zakrztusiła się czarną cieczą, która znajdowała się w jej ustach.Z trudem złapała powietrze, aby po chwili całkowicie się uspokoić.
-Wszystko okej?-zapytała niebieskooka.
-Ta,tak-odpowiedziała niepewnie.-Jesteście ze sobą blisko prawda?-zapytała po czym spuściła nieśmiało głowę.
-Ta,czekaj.Czy ty myślisz, że ja i Leon?-zapytała, a kiedy zobaczyła, że szatynka lekko kiwnęła głową na tak wybuchnęła śmiechem.
-Wyjaśnijmy sobie coś.Pomiędzy mną, a nim jest tylko i wyłącznie przyjaźń rozumiesz?-zapytała.
-Tak, rozumiem, ale
-Nie ma żadnego ale.Prawda kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy pocałowaliśmy się, ale Leon przerwał ten pocałunek i już nigdy do tego nie wróciliśmy i nigdy do tego nie wrócimy jasne?Poza tym to było jeszcze jak ty mieszkałaś w Madrycie.
-Przepraszam, jestem głupia.
-Nie jesteś.On cię kocha.Bardzo kocha.
-Skąd wiesz?
-Mówił mi, a poza tym to widać do cholery.Sposób w jaki na ciebie patrzy, to jak się przy tobie zachowuje.Violetta on cię kocha.Nie powiedziałam ci dlaczego przerwał wtedy ten pocałunek.
-Dlaczego?
-Bo nie mógł o tobie zapomnieć.

Zielonooki wyjął kluczyki ze stacyjki dwukołowego pojazdu po czym zdjął kask i delikatnie przeczesał włosy ręką.Z domu wydobywała się głośna muzyka, co zdziwiło go.Wszedł do środka i ruszył do salonu.Wprost zamurowało go, kiedy zobaczył Kathy i Violette, które bawiły się w najlepsze.
Tańczyły i podśpiewywały,a raczej krzyczały próbując śpiewać do piosenki, która właśnie leciała w radiu.Dopiero kiedy szatyn wyłączył odtwarzacz zauważyły go.
-Le,leon!-krzyknęła Kathy.-Ta,tak dawno cię nie, nie widzia,widziałam-wydusiła.
-Wy,wy się znacie?-zapytał pokazując raz na jedną, a raz na drugą.
-Dzi,dziś się pozn,poznałyśmy?-zapytała Violetta.-Ta,tak-odpowiedziała Kathy.
-Ja,ja już,pój,pójdę-wydusiła Kathy biorąc bluzę do ręki.-Vio,Violetta pamiętaj,co, co ci mówi,mówiłam.Wi,widzimy się jut,jutro o 13:00 tak?
-No,no jasne-powiedziała.
-Odwiozę cię do domu-zaproponował szatyn.
-Ni,nie zamó,zamówię taksówkę.Ty,ty zaj,zajmij się ni,nią-powiedziała wskazując szatynkę, która nadal tańczyła.Po chwili zniknęła za drzwiami zostawiając ich zupełnie samych.
-Leo,Leon cho,chodź tutaj-powiedziała podchodząc do niego.
-Jesteś kompletnie pijana-zaśmiał się wyczuwając zapach alkoholu wydobywający się z jej ust.
-Co?!Wca,wcale, że ni,nie-wydukała.-Le,Leon?
-Tak?
-Ko,kocham cię-powiedziała zarzucając ręce na szyję chłopaka.Zielonooki zaśmiał się po czym wziął ją na ręce.
-Szy,szybki jest,jesteś-zaśmiała się.Leon zaniósł ją do sypialni i delikatnie położył na łóżku.Kiedy chciał odchodzić szatynka złapała go za kołnierzyk koszuli i delikatnie przyciągnęła do siebie.
-Ni,nie zostaw,zostawiaj mnie samej.Cho,chodź tu do mnie-powiedziała.Chciała go pocałować jednak ten uniemożliwił jej to odsuwając się od niej.
-Śpij-powiedział.Nie chciał robić niczego wbrew jej woli.Wiedział, że trzeźwa zachowałaby się kompletnie inaczej i nie mógł tak po prostu tego wykorzystać.

