Przepraszam...wiem, że zawaliłam....znowu.
Obiecałam ostatnio, że rozdział pojawi się szybko, ale ponownie nie dotrzymałam tej obietnicy...
Wybaczcie...
To przez to zakończenie roku.
Miałam jedną z najważniejszych ról w naszym przedstawieniu i musiałam się jej nauczyć...
Mam nadzieję, że nie jesteście, aż tak bardzo na mnie źli i mi wybaczycie :)
Życzę miłego czytania! <3
_______________________________________________________________________________
-Die,Diego?-wydukała.
-Tęskniłaś za mną kochanie?Bo ja za tobą bardzo-powiedział dodając swój chytry uśmieszek, którego tak bardzo nienawidziła.
-Ty przecież nie żyjesz-powiedziała z niedowierzaniem.
Zerwała się, aby uciec z tego przeklętego samochodu, jednak drzwi były zamknięte.
-Wypuść mnie!-krzyczała waląc w szyby samochodu.
-Kochanie nie tak nerwowo.Z resztą, to walenie w szybę i tak nic ci nie da.Są kuloodporne, więc szansa na to, że je przebijesz jest jest jak jeden na milion-zaśmiał się.
-Wypuść mnie!-zaczęła płakać.Nagle samochód gwałtownie ruszył przez co szatynka uderzyła się w głowę.Przed oczami miała już tylko ciemność.
Lekkie promienie słońca, przez które ocknęła się szatynka zaczęły dopiero wschodzić na błękitnym niebie, które mogła zobaczyć przez okno dachowe.Przełknęła głośno ślinę, miała sucho w ustach.Kiedy delikatnie poruszyła się, jęknęła z bólu spowodowanego uszkodzeniem głowy.Chciała jej dotknąć jednak uniemożliwiały jej to związane z tyłu krzesła ręce.Nieprzyjemny szum w głowie wciąż nie dawał jej spokoju.Kiedy delikatnie przygryzła dolną wargę, poczuła, że w nią też się skaleczyła.Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała.Zdecydowanie przeważała w nim biel.Nawet krzesło, na którym właśnie siedziała było białe.Z każdą minutą czuła się coraz słabsza,czuła, że opada z sił.Nic z tego wszystkiego nie rozumiała.Przecież on nie żył.Popełnił samobójstwo.Jak to możliwe, że tutaj jest i żyje?!Jak to możliwe, że on oddycha?!Myślała, że ten koszmar się skończył.Myślała, że po tylu latach będzie mogła odetchnąć.Cieszyć się życiem.Miała nadzieję, że będzie się cieszyć tym życiem razem z przyjaciółmi i z nim.Z Leonem.Martwiła się o niego.Bała się co on zrobi.Skąd miałby niby wiedzieć, że to Diego ją porwał?Nie zdążyła nawet nikomu opowiedzieć, co działo się u niej przez te lata.Kiedy już miała powiedzieć Francesce o tym...nie zdążyła.Słona łza spłynęła po jej policzku pozostawiając za sobą mokry ślad.Zaczęło jej się kręcić w głowie.Było jej tak słabo, że zaczęła coś mruczeć pod nosem nie zdając sobie z tego sprawy.Zamknęła oczy na dosłownie 5 sekund...nie otworzyła ich już z powrotem.Zemdlała.
2 dni później
-Nie mam pojęcia gdzie jest, jej telefon jest wyłączony i cholera martwię się o nią!Policja nic nie robi, mają wszystko gdzieś!-mówił zdenerwowany szatyn chodząc w kółko już przez pół godziny.
-Leon...przede wszystkim musimy zachować spokój-próbowała uspokoić go Francesca.
-Spokój?!Cholera Francesca jaki spokój?!Jej tutaj nie ma rozumiesz?!Powinna tutaj być, powinna być tutaj ze mną!-powiedział siadając na sofie.Załamał ręce i cicho westchnął.Nie umiał opanować emocji, które dusiły się w nim już od pewnego czasu,
-Leon, proszę cię.Przepraszam, naprawdę przepraszam.Powinnam była doprowadzić ją do końca, ale tego nie zrobiłam.To moja wina!Wszystko spieprzyłam!-zaczęła płakać.
-Fran uspokój się-powiedział Marco przytulając Włoszkę.-Nawet nie wiemy co się stało.Może Vilu po prostu...-nie umiał znaleźć sensownego wytłumaczenia.-Leon porozmawiajmy-podszedł do szatyna.
-Nie chcę gadać Marco!Muszę ją znaleźć!-dodał po czym chwycił kurtkę i pospiesznie wyszedł z mieszkania trzaskając głośno drzwiami.
-To znowu się dzieję Marco.On...on znowu staję się taki jak wtedy kiedy ona wyjechała.Historia znowu się powtarza.
Szedł przez park niepewnie stawiając kolejne kroki.Nie mógł powstrzymać łez, które wciąż napływały mu do oczu.Tak bardzo się o nią martwił, tęsknił za nią.W jego głowie cały czas ukazywała się ona.Nie mógł przestać o niej myśleć
Jej uśmiech,sposób w jaki się śmieje...i oczy.Jedyne na całym świecie oczy, w które mógłby wpatrywać się całymi dniami.Chciałby, żeby tutaj była.Przytuliłby ją mocno do siebie i powiedział jej, że bardzo ją kocha,Teraz kiedy wszystko zaczęło się układać, teraz kiedy myślał, że już zawsze będą razem musiało wydarzyć się coś, co wszystko spieprzyło.I najgorsze było to, że nie wiedział, co się stało.Nie wiedział dlaczego nie ma jej tutaj teraz z nim.Słona łza spłynęła po jego policzku.-Tęsknie-szepnął po czym ruszył przed siebie szukając odpowiedzi na pytanie, które zadawał sobie cały czas:Gdzie ona jest?
Nieprzyjemny szum w głowie, suchość w gardle i nieustanne uczucie głodu rozbudziły szatynkę.Przed oczami widziała tylko biały sufit oświetlony jedną lampą, która oślepiła ją w oczy.
Nie wiedziała gdzie jest, nie miała pojęcia, że była nieprzytomna od jakiś 24 godzin.Kiedy chciała się podnieść, zatrzymał ją sznur, którym jej ręce i nogi przywiązane były do łóżka.To nie był ten sam pokój, w którym była wcześniej.Ten był ponury, nie było w nim okien.Przeważał w nim kolor zgniło zielony, ten którego tak bardzo nienawidziła.Z każdym oddechem coraz bardziej łzy napływały jej do oczu.Zaczęła panikować.Jej oddech zaczął przyspieszać.Serce zaczęło bić coraz szybciej.
-Aaa!-krzyknęła z rozpaczy.Nie mogła powstrzymać łez, które spływały po jej bladych,sinych policzkach.Trzask drzwi rozległ się w pomieszczeniu.Po chwili usłyszała kroki.Kroki, które zbliżały się do niej.Zamarła kiedy ujrzała go nad sobą.Stał nad nią i przyglądał się jej.Na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.
-Dzień dobry kochanie.Nareszcie się wybudziłaś.Już nie mogłem się ciebie doczekać-zaśmiał się prowokacyjnie.-Nie sądziłem, że po tych lekach, które ci podałem będziesz tak długo nieprzytomna.Cały dzień bez ciebie to dzień stracony, a właśnie taki dzień musiałem spędzić-dodał.
-Wypuść mnie!-krzyknęła.
-Nigdy kochanie.Będziesz już zawsze moja, tylko moja.
-Jesteś psychopatą!-powiedziała patrząc na niego z obrzydzeniem.
-Psychopatą?Wolę określenie 'człowiek z wyobraźnią'.
-Nienawidzę cię, nienawidzę!-krzyczała próbując się wyrwać.
-Kochasz mnie.Taka jest prawda Violetto.Nikt i nic tego nie zmieni!-powiedział.
-Nie kocham cię,nigdy cię nie kochałam i nigdy nie będę cię kochać!
-Zamknij się suko!-uderzył ją w twarz.Dziewczyna zawyła z bólu.-Jeśli będziesz posłuszna, nic złego się nie stanie rozumiesz?!-zdenerwował się.-Rozumiesz?!-zapytał ponownie kiedy poprzednio dziewczyna nie odpowiedziała.
-Tak, rozumiem-odpowiedziała przerażona.
-Teraz cię odwiąże, ale bez żadnych sztuczek!Jeden ruch i zabiję Verdasa!-kiedy wypowiedział to nazwisko szatynka poczuła ukłucie w sercu.Nie mogła pozwolić na to, aby cokolwiek mu się stało.Był dla niej wszystkim i nie chciała go stracić.Nie mogła go stracić...
-Gdzie on jest?-zapytał Federico kiedy wszedł niespodziewanie do domu Fran i Marco.
-Wyszedł stąd jakieś pół godziny temu-wyjaśnił Marco.Federico i Ludmiła byli u rodziców blondynki,Kiedy tylko dowiedzieli się, że Vilu zaginęła przyjechali jak najszybciej.
-Jak to wyszedł?!-zapytał zdenerwowany.-Jak mogliście pozwolić mu stąd wyjść?!Przecież wiecie co działo się z nim poprzednim razem!Jeśli coś mu się stanie to będzie wasza wina!-krzyczał.
