poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział XIV

Tydzień później
Szatyn zadzwonił do drzwi.Czekał, aż ktoś otworzy mu jednak nikt mu nie otworzył.Zadzwonił drugi raz jednak bez zmian.Trzeci raz.Nic.Nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.Wyciągnął telefon i wybrał numer do Włoszki.
-Fran?Nie wiesz, gdzie jest Violetta?
-Wyjechała z Diego na urlop.
-Jak to wyjechała?!
-Nie mówiła ci nic?
-Nie.
Szatyn rozłączył się.Ze złości rzucił komórką o chodnik.Urządzenie roztrzaskało się z hukiem.
Nie powiedziała mu,że wyjeżdża i po prostu wyjechała?Tak bez słowa?Leon nie pracował  na razie w studio.Były wakacje.Nie miał nic do zrobienia.Postanowił iść do Federico, bo kto lepiej go zrozumie jak nie jego najlepszy przyjaciel?Zadzwonił do drzwi, gdzie mieszkali Federico i Ludmiła.
Drzwi otworzyły się,a w nich stał uśmiechnięty Federico.
-Siema stary!-krzyknął.
-Cześć.
-Wejdź.
-Jest Ludmiła?
-Nie,nie ma.Pojechała do swojej mamy na tydzień.
-W sumie to nawet lepiej.
-Czemu?
-Muszę z kimś pogadać.
-Chcesz coś do picia?
-Nie dzięki.
-Siadaj i opowiadaj.
-Wiedziałeś o tym, że Violetta wyjechała z Diego?
-Co?Jak to wyjechała?
-Byłem u nich, ale nie było ich w domu więc zadzwoniłem do Fran i powiedziała mi, że Violetta i Diego wyjechali na urlop.
-Niemożliwe przecież znasz Violettę, nie zrobiłaby czegoś takiego.
-Już raz tak zrobiła.Co miałoby jej przeszkodzić tym razem?
-Gdy wróci na pewno wszystko się wyjaśni.W ogóle co ty tak się nią ostatnio zacząłeś interesować?
-Zawsze się nią interesowałem i kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć.
-Nie, nie o to mi chodzi.Ostatnio byłeś jakiś taki skryty i tajemniczy.Mogę wiedzieć o co chodzi?
-Że niby ja?!Błagam cię Federico.
-Leon, znam cię.
-Sory, ale spieszę się.Lecę do Kathy.
-Unikasz tematu Leon.
-Federico spieszę się.Pogadamy innym razem.

-Fran przyszedł jakiś list do ciebie-oznajmił Marco wchodząc do gabinetu włoszki.
-Od kogo?
-Nie mam pojęcia-powiedział i podał jej list.
-Idę do dzieci jakby co, to zawołaj mnie okej?
-Okej-odpowiedziała.Kiedy jej mąż wyszedł z pomieszczenia od razu zabrała się za rozpakowywanie listu.Otworzyła go i zaczęła czytać.
                                                                Kochana Fran!
Chciałabym cię przeprosić, że wyjechałam bez słowa i napisałam ci tylko wiadomość, że jedziemy z Diego na urlop do Madrytu.Muszę ci coś powiedzieć, ale musisz obiecać, że nikomu tego nie powiesz.Obiecujesz?
-Obiecuję-powiedziała dziewczyna.
Jestem w ciąży.Tylko, że największym problemem nie jest to, że jestem w ciąży.Pamiętasz jak wyjechaliście do twojej mamy razem z Marco?Zostaliśmy wtedy z Leonem no i tak wyszło, że spędziliśmy ze sobą noc.Rozumiesz?!Jedną noc.I w tą jedną noc akurat musiałam zajść w ciąże.Jestem pewna, że to nie dziecko Diego.Nie spaliśmy ze sobą od około 2-3 miesięcy.Naty wie, że jestem w ciąży.Nie złość się na nią o to, że ci nie powiedziała.Poprosiłam ją o to.Francesca ja nie wiem co robić.Boję się.Błagam cię, nie mów nic Leonowi.
                                                                                                                                 Kocham!
                                                                                                                                      V.
Włoszka siedziała jak sparaliżowana.Jeszcze raz przeczytała list, bo nie mogła uwierzyć w to co się stało.Violetta była w ciąży i to w dodatku z Leonem.Nagle Marco wszedł do pokoju.Dziewczyna natychmiast włożyła list do szafki.
-I kto to?
-Moja mama.Chciała nam jeszcze raz podziękować, że przyjechaliśmy do niej-skłamała.
-To miłe z jej strony.
-Tak, masz rację.
Francesca wiedziała, że nie może nikomu o tym powiedzieć.Nawet Marco.