1 dzień później
-Dzień dobry-powiedział szatyn, kiedy brązowooka weszła do kuchni.
-Hej-odpowiedziała rozespana.Delikatnie przyłożyła rękę do głowy.Duża ilość alkoholu, którą wczoraj wypiła dawała się we znaki.
-Boli głowa?-zapytał podchodząc do niej ze szklanką wody i tabletką przeciwbólową.
-Bardzo.Co się wczoraj stało?-zapytała siadając na krześle przy stole.
-Razem z Kathy urządziłyście sobie tutaj imprezę.
-Imprezę?
-Tak.
-Z Kathy?
-Tak, mnie też to zdziwiło-zaśmiał się.
-Nic z wczoraj nie pamiętam-wyznała.
-Nic, a nic?
-Nie, a coś powinnam pamiętać?-zapytała zdziwiona.
-Nie,nic-skłamał.
-Na pewno?
-Tak.Właśnie miałem ci mówić, że umówiłaś się z Kathy-zmienił temat.
-Serio?
-Serio,serio.
-Kiedy i gdzie?
-Za godzinę w jej domu-powiedział patrząc na zegar znajdujący się obok lodówki.
-Cholera przecież ja nawet nie wiem, gdzie ona mieszka-bąknęła szatynka.
-Spokojnie ja wiem.Odwiozę cię tam.
-Skąd wiesz, gdzie ona mieszka?-zapytała lekko zazdrosna.
-Bo byłem u niej już nie raz-wyjaśnił siadając obok brązowookiej.
-Po co?-zapytała.
-No wiesz, to moja przyjaciółka.Rozmawiamy ze sobą i spotykamy się jak przyjaciele-odpowiedział.
-Tylko przyjaciele?
-Czy ty piszesz książkę?
-Przepraszam, nie powinnam cię tak o to wypytywać.
-To miłe.
-Co jest miłe?
-To, że jesteś zazdrosna o Kathy.
-Ja zazdrosna?!Leon błagam cię!-zaśmiała się próbując ukryć swoją zazdrość.
-Nie jesteś zazdrosna?
-Nie, to chyba oczywiste-powiedziała pewna siebie.
-Uff, to dobrze.A właśnie zapomniałem ci powiedzieć, że wychodzę dziś wieczorem.
-Gdzie?-zapytała.-Jeśli mogę oczywiście wiedzieć-dodała.
-Umówiłem się z taką jedną-skłamał.
-Aha-odpowiedziała spuszczając głowę w dół.
-Zjesz coś?-zapytał podchodząc do lodówki.
-Ładna jest chociaż?-zmieniła temat.
-No wiesz, blodnynka,długie nogi i wiesz ona,ma,ma w sobie coś wyjątkowego-powiedział z entuzjazmem.
-Mogłam nie pytać-szepnęła.
-Mówiłaś coś?-zapytał.
-Nie,nie-skłamała.
Podniosła się z krzesła i ruszyła na górę, aby przygotować się do spotkania z Kathy.
-A śniadanie?-usłyszała kiedy była już na schodach.
-Zjem u Kathy-prychnęła.Była na niego wściekła, chociaż była też wściekła na siebie za to, że nie umiała mu powiedzieć, co tak naprawdę do niego czuję.


-Tak ci powiedział?-zapytała biorąc różową słomkę do ust.
-Tak, nie wierzę, że on się z nią umówił-powiedziała załamana.
-Dziwisz mu się?-zapytała.
-Jak to?
-Sory, ale jak facet ma zauważyć, że go kochasz?Jeśli mu tego po prostu nie powiesz to on się nie domyśli.Taka już ich natura.
-No, ale jak ja mam mu to powiedzieć?
-Boże z wami to jak z dziećmi, w ogóle nie umiecie się dogadać.No,a jak możesz mu to powiedzieć?
-Kocham cię?-zapytała niepewnie.
-Tak, najlepiej bez owijania w bawełnę, bo inaczej możesz go trochę wystraszyć.Chociaż nie, Leon jest inny niż reszta.On,on umie rozmawiać o uczuciach nie to, co inni.
-A jak mnie wyśmieje?-zapytała zdenerwowana.
-Leon?Violetta błagam cię, on czuje to samo, co ty-wyjaśniła niebieskooka.
-Tak myślisz?-zapytała.
-Ja tak nie myślę, ja to po prostu wiem.
-Jesteś jakimś psychologiem czy coś?
-Gdybym ci powiedziała jaką mam pracę nie jestem pewna czy byś się nie wystraszyła, więc może lepiej o tym na razie nie mówmy okej?
-Okej.
-To, co?Castillo rusza do akcji?
-Trzymaj kciuki Kathy.