-Wyjdź-powiedział Marco poważnym tonem.
-Wyrzucasz mnie?!
-Wyjdź!-krzyknął Marco.Włoch parsknął śmiechem i wyszedł głośno zatrzaskując za sobą drzwi.Marco spojrzał na Francesce, która siedziała na sofie i milczała przez ten cały czas.Płakała.Podszedł do niej, usiadł obok i mocno ją przytulił.
-Ciii kochanie.Wszystko będzie dobrze słyszysz?Wszystko będzie dobrze...
-Nie ma go tam?-zapytała Ludmiła kiedy Federico wsiadł do samochodu.
-Nie-odpowiedział zdenerwowany.
-Co się stało?-zapytała zaniepokojona.
-Nie rozumiem jak oni mogli puścić go samego gdziekolwiek!Nie rozumiem!
-Federico uspokój się!To nie ich wina!Leon jest dorosły i nie mogli mu tego zabronić słyszysz?-blondynka próbowała zapanować nad sytuacją.
-Wiem...głupio mi teraz, bo na nich na krzyczałem i powiedziałem, że jeśli mu się coś stanie, to będzie to ich wina-wyjaśnił przygnębiony.
-Jak mogłeś im coś takiego powiedzieć?!Nie rozumiesz, że im też jest ciężko?!Chodź!-powiedziała otwierając drzwi samochodu.
-Gdzie?-zapytał.
-Musisz ich przeprosić.Poza tym, musimy postanowić, co robić dalej-wyznała.
-Czyli, że nie widział jej pan w tym barze?-zapytał po raz ostatni pokazując mu zdjęcie szatynki.
-Nie, nie widziałem-odpowiedział delikatnie wycierając szklankę ręczniczkiem.
-Może pan usiądzie i się napije?Alkohol pomoże panu ukoić choć trochę ból-zaproponował barman.
-Żartujesz sobie ze mnie?!Moja dziewczyna jest tam gdzieś sama.... i nie wiem może ktoś ją krzywdzi, albo się zgubiła, a ty mi mówisz, żebym się napił?!Pieprz się facet!Może ty nie masz kogoś na kim mogłoby ci zależeć, ale ja mam!I nie zamierzam siedzieć bezczynnie i pić oczekując, aż ona sama się znajdzie!
-A może już nie żyje?-zaśmiał się.Szatyn odwrócił się i przywalił mu w twarz.
-Powaliło cię?!-spytał biorąc do ręki ręczniczek, który przyłożył do miejsca bólu.Zielonooki nic nie odpowiedział.Po prostu wyszedł...
-Dlaczego znowu mnie przywiązałeś?!-zapytała kiedy ten wiązał jej ręce z tyłu krzesła.
-Wiesz?Jeszcze tak całkowicie ci nie ufam.A poza tym nie wiesz jeszcze jak będzie ci tutaj dobrze i boję się, że będziesz chciała uciec.
-Wiesz, że zawsze będę chciała stąd uciec Diego!
-Oj kotku,kotku.Zmienisz niedługo zdanie uwierz mi-oznajmił, a po chwili na jego twarzy pojawił się ten okropny charakterystyczny uśmieszek.
-Więc, co chcesz dziś zjeść?Do wyboru jest jajecznica,jajecznica i jajecznica.Więc, co wybierasz kochanie?-zaśmiał się.
-Nie mów do mnie kochanie!-krzyknęła.
-Czyli jajecznica?Dobrze już ci nałożę-powiedział po czym wyciągnął z szafki wiszącej na ścianie talerz i nałożył na niego jajecznicę z patelni.Położył jej talerz przed nosem i zaczął się jej przyglądać.
-Jak mam ją niby zjeść?
-Chcesz, żebym ci pomógł?
-Nie!
-Więc zabieram jedzenie.Skoro nie chcesz jeść...
-Pomóż mi-powiedziała.Wiedziała, że nie ma innego wyjścia.Była tak bardzo głodna.
-Coś mówiłaś?
-Proszę pomóż mi Diego-powiedziała po czym spuściła głowę w dół.Mężczyzna podszedł i usiadł obok niej.Nabrał trochę jedzenia na widelec po czym skierował go w stronę ust dziewczyny.
-Otwórz buzię kochanie-powiedział przesłodzonym głosem.Szatynka delikatnie otworzyła usta, a po chwili znalazł się nich widelec z jajecznicą.Czuła się poniżona.Nie wiedziała jednak, że niedługo będzie czuła się poniżona bardziej niż kiedykolwiek...
_________________________________________________________________________________
Przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne :D
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
środa, 1 lipca 2015
wtorek, 30 czerwca 2015
Koniec...
Niedawno nastąpił koniec.Nastąpił koniec naszej fioletowej historii...Jedni płakali,drudzy byli po prostu smutni,a do mnie to jeszcze do końca dotarło.Nie dotarło do mnie, że to już koniec tej niesamowitej historii, którą przeżyliśmy razem z Tini i resztą obsady.Dali nam coś niezwykłego czego nie można spotkać na co dzień."Violetta" była jednym z niewielu seriali, które naprawdę odniosły sukces i jeszcze przez długi okres będzie cieszyć się popularnością.Każdy z aktorów wkładał całe serce w to, co robił.I były takie sceny, które wywoływały u nas różne uczucia, takie jak strach,łzy,smutek, ale były też pozytywne, czyli uśmiech,śmiech i łzy wzruszenia.Wraz z kolejnymi sezonami coraz bardziej przywiązywaliśmy się do naszego ukochanego serialu.Będę tęsknić za nim.Będę tęsknić za każdym z osobna.Bo wszyscy choć bardzo różni, byli jedyni w swoim rodzaju.Będzie mi ich brakować.Podczas ostatniego odcinka wzruszyłam się, ale dopiero po jakimś czasie płakałam cały czas, bo uświadomiłam sobie, że to naprawdę koniec...że nie będzie już kolejnego sezonu, którym będę mogła się inspirować."Violetta" była najlepszym serialem,jaki kiedykolwiek widziałam na Disney Channel.Będzie mi go brakować.Żaden serial nie zastąpi pustki po nim.Po ostatnim odcinku usiadłam i zaczęłam myśleć.Co ja będę teraz robić?Przecież Violetta to ważna część mojego życia.Piszę bloga o kim?O Violettcie.O kim oglądam serial o 16:00?O Violettcie.Czytam blogi o kim?O Violettcie.Czym mam wypełnioną całą szafę w pokoju?Violettą.Po 1 i 2 finale sezonu myślałam:Niedługo będzie następny! :) A teraz?Teraz nie będzie następnego...Violetta pokazała nam, żeby zawsze, ale to zawsze spełniać marzenia.Pokazała nam, żeby wierzyć w siebie i nigdy się nie poddawać.Za to jej dziękuję.Dziękuję jej i całej obsadzie.
Pozdrawiam!
Tni Blanco
Ps.Będę tęsknić za Leonem! :( :( :(
piątek, 15 maja 2015
Rozdział XIX
Dedykacja dla Martynki ^^
Nowej (mam nadzieję) stałej czytelniczki mojego bloga ^^
Dziękuję, że jesteś Martynko <3______________________________________________________________________________
-No więc, muszę wam o czymś powiedzieć-wyznała Violetta kiedy wszystkie siedziały w małej kawiarence na rogu.
-Mamy się bać?-zapytała Ludmiła.
-Nie,to nic strasznego-uspokoiła ją Francesca.
-A ty skąd wiesz?Vilu ci już mówiła?-zapytała ją Camila.
-Można tak powiedzieć-wyjaśniła Włoszka.
-Jak to można tak powiedzieć?-zapytała zdezorientowana blondynka.
-Halo.Vilu miała nam coś powiedzieć, więc czy możecie się na chwilę przymknąć i dać jej dojść do słowa?-przerwała im zdenerwowana Naty.
-Dobrze Naty, nie denerwuj się tak-powiedziała zaskoczona zachowaniem przyjaciółki Ludmiła.
-Przepraszam, to przez Maxiego.Pokłóciliśmy się wczoraj-wyznała Naty.
-Co się stało Naty?-zapytała zaniepokojona Vilu.
-Chodzi o jego rodziców.Mieliśmy na jutro plany, w końcu jutro są walentynki.Nagle jego rodzice zadzwonili i zaprosili nas na kolację.Maxi oczywiście powiedział, że nie mamy żadnych planów na ten dzień i jutrzejszy dzień zakochanych spędzimy z jego rodzicami-wytłumaczyła.
-Co za idiota!-oburzyła się Ludmiła.
-Faceci, kto ich zrozumie...-dodała Camila.
-Może porozmawiaj z nim jeszcze raz na spokojnie?-zaproponowała Francesca.
-Fran ma rację Naty.Jestem pewna, że jak powiesz mu, że chciałaś ten dzień spędzić tylko z nim to zrozumie to-powiedziała Violetta.
-Macie rację, muszę z nim porozmawiać-oznajmiła Naty.-No, ale w końcu nie o mnie miałyśmy tutaj rozmawiać.Vilu, o czym chciałaś nam powiedzieć?
-Yyy no więc...ja chciałam wam powiedzieć, że ja i...
-Violetta wyduś to z siebie-pospieszyła ją Ludmiła.