-Jesteś beznadziejna!-krzyknął Diego kiedy Violetta masowała go.
-Przepraszam Diego,staram się jak mogę.
-Nie możemy nawet uprawiać seksu, bo tobie zachciało się zajść w ciąże.Idiotka!-ponownie krzyknął tym razem uderzając ją w twarz.
-Diego jja,jaa,ja naprawdę nie chciałam-mówiła płacząc.
-Czyli co nie chciałaś mieć ze mną dziecka?!
-Nnie,to,to nie tak.
-Kłamiesz!
-Nie,jja nie kłammie Dieggo,przys.przysięgam.
-Przestań się jąkać!Pocałuj mnie!Zaproszenie mam ci wysłać?!
Szatynka choć niechętnie, zbliżyła się do Diego i pocałowała go.Ten chwycił ją w talii i przyciągnął do siebie.Wpadł w trans.Dziewczyna nie mogła go od siebie odepchnąć.Mocno złapał ją za nadgarstki uniemożliwiając jej ucieczkę.
-Die,Diego,przes,przestań!-mówiła próbując się wyrwać.Zaczął rozpinać jej sukienkę.Nagle zadzwonił telefon.Mężczyzna podniósł się i wstał, aby odebrać.
-Nie ruszaj się!-powiedział grożąc jej palcem.Kiedy wyszedł szatynka zapięła sukienkę,wzięła torebkę,ubrała buty i na palcach wyszła z domu.Gdy była już poza domem rzuciła się do biegu.Zapłakana biegła przed siebie.Nie wiedziała co robić.Bała się.Tak bardzo się bała.Chciałaby, żeby była tu Fran,Cami,Lu i Naty.Żeby byli tutaj wszyscy.Chciała, żeby on tutaj był.Przytulił ją mocno.Ona wtuliłaby się w niego i mogła poczuć by się bezpiecznie.Jednak życie nie jest tak kolorowe jak się wydaje.Dziewczyna zwolniła.Usłyszała pisk samochodu.Zobaczyła kierowcę.To był Diego.Szatynka stała sparaliżowana.Samochód jechał prosto na nią.Zbliżał się, a ona nie mogła uciec.Nie potrafiła.Później przed oczami miała już tylko ciemność.

Piosenka od autorki
-Leon!-krzyknęła zrozpaczona włoszka przez telefon.
-Fran spokojnie.Co się stało?!
-Violetta.Ona.Ona jest w szpitalu.
-Co?!Gdzie?!
-W Madrycie.Jesteśmy już na lotnisku.Lecimy do niej.
-Fran niedługo będę.
Szatyn złapał kilka swoich ubrań i włożył do walizki.Zapakował jeszcze kilka rzeczy i pojechał na lotnisko.Nie zdążył.Musiał lecieć drugim lotem,który był za 15 minut.Kupił bilet i czekał.Ten czas dłużył się, a szatyn był co raz bardziej zdenerwowany.Kiedy nareszcie wsiadł do samolotu musiał wyłączyć komórkę.Jeszcze przed wyłączeniem jej napisał wiadomość do Fran:
W jakim szpitalu?
Gdy doleciał włączył telefon.Przeczytał nazwę i adres szpitala i ruszył na miejsce.
Po 20 minutach był na miejscu.Wbiegł do szpitala.Zauważył Francescę.
-Fran!-krzyknął i podbiegł do niej.Płakała.Przytulił ją mocno próbując ją uspokoić.-Fran co się stało.Co z nią?-zapytał zaniepokojony.
-Żyje.Lekarze mówią, że będzie dobrze.Przeszła ciężką operację.
-To dlaczego płaczesz?Przecież to dobra wiadomość.Ona żyje.
-Leon.Jest coś o czym, o czym ty nie wiesz,
-Co?
-Ona była w ciąży.
-Jak to?Kiedy?
-Poroniła.
Kiedy szatyn chciał wejść do sali, gdzie leżała, włoszka zatrzymała go.
-Leon to jeszcze nie wszystko.To dziecko.To dziecko było,było twoje.
Leon zamarł.Jego oczy momentalnie zaszkliły się.
-To niemożliwe-powiedział.-Nie,nie to nie może być prawda!
-Leon to było twoje dziecko.
Szatyn kopnął w kosz znajdujący się w zasięgu.Osunął się po ścianie i zaczął płakać.Tak.Leon Verdas płakał.
W szpitalu pojawił się Marco.Wiedział już o wszystkim.Fran powiedziała mu kiedy tutaj jechali.Marco musiał zostawić synów u swojej kuzynki, która mieszka w Madrycie.
-Leon-powiedział podchodząc do niego.-Tak mi przykro-dodał.Reszta wiedziała już,że Violetta była w ciąży i że było to dziecko Leona.Fran choć obiecała, takiej sytuacji nie mogła tego nie wyjawić.
Ludmiła podeszła do zielonookiego i przytuliła go.On wtulił się w nią.Kochała go jak brata.Kiedy byli jeszcze razem łączyła ich silna więź, której nie da się tak utracić.Może nie byli idealną parą, za to byli idealnymi przyjaciółmi.On wtulił się w nią i płakał jak dziecko.