-Leon?-zapytała kiedy weszła do salonu.
-Tak?-zapytał.Dopiero teraz zauważyła, że siedzi na sofie.Kiedy go zobaczyła cała jej odwaga, gdzieś zniknęła.
-Ja,ja źle się czuję-skłamała.
-Co się stało?-zapytał zaniepokojony podchodząc do niej.
-Nic, po prostu od samego rana jakoś mi tak słabo-powiedziała jakby niepewna swojej wypowiedzi.
-Połóż się, zaparzę ci herbaty-zaproponował.Szatynka ułożyła się wygodnie na sofie i okryła czerwonym kocem.
-Zmierz temperaturę-powiedział podając jej termometr.
-Leon zaczekaj-powiedziała nagle.Wiedziała, że nie może go okłamywać.To nie miało najmniejszego sensu.On na to nie zasługiwał.
-Tak?-zapytał.
-Nie jestem chora.Nie chciałam po prostu, żebyś szedł na tą randkę-wyjaśniła smutna.Zielonooki zaśmiał się.
-Dlaczego się śmiejesz?Wiem, że źle zrobiłam, ale nie musisz się ze mnie naśmiewać-powiedziała przygnębiona.
-Nie śmieję się z ciebie.Ty jeszcze nic nie zroozumiałaś?
-Jak to?-zapytała.
-Nie ma żadnej dziewczyny.Zmyśliłem to, żebyś była zazdrosna.
-Co zrobiiłeś?!-zapytała wściekła podchodząc do niego.
-A ty to, co?Ty też udawałaś, że jesteś chora.
-No, ale
-Nie ma żadnego, ale.Oboje jesteśmy winni.
-No okej-zaśmiała się.
-Przynajmniej udowodniłem, że jesteś zazdrosna-powiedział dumny z siebie.
-Kocham cię-powiedziała nagle.Zielonooki uśmiechnął się do niej.
-Ja ciebie też-odpowiedział.Po chwili zmniejszył odległość pomiędzy nimi i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.Szatynka pogłębiła go i zamieniła na bardziej namiętny.Chywcił ją za rękę i usiadł na sofie, a ona usiadła na nim okrakiem nadal nie przerywając pocałunku.Szatynka zaczęła odpinać guziki koszuli zielonookiego, a on delikatnie masował jej plecy pod bluzką sprawiając jej tym przyjemność.Kiedy deliktanie przygryzała skórę jego szyi jęknął, co sprawiło, że dziewczyna zaśmiała się.Ten zamiast spytać, o co chodzi pocałował ją chcąc przekazać jej w tym pocałunku całą tęsknotę i swoją miłość do niej.
-Violetta?-przerwał nagle.
-Tak?
-Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
-O niczym innym nie marzę-uśmiechnęła się po czym ponownie go pocałowała.Po chwili delikatnie muskał ustami jej szyję podczas kiedy ona próbowała uporać się z jego paskiem od spodni.
Widząc jej zakłopotanie szatyn pomógł jej go odpiąć.Wziął ją na ręcę i zaniósł do sypialni na górę.To, co tam się działo, zostawią już dla siebie.
_________________________________________________________________________________
Tak, tak właśnie wstawiłam rozdział ^^
Jak zauważycie jest już skomentowany przez niektórych, ponieważ kiedy tamten się usunął komenatrze nadal po nim pozostały.
Tak trochę śmiechowo, no ale cóż ja na to poradzę :)
Wrażenia po wycieczce?
Aaaaa! :D
Wiem jedno.Takiej klasy jak mam teraz już nigdy nie będę miała :(
Ubóstwiam ich! ^^
No, ale nie będę już tutaj przedłużać.
Jak widzicie rozdział jest zadedykowany ^^
Następna dedykacja dla .....?
Ja już wiem dla kogo ^^
Leonetta się zeszła!! :D
Ooooooo jak super!
Jeej cieszę się jak głupia ^^
A co do tego fragmentu ostatniego to nie bądźcie na mnie źli za to...po prostu nie umiem opisywać takich scen.
Życzę miłego czytania! <3
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. AAAAA!!!!!!! Czymże zasłużyłam? ;D No dobra. Dedykacja.... Dla mnie ^^ Dziękuję kochana ;D Dobra, już. No więc, cieszę się jak głupek, również dlatego, że rozdział pojawił się tutaj. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Naprawdę myślałam, że Viola wyjedzie. I ta przyjaźń między Violą i Kathy... Co do końcówki, to wcale, a wcale nie mam ci tego za złe ^^ Dobrze jest tak jak jest. Nie mogę się doczekać kiedy wcielisz swój niecny plan w życie. Mam nadzieję, że Diegunio mocno dostanie po mordzie ;D Rozdział jak zawsze wspaniały, z niecierpliwością czekam na nexta i jeszcze raz kłaiam się nisko w podziękowaniu za dedyk^^

      Usuń
  2. Zajęte dla Madzi ^^
    Kochana ja nadal wierzę, że wrócisz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cudo
      Wreszcie Leonetta
      Polubilam Kathy
      Emanuje taka pozytywna energia xd
      Dobrze ze Violet nie wyjechala
      Imprezka :D
      Niech Vilu powie mu prawde
      Czekam :3

      Usuń
  4. Świetny rozdzialink. Po prostu Genialny. Życzę weny i czekam na next.
    Zapraszam do mnie - violetta-nasza-magiczna.blogspot.com

    Pozdrawiam Sandra<33

    OdpowiedzUsuń

Example 3