-No więc ja i Leon...jesteśmy razem-zakończyła.Ze zdenerwowania zamknęła oczy i czekała na reakcję jej przyjaciółek.
-No nareszcie!-wykrzyknęły wszystkie.
-Myślałam, że już się nigdy nie zejdziecie-powiedziała Naty.
-A ja tam wiedziałam, że kiedyś to nastąpi-dodała Camila.
-Mogę spać spokojnie-powiedziała Lu po czym podniosła rękę do góry.-Poprosimy pięć razy Martini-powiedziała do kelnera, który przechodził obok ich stolika.Przyjaciółki zmroziły ją wzrokiem.
-No co przecież musimy to jakoś uczcić-wytłumaczyła.W odpowiedzi usłyszała tylko głośny śmiech dziewczyn.
-Violetta wyduś to z siebie-pospieszyła ją Ludmiła.
-No więc ja i Leon...jesteśmy razem-zakończyła.Ze zdenerwowania zamknęła oczy i czekała na reakcję jej przyjaciółek.
-No nareszcie!-wykrzyknęły wszystkie.
-Myślałam, że już się nigdy nie zejdziecie-powiedziała Naty.
-A ja tam wiedziałam, że kiedyś to nastąpi-dodała Camila.
-Mogę spać spokojnie-powiedziała Lu po czym podniosła rękę do góry.-Poprosimy pięć razy Martini-powiedziała do kelnera, który przechodził obok ich stolika.Przyjaciółki zmroziły ją wzrokiem.
-No co przecież musimy to jakoś uczcić-wytłumaczyła.W odpowiedzi usłyszała tylko głośny śmiech dziewczyn.
-Nie wiecie o co mu może chodzić?-zapytał szeptem Maxi kiedy siedzieli na kanapie w domu Verdasa.
-No właśnie o co mu chodzi?Jest taki tajemniczy?-dodał Andres.
-A ja chyba wiem o co chodzi-roześmiał się Federico.
-O co?-zapytał Broduey.
-Zastanówcie się.Kiedy ostatnio Leon był tak szczęśliwy?-zadał im pytanie.
-No wtedy jak spotykał się z...czekaj czekaj.To nie może być prawda.On i ona znowu razem?-Maxi, aż wstał z zaskoczenia.
-Kto znowu razem?-zapytał Broduey, który kompletnie nic nie rozumiał z rozmowy przyjaciół.
-Broduey przecież to banalne-zakpił z niego Andres.-Leon i Angela znowu się spotykają-powiedział.
-Andres,oni się nigdy nie byli razem-skracił go Maxi.
-Nie?To w takim razie kto znowu jest razem?-zapytał zdezorientowany.
-Nie wierzę,że nadal się nie domyśliłeś!-zdenerwował się Maxi.
-No, bo nie rozumiem kto znowu jest ra
-Violetta i Leon!Violetta i Leon znowu są razem!-przerwał im Federico, który miał już dosyć bezsensownej dyskusji przyjaciół.
-No wiecie co?To ja zapraszam was do mojego domu w celu oznajmienia wam czegoś ważnego, a wy już o tym wiecie-powiedział zrezygnowany szatyn wchodząc do salonu.
-Gratuluje stary!-powiedział Federico przytulając go.
-Ja wiedziałem, że wy będziecie razem!-dodał Maxi również obejmując zielonookiego.
-Czekaj, ty nigdy nie byłeś z Angelą?-zapytał Andres.W odpowiedzi usłyszał tylko głośne "Andres".
-Nie mam pojęcia, co mogę mu dać na walentynki-powiedziała zmartwiona Violetta kiedy wyszły z kolejnego sklepu, w którym nie znalazły nic sensownego.
-Spokojnie Vilu, mamy cały dzień.Na pewno coś znajdziemy-uspokoiła ją Francesca.
-Może usiądziemy i spiszemy, co Leon lubi?-zaproponowała Camila.
-Camila nie bądź dziecinna-skarciła ją Ludmiła.-Nie potrzebujemy takiej listy, bo chyba wiadomo, co Leon lubi najbardziej-zaśmiała się blondynka.
-Co?-zapytały.
-Błagam was, nie osłabiajcie mnie!Przecież chyba wiadomo, że Leon najbardziej lubi Violettę.
-On ją kocha-zaczęła sprzeczać się z nią Camila.
-No właśnie, a skoro kocha to chyba lubi ją najbardziej tak?
-Okej, masz rację-zgodziła się z nią rudowłosa.
-Vilu kup mu coś czym będziecie mogli cieszyć się razem-zaproponowała Francesca.
-Wiem!-krzyknęła Naty.-Jutro jest mecz, na który możecie iść razem.W końcu Leon lubi piłkę nożną-wyjaśniła dziewczyna.
-Świetny pomysł!Ostatnio słyszałam jak chłopaki gadali o tym, że w walentynki jest mecz i chcą go obejrzeć-dodała Fran.
-Skąd ja teraz wezmę bilety?-zapytała Violetta.-Przecież mecz jest już jutro.
-Niczym się nie martw, ja załatwię bilety-oznajmiła blondynka.
-Jak?-zapytała Camila.
-Moja koleżanka z pracy ma chłopaka,który jest przyjacielem faceta,który ma przyjaciela,którego szwagierka jest żoną jednego z piłkarzy Barcelony-wyjaśniła Ludmiła.
-Jesteś pewna, że niczego nie poplątałaś?-zaśmiała się Naty.
-Tak, jestem pewna-odpowiedziała stanowczo.-Chyba-dodała mniej pewnie.
-Dziękuję Lu!-rzuciła się jej na szyję szatynka.
-Ah, wiecie, ma się to coś-roześmiała się głośno blondynka.
1 dzień później
-We are the champions my friend!-zaśpiewał głośno szatyn kiedy przekroczyli próg mieszkania.Jego ukochana drużyna wygrała mecz 3:0.Szatynka zaśmiała się głośno po czym dołączyła do niego.
Nie wiedziała, że piłka może być tak ciekawa.Nigdy specjalnie nie przepadała za tym sportem.
-Dziękuję Vilu-powiedział po czym delikatnie pocałował szatynkę w usta.Dziewczyna ruszyła do łazienki w celu zmycia z policzków barw Barcelony.Usłyszała trzask drzwi.Zdziwiło ją to, ponieważ Leon nie planował nigdzie wychodzić.
-Vilu!-krzyknęła Włoszka po czym przytuliła szatynkę.
-Fran, co ty tutaj robisz?-zapytała zdziwiona.
-Chodź ze mną na spacer.Musimy pogadać-powiedziała poważnym tonem.
-Ale Leon, my mieliśmy iść na kolację i
-Na kolację idziemy za jakieś dwie godziny.Idź Vilu-powiedział.
-No widzisz, Leon nie ma nic przeciwko.To co?Idziesz?-zapytała Fran.
-Tak.chodźmy-zgodziła się.-Wrócę niedługo kochanie-powiedziała do szatyna.
-Kocham cię-powiedział po czym czule pocałował ją w usta.
-Ja ciebie też-uśmiechnęła się do niego i ruszyła za Francescą.
-Więc, o czym chciałaś porozmawiać?-zapytała Włoszkę kiedy były już w parku.
-Nie czujesz czasem jakby to wszystko mijało zbyt szybko?Ten upływający czas, na który nie mamy najmniejszego wpływu...to wszystko mnie przytłacza.
-Fran?Poważnie?Wyciągnęłaś mnie z domu w walentynki-podkreśliła to słowo.-Żeby rozmawiać o upływającym czasie?-zaśmiała się brązowooka.
-Yyy...no tak, w zasadzie to tak-wydukała.-No, bo wiesz jakoś nie umiem się w tym odnaleźć.
-Fran jesteś psychologiem.Kto jak nie ty ma się w tym odnaleźć?
-No i właśnie to jest dziwne.Ja sama sobie nie umiem pomóc, więc co będzie z moimi pacjentami?Kto im pomoże jak ja już nie będę w stanie tego zrobić?
-Po pierwsze, na razie jesteś w stanie im pomóc, a po drugie, to jeśli ty już nie będziesz mogła to znajdą się inni psycholodzy tak?-wytłumaczyła jej szatynka.
-No tak, ale kto wtedy pomoże mnie?-zapytała bezsilna.
-My-odpowiedziała stanowczo dziewczyna.-Musisz w siebie uwierzyć Fran-dodała.
-Wiesz, pierwszy raz zwątpiłam w siebie kiedy próbowałam pomóc Leonowi...nie wyszło to najlepiej-wyznała.
-Leonowi?-zapytała zdziwiona.
-Tak.Kiedy wyjechałaś on, on się załamał i nie dało się do niego dotrzeć.Nie mógł zrozumieć dlaczego go zostawiłaś.On myślał, że ty naprawdę go kochasz-wyjaśniła.
-Bo go kocham!
-Więc dlaczego wtedy wyjechałaś?
-Francesca muszę ci o czymś powiedzieć-zaczęła brązowooka.
-Tak?