20 minut później.
Został tylko Leon.Marco i Fran musieli iść po swoich synów.Cami i Broduey też poszli.Naty i Maxi ruszyli zaraz po nich.Mieli przyjść jutro z samego rana.Lu musiała wrócić do Buenos Aires, bo Fede źle się czuje.Szatyn siedział na twardym krześle i nerwowo stukał palcami o blat stoliczka.Czekał,czekał na jakieś wiadomości.Chciał ją zobaczyć.Przytulić.To było jego dziecko.Gdyby nie wypadek nie dowiedziałby się o tym.Myślałby,że to dziecko Diego.Nagle zobaczył wściekłego Diego idącego przez korytarz.
-Co ty tutaj robisz?!-zapytał Leona.-Nie masz prawa tutaj być!Violetta to moja narzeczona, pogódź się z tym,że cie zostawiła.
-Teraz zamierzasz o tym pieprzyć?!Teraz kiedy ona o mało nie umarła?!-zapytał podchodząc do niego.Powstrzymywał się żeby nie rzucić się na niego.
-Wyjdź stąd!-krzyknął Diego.
-Nie wyjdę,a wiesz dlaczego?!Bo zależy mi na niej bardziej niż tobie.I nie odpuszczę, nie tym razem.Bo wiem, że ona mnie kocha.
-Odwal się od niej raz na zawsze!
-Bo co?!
-Bo ja tak mówię!-krzyknął Diego.
-Proszę pana niech pan się uspokoi i wyjdzie stąd-powiedział ochroniarz.Wyprowadził Diego z czego Verdas był zadowolony.Jak on może myśleć o takich rzeczach w tej chwili?!Przecież najważniejsze jest jej zdrowie.Lekarz wychodził właśnie z sali pooperacyjnej.
-Przepraszam.
-Tak?
-Będzie można ją zobaczyć?
-Pan jest kimś z rodziny?
-Tak, jestem jej mężem.
-Pana żona jest jeszcze w śpiączce kiedy się obudzi powiadomimy pana.
-Dobrze, dziękuję-powiedział i usiadł.
-A jeszcze jedno-powiedział lekarz.
-Tak?
-Niech pan idzie do domu.Odpocznie pan, a jutro, a właściwie już dziś-powiedział patrząc na zegar.-Wróci pan tutaj.
-Tak, już idę-skłamał.Wcale nie zamierzał się stąd ruszać.Nawet na myśl mu to nie przyszło.Chciał być tutaj z nią.Tylko z nią.
_____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział! :D
Vilu :(
Ale nie martwcie się :D
Życzę miłego czytania! :D
Pozdrawiam! :D
Tini Blanco<3

Ps:Czy tylko u mnie nie ma jeszcze śniegu??? :(





4 komentarze:

  1. Cudowny :*
    U mnie też nie ma śniegu :(
    Kiedy Leonetta ???
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite. W tym opowieadaniu jest tyle emocji, bólu... Nareszcie coś porządnego. Oglądam Violettę, choć mam 16 lat i nie wstydzę się tego. A ta opowieść naprawdę trafia do serca. W innych opowiadach aż się roi od słodyczy. A to jest takie prawdziwe. I nie jest to napisane ręką 10-latka. Wiem, że nie wypada, ale zapytam, ile masz lat? Bo napisać coś takiego... Jesteś urodzoną pisarką. Nie mogę się doczekać na następny rozdział. Bardzo mnie to dziwi że jest tu tak mało komentarzy. Ludzie komentujcie! To naprawdę pomaga. To najlepsza, jeśli mogę to tak ująć, opowieść jaką kiedykolwiek czytałam. Przebijasz Akademię Wampirów, Pamiętniki Wampirów, Igrzyska Śmierci i wiele innych książek które czytałam. A wiesz mam ich na kącie z 60. I nie mam tu na myśli książek z serii "Plastusiowy Pamiętnik". Ukłony w twoją stronę, i nie mogę się doczekać następnego. Naprawdę, szacun.

    -Zośka (twoja największa fanka ;D)

    OdpowiedzUsuń

Example 3