-To nie było tak,że
-Przepraszam Vilu, ale dokończysz to innym razem.Teraz podążaj za wskazówkami-powiedziała wskazując na białą kartkę na środku wąskiej uliczki, po której spacerowali ludzie.-Życzę miłego wieczoru-zaśmiała się po czym pocałowała przyjaciółkę w polik i odeszła.Szatynka zaśmiała się tylko i pokręciła głową z dezaprobatą.A więc to sprawka Leona, mojego kochanego Leona-pomyślała.Zatrzymała się kiedy zobaczyła dwie uliczki.Nie wiedziała, którą wybrać.Spojrzała na pierwszą, owszem była na niej kartka, jednak strzałka była skreślona.Spojrzała na drugą,na której też była strzałka, która była nieskreślona.Postanowiła, iż pójdzie za tą nieskreśloną strzałką.Na końcu uliczki stał samochód z nalepką "Zapraszam-L". Pospiesznie usiadła z tyłu.Czekała z niecierpliwością, aż jej ukochany wyłoni się zza siedzenia kierowcy.W zamian usłyszała tylko:
-Cześć kochanie.Tęskniłaś?
_______________________________________________________________________________
...
Więc, rozdział jest już ^^
Nic nie zdradzam,nic nie mówię...
Wybaczcie za wszelkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne ^^
Pozdrawiam <3
Tini Blanco<3
1 dzień później
-We are the champions my friend!-zaśpiewał głośno szatyn kiedy przekroczyli próg mieszkania.Jego ukochana drużyna wygrała mecz 3:0.Szatynka zaśmiała się głośno po czym dołączyła do niego.
Nie wiedziała, że piłka może być tak ciekawa.Nigdy specjalnie nie przepadała za tym sportem.
-Dziękuję Vilu-powiedział po czym delikatnie pocałował szatynkę w usta.Dziewczyna ruszyła do łazienki w celu zmycia z policzków barw Barcelony.Usłyszała trzask drzwi.Zdziwiło ją to, ponieważ Leon nie planował nigdzie wychodzić.
-Vilu!-krzyknęła Włoszka po czym przytuliła szatynkę.
-Fran, co ty tutaj robisz?-zapytała zdziwiona.
-Chodź ze mną na spacer.Musimy pogadać-powiedziała poważnym tonem.
-Ale Leon, my mieliśmy iść na kolację i
-Na kolację idziemy za jakieś dwie godziny.Idź Vilu-powiedział.
-No widzisz, Leon nie ma nic przeciwko.To co?Idziesz?-zapytała Fran.
-Tak.chodźmy-zgodziła się.-Wrócę niedługo kochanie-powiedziała do szatyna.
-Kocham cię-powiedział po czym czule pocałował ją w usta.
-Ja ciebie też-uśmiechnęła się do niego i ruszyła za Francescą.
-Więc, o czym chciałaś porozmawiać?-zapytała Włoszkę kiedy były już w parku.
-Nie czujesz czasem jakby to wszystko mijało zbyt szybko?Ten upływający czas, na który nie mamy najmniejszego wpływu...to wszystko mnie przytłacza.
-Fran?Poważnie?Wyciągnęłaś mnie z domu w walentynki-podkreśliła to słowo.-Żeby rozmawiać o upływającym czasie?-zaśmiała się brązowooka.
-Yyy...no tak, w zasadzie to tak-wydukała.-No, bo wiesz jakoś nie umiem się w tym odnaleźć.
-Fran jesteś psychologiem.Kto jak nie ty ma się w tym odnaleźć?
-No i właśnie to jest dziwne.Ja sama sobie nie umiem pomóc, więc co będzie z moimi pacjentami?Kto im pomoże jak ja już nie będę w stanie tego zrobić?
-Po pierwsze, na razie jesteś w stanie im pomóc, a po drugie, to jeśli ty już nie będziesz mogła to znajdą się inni psycholodzy tak?-wytłumaczyła jej szatynka.
-No tak, ale kto wtedy pomoże mnie?-zapytała bezsilna.
-My-odpowiedziała stanowczo dziewczyna.-Musisz w siebie uwierzyć Fran-dodała.
-Wiesz, pierwszy raz zwątpiłam w siebie kiedy próbowałam pomóc Leonowi...nie wyszło to najlepiej-wyznała.
-Leonowi?-zapytała zdziwiona.
-Tak.Kiedy wyjechałaś on, on się załamał i nie dało się do niego dotrzeć.Nie mógł zrozumieć dlaczego go zostawiłaś.On myślał, że ty naprawdę go kochasz-wyjaśniła.
-Bo go kocham!
-Więc dlaczego wtedy wyjechałaś?
-Francesca muszę ci o czymś powiedzieć-zaczęła brązowooka.
-Tak?
-To nie było tak,że
-Przepraszam Vilu, ale dokończysz to innym razem.Teraz podążaj za wskazówkami-powiedziała wskazując na białą kartkę na środku wąskiej uliczki, po której spacerowali ludzie.-Życzę miłego wieczoru-zaśmiała się po czym pocałowała przyjaciółkę w polik i odeszła.Szatynka zaśmiała się tylko i pokręciła głową z dezaprobatą.A więc to sprawka Leona, mojego kochanego Leona-pomyślała.Zatrzymała się kiedy zobaczyła dwie uliczki.Nie wiedziała, którą wybrać.Spojrzała na pierwszą, owszem była na niej kartka, jednak strzałka była skreślona.Spojrzała na drugą,na której też była strzałka, która była nieskreślona.Postanowiła, iż pójdzie za tą nieskreśloną strzałką.Na końcu uliczki stał samochód z nalepką "Zapraszam-L". Pospiesznie usiadła z tyłu.Czekała z niecierpliwością, aż jej ukochany wyłoni się zza siedzenia kierowcy.W zamian usłyszała tylko:
-Cześć kochanie.Tęskniłaś?
_______________________________________________________________________________
...
Więc, rozdział jest już ^^
Nic nie zdradzam,nic nie mówię...
Wybaczcie za wszelkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne ^^
Pozdrawiam <3
Tini Blanco<3
środa, 13 maja 2015
#1 Liebster Blog Award
Więc tak.Kiedy weszłam wczoraj na bloga w celu pisania dalszej części rozdziału, zobaczyłam komentarz:Zostałaś u mnie nominowana do LBA!Zamarłam po prostu...To pierwszy raz kiedy ktoś nominował mnie do LBA!!!^^Dziękuję Ci bardzo Snow White (proszę podaj mi swoje imię, bo bardzo dziwnie czuję się pisząc tą nazwę zamiast twojego imienia^^)Jestem ogromnie zaszczycona i wdzięczna, jednak uważam, iż na to nie zasługuję.No, ale może przejdę już do sedna rzeczy :)
PYTANIA:
1. Twój ulubiony rodzaj filmów?
Komedie romantyczne oraz komedie, w których zawarta jest duża dawka humoru.
2. Kiedy się urodziłaś (chodzi mi o miesiąc i dzień, jeśli nie chcesz podawać roku)?
20 lipiec.
3. Do jakich fandomów należysz?
Directioners,5SOSFam,Janoskianators,Tinistas,Jorgistas,Lodostas.
4. Czy grasz na jakimś instrumencie?
Tak, gram na gitarze i pianinie.
5. Jakie znasz języki obce?
Język angielski, język niemiecki i uczę się języka hiszpańskiego.
6. Twój ulubiony napój?
Gorące kakao ;3
7.Jaka jest twoja ulubiona para z "Violetty", oprócz Leonetty?
Oprócz mojej ukochanej Leonetty to Fedemiła jest moją ulubioną parą, ponieważ ich związek pokazuje jak bardzo druga osoba może zmienić człowieka na lepsze.
8. Czy twoi znajomi lub rodzina, wiedzą o tym, że masz bloga?
Nie, nie wiedzą.
9. Czy masz jakieś zwierzęta?
Tak, mam kota,dwa psy i chomika ^^
10. Lepiej dogadujesz się z osobami od ciebie starszymi, czy młodszymi?
To zależy od ich charakteru, bo jeżeli ktoś ma wojowniczy charakter, jest wybuchowy,pewny siebie, to raczej ciężko mi się z nim dogadać, ponieważ jestem raczej nieśmiałą, skrytą w sobie dziewczyną.
Ja nominuję:
- http://leonettadestiny.blogspot.com/
- http://sabesquemeamasxoxo.blogspot.com/
- http://leonettax.blogspot.com/
- http://leonetta-love-forever.blogspot.com/
PYTANIA:
1. Ulubiony film?
2. Ulubiona postać z serialu "Violetta"?
3. Co spowodowało, że zaczęłaś pisać bloga?
4. Leonetta czy Fedemiła i dlaczego?
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenkarka?
6. Masz jakiś ulubiony zespół?
7.Czy masz rodzeństwo?
8.Wierzysz, że druga osoba może zmienić się pod wpływem innego człowieka?
9.Kiedy się urodziłaś? (Nie musisz podawać roku).
10.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
PYTANIA:
1. Twój ulubiony rodzaj filmów?
Komedie romantyczne oraz komedie, w których zawarta jest duża dawka humoru.
2. Kiedy się urodziłaś (chodzi mi o miesiąc i dzień, jeśli nie chcesz podawać roku)?
20 lipiec.
3. Do jakich fandomów należysz?
Directioners,5SOSFam,Janoskianators,Tinistas,Jorgistas,Lodostas.
4. Czy grasz na jakimś instrumencie?
Tak, gram na gitarze i pianinie.
5. Jakie znasz języki obce?
Język angielski, język niemiecki i uczę się języka hiszpańskiego.
6. Twój ulubiony napój?
Gorące kakao ;3
7.Jaka jest twoja ulubiona para z "Violetty", oprócz Leonetty?
Oprócz mojej ukochanej Leonetty to Fedemiła jest moją ulubioną parą, ponieważ ich związek pokazuje jak bardzo druga osoba może zmienić człowieka na lepsze.
8. Czy twoi znajomi lub rodzina, wiedzą o tym, że masz bloga?
Nie, nie wiedzą.
9. Czy masz jakieś zwierzęta?
Tak, mam kota,dwa psy i chomika ^^
10. Lepiej dogadujesz się z osobami od ciebie starszymi, czy młodszymi?
To zależy od ich charakteru, bo jeżeli ktoś ma wojowniczy charakter, jest wybuchowy,pewny siebie, to raczej ciężko mi się z nim dogadać, ponieważ jestem raczej nieśmiałą, skrytą w sobie dziewczyną.
Ja nominuję:
- http://leonettadestiny.blogspot.com/
- http://sabesquemeamasxoxo.blogspot.com/
- http://leonettax.blogspot.com/
- http://leonetta-love-forever.blogspot.com/
PYTANIA:
1. Ulubiony film?
2. Ulubiona postać z serialu "Violetta"?
3. Co spowodowało, że zaczęłaś pisać bloga?
4. Leonetta czy Fedemiła i dlaczego?
5. Jaka jest twoja ulubiona piosenkarka?
6. Masz jakiś ulubiony zespół?
7.Czy masz rodzeństwo?
8.Wierzysz, że druga osoba może zmienić się pod wpływem innego człowieka?
9.Kiedy się urodziłaś? (Nie musisz podawać roku).
10.Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
środa, 8 kwietnia 2015
Nowy wystrój bloga
Witam Was w ten chłodny (przynajmniej dla mnie) wieczór.Jak zauważyliście wystrój bloga całkiem się zmienił.Stwierdziłam, iż trzeba odświeżyć bloga, i właśnie dlatego postanowiłam zmienić szablon.Mam nadzieję, że Wam się podoba :)
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
sobota, 4 kwietnia 2015
Rozdział XVIII
Dedykacja dla Madzi Piątkowskiej ^^
Pomimo tego, że już tutaj nie zaglądasz, pomogłaś mi przejść przez trudne chwile dla tego bloga...
Dziękuję Ci za to Madziu i mam nadzieję, że kiedyś tu wrócisz <3
________________________________________________________________
Promienie słońca, które przedzierały się przez fioletowe zasłony obudziły szatyna.Nie mógł się ruszyć, ponieważ brązowooka zasnęła wtulona w niego, a on nie chciał jej obudzić.Uśmiechnął się do siebie na myśl o wczorajszej nocy.Kiedy powiedziała mu, że go kocha, miał ochotę odtańczyć taniec szczęścia.Czekał na to tak długo, że przestał wierzyć, że to kiedykolwiek od niej usłyszy.Kocham cię.Niby to tylko dwa słowa, a potrafią wywołać u człowieka euforię.Zwłaszcza jeżeli chce się to usłyszeć.Spojrzał na nią po czym zaśmiał się cicho.Szatynka chrapała co raz głośniej.Pomimo tego wyglądała słodko.Jej włosy były poczochrane, a mimo to wciąż dodawały jej uroku.Jej zgrabny nosek, który lekko drgał również go rozbawił.Żałował tylko, że nie mógł zobaczyć jej oczu.Tych pięknych, dużych,koloru czekolady oczu, które znajdowały się pod nadal zamkniętymi powiekami.Nagle uniosły się, a kiedy szatynka spojrzała na niego, kąciki jej ust delikatnie uniosły się w górę.Chłopak odwzajemnił uśmiech, zakładając jej niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Dzień dobry-wyszeptała kładąc rękę na jego policzku.
-Dzień dobry-odpowiedział.Delikatnie kciukiem zaczęła głaskać jego polik.-Jak się spało?-zapytał.
-Z tobą?Cudownie-wyznała.-Choć dużo nie pospałam-zaśmiała się, co również zrobił szatyn.-Kocham cię-powiedziała.
-Ja też cię kocham-odpowiedział po czym delikatnie zbliżył się i musnął jej usta.
-Masz dziś zajęcia?-zapytała.
-Tak, niestety tak-odpowiedział zrozpaczony.
-Dlaczego niestety?
-Po pierwsze, chciałbym spędzić ten dzień z tobą, a po drugie to zajęcia z Angelą i są dopiero o szesnastej, co znaczy, że będę z nią musiał spędzić czas, aż do dwudziestej.
-Z Angelą?Przecież ona cię podrywa!-powiedziała wściekła.
-Co ja mam zrobić?Mówiłem jej już, żeby się ode mnie odczepiła, ale wiesz, że mądrością to ona nie grzeszy.
-Ale ona ci się nie podoba prawda?-zapytała z nutką nadziei w głosie.
-Nie, nigdy mi się nie podobała i podobać nie będzie.Kocham tylko ciebie-wyznał posyłając jej uroczy uśmiech.
-Idę coś zjeść-powiedziała nagle.-Nie patrz-dodała chcąc podnieść się z łóżka, aby założyć koszulkę i spodnie.Szatyn odwrócił się, a wtedy ona pospiesznie ubrała się.
-Już, możesz-powiedziała.-Jak się ubierzesz to zejdziesz na śniadanie?-zapytała.
-Śniadanie?Jest już czternasta dwadzieścia dwa-zaśmiał się.
-Co?!O matko dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?!-zapytała zdenerwowana.
-Bo też dopiero się obudziłem, jakieś pięć minut wcześniej od ciebie-wyjaśnił.
-Umówiłam się z Kathy na czternastą-powiedziała zmartwiona biorąc telefon do ręki.Pospiesznie wybrała numer do blondynki.
-Kathy?Przepraszam cię bardzo, że nie przyszłam, ale obiecuję, że będę za jakieś dwadzieścia minut okej?-Tak,tak wszystko ci wyjaśnię-dodała.Już ja widzę jak ona jej to wyjaśni-pomyślał szatyn.Te babskie pogaduchy.Kobiety potrafią opowiedzieć sobie o wszystkim z najmnjejszymi szczegółami.Zaśmiał się kiedy pomyślał jak będą ze sobą o tym rozmawiać.Kiedy brązowooka wyszła z sypialni, szatyn ruszył do łazienki, aby się odświeżyć po upojnej nocy.
-I co?-zapytała kiedy tylko Violetta usiadła na przeciwko niej.
-Co co?-zapytała zdziwiona.
-Jak to co?Powiedziałaś mu?
-A tak powiedziałam-wyznała obojętnie.
-I jak?
-A nic takiego się nie stało.
-O matko przespaliście się ze sobą!-krzyknęła zwracając uwagę wszystkich ludzi w kawiarni.
-Kathy!-skarciła ją szeptem szatynka.
-Przespaliście się ze sobą!-szepnęła podekscytowana.Dziewczyna zarumieniła się delikatnie.
-Może-zaśmiała się biorąc kolejny kęs sałatki do ust.
-I jak było?-zapytała ciekawa.
-Cudownie!-krzyknęła podekscytowana znów zwracając na siebie i Kathy uwagę ludzi w kawiarni przez co blondynka zaśmiała się.-Dziękuję Kathy-powiedziała brązowooka.
-Za co?-zapytała zdziwiona.
-Gdyby nie ty, nie,nie odważyłabym mu się tego powiedzieć-wyjaśniła.
-Nie ma za co.Naprawdę miło mi będzie patrzeć na was razem-uśmiechnęła się delikatnie do szatynki.-Czyli że przekonałaś go, żeby nie szedł na tą randkę?
-Tak, a właściwie to nie.
-Jak to?To on poszedł na tą randkę?
-Nie, nie poszedł.Po prostu nie było żadnej dziewczyny.Wymyślił ją po to, żebym była zazdrosna-wyznała.
-Że co?!-zapytała oburzona.-Co za świnia!-powiedziała zdenerwowana.
-To było przecież słodkie.Mój kochany głupek-zaśmiała się myśląc o zielonookim.
-Wiesz co?Nigdy jeszcze nie widziałam cię takiej szczęśliwej-wyznała blondynka.
-Bo to on sprawia, że jestem szczęśliwa.
-Padam z nóg-powiedział kładąc się obok szatynki na łóżku.
-Było, aż tak źle?-spytała.
-Było okropnie!Angela doprowadza mnie do szału!
-Nie denerwuj się już.Jesteś już w domu-powiedziała.-Ze mną-dodała koniecznie chcąc podkreślić to słowo.Brunet uśmiechnął się do niej po czym zbliżył się i kiedy już chciał ją pocałować, ona wyprzedziła go i namiętnie go pocałowała.Położyła się na nim nadal nie przerywając pocałunku.Usiadła okrakiem, aby ściągnąć koszulkę, szatyn widząc to postanowił jej pomóc i delikatnie chwycił skrawek materiału po czym ściągnął go z niej.
-Pragnę cię!-wyszeptała mu do ucha.Zielonooki uśmiechnął się do niej uwodząco.Nie poznawał jej, ale nie przeszkadzało mu to, że chciała się z nim kochać.W końcu on też tego chciał.Ściągnęła jego koszulkę i uśmiechnęła się na widok nagiego torsu szatyna.Złożyła na jego ustach kolejny, tym razem bardziej delikatny pocałunek.Chłopak odwzajemnił go w tym samym czasie masując jej plecy.Kiedy już miała ściągać jego spodnie, usłyszeli dzwonek do drzwi. -Cholera!-zaklęła pod nosem dziewczyna.
Niechętnie zeszła z zielonookiego i ubrała koszulkę po czym podała mu jego bluzę.
Poprawiła włosy i ruszyła na dół, aby otworzyć drzwi.
-Niespodzianka!-krzyknęli wszyscy na raz.
-Co wy tu robicie?-zapytała.
-To tak się wita gości?-zaśmiał się Federico.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Wejdźcie do środka-powiedziała otwierając szerzej drzwi.
-Dowiedzieliśmy się, że nie wyjechałaś więc postanowiliśmy cię odwiedzić-wyjaśniła Ludmiła.
-No i przy okazji Leona-zaśmiała się Francesca.
-No wiecie co?-powiedział oburzony Leon schodząc po schodach.-Siema Leon!-krzyknął Broduey i Marco.
-Napijecie się czegoś?-zapytała szatynka.
-Tak chętnie-powiedziała Camila.
-Kawa, herbata?-zapytała dziewczyna.
-Herbata-odpowiedzieli.
-Pomogę ci-oznajmił szatyn i ruszył za nią do kuchni.Brązowooka otworzyła górną szafkę i wyciągnęła z niej herbatę.
-Mam taką ochotę na ciebie-szepnęła szatynka.
-A ja na ciebie.Nawet nie wiesz jaką-szepnął obejmując ją od tyłu.Delikatnie musnął jej szyję, przez co dziewczyna uśmiechnęła się.Poczuła się taka zrelaksowana.Czuła swobodę, coś czego nigdy nie mogła poczuć w obecności Diego.
-Słuchajcie Marco jed-nie dokończyła Włoszka, kiedy zobaczyła ich razem zaczerwieniła się.-Przepraszam-szepnęła i powoli wycofała się z pomieszczenia.
-Fran!-krzyknęła Violetta i pobiegła za nią.
- Jesteście razem?-szepnęła podekscytowana.
-Możesz na razie nic nie mówić reszcie?-zapytała.
-No jasne,powiecie kiedy będziecie na to gotowi-szepnęła.-Ale opowiesz mi wszystko?-zapytała z nutką nadziei w głosie.
-No raczej, że ci opowiem.Kiedy masz czas?
-Pojutrze?
-Pojutrze.O której godzinie?
-O 15:00?
-Okej, to jesteśmy umówione.Jak weszłaś do kuchni to zaczęłaś coś mówić-dodała szatynka.
-A tak, Marco chce jednak kawę, nie herbatę-wyjaśniła po czym ruszyła do salonu.Dziewczyna wróciła do kuchni, gdzie Leon nadal robił napoje.Kiedy oboje spojrzeli na siebie wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem, który mogli dosłyszeć nawet przyjaciele znajdujący się w salonie
-Dobranoc-powiedziała kładąc się obok niego na łóżku.
-Dobranoc-odpowiedział i delikatnie musnął jej usta.Dziewczyna okryła się kołdrą i postanowiła spróbować zasnąć jednak na marne.Była zmęczona, bardzo zmęczona jednak jedna myśl cały czas nie mogła opuścić jej umysłu.To, że nie powiedziała Leonowi o tym, co stało się kiedyś.O Diego, o tym, że to on ją zmusił do tego, aby wyjechała.Coś, jakaś siła powstrzymywała ją przed tym,głos w jej głowie mówił, aby spróbowała o tym wszystkim zapomnieć, aby zaczęła nowe życie.Tylko czy o tym da się zapomnieć?Poczuła nagle, że ktoś otulił ją mocno, sprawiając, że poczuła się bezpiecznie.Tylko w jego ramionach się tak czuła.Tylko jego głos mógł ją uspokoić.Nikt inny tego nie potrafił.Nawet Fran,Cami,Lu,Naty i Kathy.Odwróciła się i wtuliła w niego jak w pluszowego misia.
-Wiesz, co jest pojutrze?-zapytał.
-Wtorek.
-Data?
-14 luty?
-Tak.
-O cholera walentynki!-zdenerwowała się na samą myśl o nich.Wiedziała, że musi coś kupić Leonowi.W końcu to on był jej jedyną na całym świecie walentynką.
-Tak, walentynki.Zapraszam cię na randkę-powiedział.Szatynka uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił.
-Nie mogę się doczekać-powiedziała po czym mocniej wtuliła się w niego i udała do krainy Morfeusza.
_______________________________________________________________________________
Witajcie! <3
Przepraszam,przepraszam,przepraszam!
Wiem, że bardzo długoooo nie dodawałam rozdziału na żadnym z blogów, ale po prostu nie miałam do tego głowy.
Obiecuję, że to już się nie powtórzy! ^^
Jak widzicie Leonetta jest happy!
Nie cieszcie się tak :D
Już niedługoo coś się wydarzy i wszystko znów się posypie :(
A co do ostatniego koncertu Violetta Live w Polsce:
O matko to jest nie do opisania jak bardzo chciałam tam być...
Ale od mojej miejscowości do Łodzi jest trochę dalekooo :(
A poza tym aktualnie nie posiadam takiej kwoty na bilet...hmmm chyba czas pomyśleć nad jakąś pracą na lato :)
Jestem dumna z polskich fanek!Akcje, które zrobiły były niesamowite!Cieszę się, że Tini i reszcie spodobały się i wzruszyły ich...Na pewno nie zapomną o naszym kraju! :D
Poza tym jest nadzieja jeszcze, że pojadę na koncert do Krakowa ^^
Okej, nie będę się tak rozpisywać.
Życzę miłego czytania! :D
Pozdrawiam! ^^
Tini Blanco <3
Pomimo tego, że już tutaj nie zaglądasz, pomogłaś mi przejść przez trudne chwile dla tego bloga...
Dziękuję Ci za to Madziu i mam nadzieję, że kiedyś tu wrócisz <3
________________________________________________________________
Promienie słońca, które przedzierały się przez fioletowe zasłony obudziły szatyna.Nie mógł się ruszyć, ponieważ brązowooka zasnęła wtulona w niego, a on nie chciał jej obudzić.Uśmiechnął się do siebie na myśl o wczorajszej nocy.Kiedy powiedziała mu, że go kocha, miał ochotę odtańczyć taniec szczęścia.Czekał na to tak długo, że przestał wierzyć, że to kiedykolwiek od niej usłyszy.Kocham cię.Niby to tylko dwa słowa, a potrafią wywołać u człowieka euforię.Zwłaszcza jeżeli chce się to usłyszeć.Spojrzał na nią po czym zaśmiał się cicho.Szatynka chrapała co raz głośniej.Pomimo tego wyglądała słodko.Jej włosy były poczochrane, a mimo to wciąż dodawały jej uroku.Jej zgrabny nosek, który lekko drgał również go rozbawił.Żałował tylko, że nie mógł zobaczyć jej oczu.Tych pięknych, dużych,koloru czekolady oczu, które znajdowały się pod nadal zamkniętymi powiekami.Nagle uniosły się, a kiedy szatynka spojrzała na niego, kąciki jej ust delikatnie uniosły się w górę.Chłopak odwzajemnił uśmiech, zakładając jej niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Dzień dobry-wyszeptała kładąc rękę na jego policzku.
-Dzień dobry-odpowiedział.Delikatnie kciukiem zaczęła głaskać jego polik.-Jak się spało?-zapytał.
-Z tobą?Cudownie-wyznała.-Choć dużo nie pospałam-zaśmiała się, co również zrobił szatyn.-Kocham cię-powiedziała.
-Ja też cię kocham-odpowiedział po czym delikatnie zbliżył się i musnął jej usta.
-Masz dziś zajęcia?-zapytała.
-Tak, niestety tak-odpowiedział zrozpaczony.
-Dlaczego niestety?
-Po pierwsze, chciałbym spędzić ten dzień z tobą, a po drugie to zajęcia z Angelą i są dopiero o szesnastej, co znaczy, że będę z nią musiał spędzić czas, aż do dwudziestej.
-Z Angelą?Przecież ona cię podrywa!-powiedziała wściekła.
-Co ja mam zrobić?Mówiłem jej już, żeby się ode mnie odczepiła, ale wiesz, że mądrością to ona nie grzeszy.
-Ale ona ci się nie podoba prawda?-zapytała z nutką nadziei w głosie.
-Nie, nigdy mi się nie podobała i podobać nie będzie.Kocham tylko ciebie-wyznał posyłając jej uroczy uśmiech.
-Idę coś zjeść-powiedziała nagle.-Nie patrz-dodała chcąc podnieść się z łóżka, aby założyć koszulkę i spodnie.Szatyn odwrócił się, a wtedy ona pospiesznie ubrała się.
-Już, możesz-powiedziała.-Jak się ubierzesz to zejdziesz na śniadanie?-zapytała.
-Śniadanie?Jest już czternasta dwadzieścia dwa-zaśmiał się.
-Co?!O matko dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?!-zapytała zdenerwowana.
-Bo też dopiero się obudziłem, jakieś pięć minut wcześniej od ciebie-wyjaśnił.
-Umówiłam się z Kathy na czternastą-powiedziała zmartwiona biorąc telefon do ręki.Pospiesznie wybrała numer do blondynki.
-Kathy?Przepraszam cię bardzo, że nie przyszłam, ale obiecuję, że będę za jakieś dwadzieścia minut okej?-Tak,tak wszystko ci wyjaśnię-dodała.Już ja widzę jak ona jej to wyjaśni-pomyślał szatyn.Te babskie pogaduchy.Kobiety potrafią opowiedzieć sobie o wszystkim z najmnjejszymi szczegółami.Zaśmiał się kiedy pomyślał jak będą ze sobą o tym rozmawiać.Kiedy brązowooka wyszła z sypialni, szatyn ruszył do łazienki, aby się odświeżyć po upojnej nocy.
-I co?-zapytała kiedy tylko Violetta usiadła na przeciwko niej.
-Co co?-zapytała zdziwiona.
-Jak to co?Powiedziałaś mu?
-A tak powiedziałam-wyznała obojętnie.
-I jak?
-A nic takiego się nie stało.
-O matko przespaliście się ze sobą!-krzyknęła zwracając uwagę wszystkich ludzi w kawiarni.
-Kathy!-skarciła ją szeptem szatynka.
-Przespaliście się ze sobą!-szepnęła podekscytowana.Dziewczyna zarumieniła się delikatnie.
-Może-zaśmiała się biorąc kolejny kęs sałatki do ust.
-I jak było?-zapytała ciekawa.
-Cudownie!-krzyknęła podekscytowana znów zwracając na siebie i Kathy uwagę ludzi w kawiarni przez co blondynka zaśmiała się.-Dziękuję Kathy-powiedziała brązowooka.
-Za co?-zapytała zdziwiona.
-Gdyby nie ty, nie,nie odważyłabym mu się tego powiedzieć-wyjaśniła.
-Nie ma za co.Naprawdę miło mi będzie patrzeć na was razem-uśmiechnęła się delikatnie do szatynki.-Czyli że przekonałaś go, żeby nie szedł na tą randkę?
-Tak, a właściwie to nie.
-Jak to?To on poszedł na tą randkę?
-Nie, nie poszedł.Po prostu nie było żadnej dziewczyny.Wymyślił ją po to, żebym była zazdrosna-wyznała.
-Że co?!-zapytała oburzona.-Co za świnia!-powiedziała zdenerwowana.
-To było przecież słodkie.Mój kochany głupek-zaśmiała się myśląc o zielonookim.
-Wiesz co?Nigdy jeszcze nie widziałam cię takiej szczęśliwej-wyznała blondynka.
-Bo to on sprawia, że jestem szczęśliwa.
-Padam z nóg-powiedział kładąc się obok szatynki na łóżku.
-Było, aż tak źle?-spytała.
-Było okropnie!Angela doprowadza mnie do szału!
-Nie denerwuj się już.Jesteś już w domu-powiedziała.-Ze mną-dodała koniecznie chcąc podkreślić to słowo.Brunet uśmiechnął się do niej po czym zbliżył się i kiedy już chciał ją pocałować, ona wyprzedziła go i namiętnie go pocałowała.Położyła się na nim nadal nie przerywając pocałunku.Usiadła okrakiem, aby ściągnąć koszulkę, szatyn widząc to postanowił jej pomóc i delikatnie chwycił skrawek materiału po czym ściągnął go z niej.
-Pragnę cię!-wyszeptała mu do ucha.Zielonooki uśmiechnął się do niej uwodząco.Nie poznawał jej, ale nie przeszkadzało mu to, że chciała się z nim kochać.W końcu on też tego chciał.Ściągnęła jego koszulkę i uśmiechnęła się na widok nagiego torsu szatyna.Złożyła na jego ustach kolejny, tym razem bardziej delikatny pocałunek.Chłopak odwzajemnił go w tym samym czasie masując jej plecy.Kiedy już miała ściągać jego spodnie, usłyszeli dzwonek do drzwi. -Cholera!-zaklęła pod nosem dziewczyna.
Niechętnie zeszła z zielonookiego i ubrała koszulkę po czym podała mu jego bluzę.
Poprawiła włosy i ruszyła na dół, aby otworzyć drzwi.
-Niespodzianka!-krzyknęli wszyscy na raz.
-Co wy tu robicie?-zapytała.
-To tak się wita gości?-zaśmiał się Federico.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Wejdźcie do środka-powiedziała otwierając szerzej drzwi.
-Dowiedzieliśmy się, że nie wyjechałaś więc postanowiliśmy cię odwiedzić-wyjaśniła Ludmiła.
-No i przy okazji Leona-zaśmiała się Francesca.
-No wiecie co?-powiedział oburzony Leon schodząc po schodach.-Siema Leon!-krzyknął Broduey i Marco.
-Napijecie się czegoś?-zapytała szatynka.
-Tak chętnie-powiedziała Camila.
-Kawa, herbata?-zapytała dziewczyna.
-Herbata-odpowiedzieli.
-Pomogę ci-oznajmił szatyn i ruszył za nią do kuchni.Brązowooka otworzyła górną szafkę i wyciągnęła z niej herbatę.
-Mam taką ochotę na ciebie-szepnęła szatynka.
-A ja na ciebie.Nawet nie wiesz jaką-szepnął obejmując ją od tyłu.Delikatnie musnął jej szyję, przez co dziewczyna uśmiechnęła się.Poczuła się taka zrelaksowana.Czuła swobodę, coś czego nigdy nie mogła poczuć w obecności Diego.
-Słuchajcie Marco jed-nie dokończyła Włoszka, kiedy zobaczyła ich razem zaczerwieniła się.-Przepraszam-szepnęła i powoli wycofała się z pomieszczenia.
-Fran!-krzyknęła Violetta i pobiegła za nią.
- Jesteście razem?-szepnęła podekscytowana.
-Możesz na razie nic nie mówić reszcie?-zapytała.
-No jasne,powiecie kiedy będziecie na to gotowi-szepnęła.-Ale opowiesz mi wszystko?-zapytała z nutką nadziei w głosie.
-No raczej, że ci opowiem.Kiedy masz czas?
-Pojutrze?
-Pojutrze.O której godzinie?
-O 15:00?
-Okej, to jesteśmy umówione.Jak weszłaś do kuchni to zaczęłaś coś mówić-dodała szatynka.
-A tak, Marco chce jednak kawę, nie herbatę-wyjaśniła po czym ruszyła do salonu.Dziewczyna wróciła do kuchni, gdzie Leon nadal robił napoje.Kiedy oboje spojrzeli na siebie wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem, który mogli dosłyszeć nawet przyjaciele znajdujący się w salonie
-Dobranoc-powiedziała kładąc się obok niego na łóżku.
-Dobranoc-odpowiedział i delikatnie musnął jej usta.Dziewczyna okryła się kołdrą i postanowiła spróbować zasnąć jednak na marne.Była zmęczona, bardzo zmęczona jednak jedna myśl cały czas nie mogła opuścić jej umysłu.To, że nie powiedziała Leonowi o tym, co stało się kiedyś.O Diego, o tym, że to on ją zmusił do tego, aby wyjechała.Coś, jakaś siła powstrzymywała ją przed tym,głos w jej głowie mówił, aby spróbowała o tym wszystkim zapomnieć, aby zaczęła nowe życie.Tylko czy o tym da się zapomnieć?Poczuła nagle, że ktoś otulił ją mocno, sprawiając, że poczuła się bezpiecznie.Tylko w jego ramionach się tak czuła.Tylko jego głos mógł ją uspokoić.Nikt inny tego nie potrafił.Nawet Fran,Cami,Lu,Naty i Kathy.Odwróciła się i wtuliła w niego jak w pluszowego misia.
-Wiesz, co jest pojutrze?-zapytał.
-Wtorek.
-Data?
-14 luty?
-Tak.
-O cholera walentynki!-zdenerwowała się na samą myśl o nich.Wiedziała, że musi coś kupić Leonowi.W końcu to on był jej jedyną na całym świecie walentynką.
-Tak, walentynki.Zapraszam cię na randkę-powiedział.Szatynka uśmiechnęła się do niego, a on to odwzajemnił.
-Nie mogę się doczekać-powiedziała po czym mocniej wtuliła się w niego i udała do krainy Morfeusza.
_______________________________________________________________________________
Witajcie! <3
Przepraszam,przepraszam,przepraszam!
Wiem, że bardzo długoooo nie dodawałam rozdziału na żadnym z blogów, ale po prostu nie miałam do tego głowy.
Obiecuję, że to już się nie powtórzy! ^^
Jak widzicie Leonetta jest happy!
Nie cieszcie się tak :D
Już niedługoo coś się wydarzy i wszystko znów się posypie :(
A co do ostatniego koncertu Violetta Live w Polsce:
O matko to jest nie do opisania jak bardzo chciałam tam być...
Ale od mojej miejscowości do Łodzi jest trochę dalekooo :(
A poza tym aktualnie nie posiadam takiej kwoty na bilet...hmmm chyba czas pomyśleć nad jakąś pracą na lato :)
Jestem dumna z polskich fanek!Akcje, które zrobiły były niesamowite!Cieszę się, że Tini i reszcie spodobały się i wzruszyły ich...Na pewno nie zapomną o naszym kraju! :D
Poza tym jest nadzieja jeszcze, że pojadę na koncert do Krakowa ^^
Okej, nie będę się tak rozpisywać.
Życzę miłego czytania! :D
Pozdrawiam! ^^
Tini Blanco <3
sobota, 28 lutego 2015
Informacja o rozdziale XVII
Rozdział XVII jest już opublikowany.Musicie po prostu kliknąć starsze posty i tam go znajdziecie.
Nie wiem dlaczego tam właśnie się dodał, grunt, że jest ^^
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco<3
Nie wiem dlaczego tam właśnie się dodał, grunt, że jest ^^
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco<3
środa, 18 lutego 2015
Informacja o rozdziale XVII
Słuchajcie mam do Was prośbę.Czy rozdział XVII jest opublikowany na blogu?Bo tutaj wśród postów nie mogę go znaleźć, a wiem, że go opublikowałam.Na blogu też go nie ma.Wiem, że Natalia K. dodała komentarz i Anonimek też, ale kiedy patrzę jakiego posta to dotyczy, nic tam nie ma.Z resztą sami zobaczcie.Czy ten rozdział znajduję się na blogu???
Rozdział XVII
Rozdział dedykuję Zosi Strzesak... ^^
Za to,że po prostu jesteś...
2 godziny później-Przepraszam, ale nie miałam, nie miałam gdzie iść-powiedziała stojąc przed drzwiami domu szatyna.
-Myślałem, że wyjechałaś-powiedział zdziwiony.
-Nie, nie wyjechałam.Zrozumiałam, że nie mogę uciekać od tych wszystkich problemów.Muszę je, muszę je zwalczyć i dlatego wróciłam-wyjaśniła niepewnie.
-Czyli, że ja jestem problemem, który musisz zwalczyć?-zapytał.
-Nie,nie źle mnie zrozumiałeś.
To ja może lepiej pójdę-powiedziała po chwili niezręcznej ciszy i zawróciła w stronę samochodu.Szatyn momentalnie chwycił jej rękę.
-Zostań.Nie chciałem, żebyś była na mnie zła.Wejdź-powiedział szerzej otwierając dębowe drzwi.
-Dziękuję-lekko uśmiechnęła się po czym przeszła przez próg ciągnąc za sobą turkusową walizkę.
Postawiła walizkę obok wieszaka i zdjęła płaszcz.Nieśmiało stanęła na środku salonu.Czuła się nieswojo.Zielonooki podszedł do niej i wziął ją za rękę.
-Spójrz na mnie-powiedział troskliwie podnosząc jej podbródek.Szatynka nie chciała spojrzeć w jego oczy.Rozglądała się po salonie, aby uniknąć jego wzroku.Samotna łza spłynęła po jej policzku.
-Nie płacz-powiedział delikatnie ocierając ją.-Co się stało?-zapytał.
-Nic, po prostu nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim-oznajmiła nadal nie patrząc w jego zielone oczy.
-Vilu nie jesteś sama słyszysz?-zapytał troskliwie.Szatynka odważyła się i spojrzała w jego oczy.Delikatnie kiwnęła głową na tak.Wiedziała, że on zawsze jej pomoże.Kochał ją i ona go też więc w czym był problem?Otóż szatynka nie umiała sobie uświadomić tego, że nareszcie może żyć normalnie.Bez żadnych problemów, bez znęcającego się nad nią chłopaka.Mogła teraz robić, co jej się żywnie podobało jednak to było jeszcze dla niej za wcześnie, aby sobie to wszystko uświadomić.
1 dzień później
-Hej-usłyszała szatynka przechodząc obok kawiarni.Odwróciła się i zobaczyła atrakcyjną blondynkę.Tą samą, która pracuje w studio i tą samą,która przyszła z Leonem na kolację.Rozejrzała się wciąż nie będąc pewną czy te słowa były skierowane do niej.
-Hej-odpowiedziała nieśmiało.
-Może usiądziesz ?-zapytała.
-Chętnie-skłamała.Usiadła w wygodnym, kremowym fotelu na przeciwko blondynki.
-Kathy-powiedziała wyciągając rękę do szatynki.
-Violetta-uścisnęła jej dłoń.
-Leon dużo mi o tobie opowiadał-wyznała Kathy.
-Naprawdę?Co, co o mnie opowiadał?-zapytała nieśmiało.
-Wszystko.
-Jak,jak to wszystko?!-zapytała niespokojna.
-Napijesz się czegoś?-zmieniła temat.
-Tak,napiję się kawy.
-Przepraszam, czy możemy zamówić jeszcze jedną kawę?-zapytała Kathy kelnera, który przechodził właśnie obok ich stolika.
-Tak oczywiście-powiedział i ruszył w głąb kawiarni w celu przyniesienia zamówionego napoju.
-Więc mówiłaś, że Leon opowiadał ci o mnie wszystko?-zapytała szatynka.
-Tak.
-Co dokładnie?-zapytała niespokojna.
-Oto zamówiona kawa-powiedział mężczyzna stawiając przed brązowooką filiżankę czarnej kawy.
-Dziękuję-uśmiechnęła się do niego.-Co dokładnie?-zapytała ponownie biorąc łyk kawy do ust.
-Spokojnie nie mówił mi, co robiliście w tym łóżku-wyznała blondynka.Szatynka zakrztusiła się czarną cieczą, która znajdowała się w jej ustach.Z trudem złapała powietrze, aby po chwili całkowicie się uspokoić.
-Wszystko okej?-zapytała niebieskooka.
-Ta,tak-odpowiedziała niepewnie.-Jesteście ze sobą blisko prawda?-zapytała po czym spuściła nieśmiało głowę.
-Ta,czekaj.Czy ty myślisz, że ja i Leon?-zapytała, a kiedy zobaczyła, że szatynka lekko kiwnęła głową na tak wybuchnęła śmiechem.
-Wyjaśnijmy sobie coś.Pomiędzy mną, a nim jest tylko i wyłącznie przyjaźń rozumiesz?-zapytała.
-Tak, rozumiem, ale
-Nie ma żadnego ale.Prawda kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy pocałowaliśmy się, ale Leon przerwał ten pocałunek i już nigdy do tego nie wróciliśmy i nigdy do tego nie wrócimy jasne?Poza tym to było jeszcze jak ty mieszkałaś w Madrycie.
-Przepraszam, jestem głupia.
-Nie jesteś.On cię kocha.Bardzo kocha.
-Skąd wiesz?
-Mówił mi, a poza tym to widać do cholery.Sposób w jaki na ciebie patrzy, to jak się przy tobie zachowuje.Violetta on cię kocha.Nie powiedziałam ci dlaczego przerwał wtedy ten pocałunek.
-Dlaczego?
-Bo nie mógł o tobie zapomnieć.
Zielonooki wyjął kluczyki ze stacyjki dwukołowego pojazdu po czym zdjął kask i delikatnie przeczesał włosy ręką.Z domu wydobywała się głośna muzyka, co zdziwiło go.Wszedł do środka i ruszył do salonu.Wprost zamurowało go, kiedy zobaczył Kathy i Violette, które bawiły się w najlepsze.
Tańczyły i podśpiewywały,a raczej krzyczały próbując śpiewać do piosenki, która właśnie leciała w radiu.Dopiero kiedy szatyn wyłączył odtwarzacz zauważyły go.
-Le,leon!-krzyknęła Kathy.-Ta,tak dawno cię nie, nie widzia,widziałam-wydusiła.
-Wy,wy się znacie?-zapytał pokazując raz na jedną, a raz na drugą.
-Dzi,dziś się pozn,poznałyśmy?-zapytała Violetta.-Ta,tak-odpowiedziała Kathy.
-Ja,ja już,pój,pójdę-wydusiła Kathy biorąc bluzę do ręki.-Vio,Violetta pamiętaj,co, co ci mówi,mówiłam.Wi,widzimy się jut,jutro o 13:00 tak?
-No,no jasne-powiedziała.
-Odwiozę cię do domu-zaproponował szatyn.
-Ni,nie zamó,zamówię taksówkę.Ty,ty zaj,zajmij się ni,nią-powiedziała wskazując szatynkę, która nadal tańczyła.Po chwili zniknęła za drzwiami zostawiając ich zupełnie samych.
-Leo,Leon cho,chodź tutaj-powiedziała podchodząc do niego.
-Jesteś kompletnie pijana-zaśmiał się wyczuwając zapach alkoholu wydobywający się z jej ust.
-Co?!Wca,wcale, że ni,nie-wydukała.-Le,Leon?
-Tak?
-Ko,kocham cię-powiedziała zarzucając ręce na szyję chłopaka.Zielonooki zaśmiał się po czym wziął ją na ręce.
-Szy,szybki jest,jesteś-zaśmiała się.Leon zaniósł ją do sypialni i delikatnie położył na łóżku.Kiedy chciał odchodzić szatynka złapała go za kołnierzyk koszuli i delikatnie przyciągnęła do siebie.
-Ni,nie zostaw,zostawiaj mnie samej.Cho,chodź tu do mnie-powiedziała.Chciała go pocałować jednak ten uniemożliwił jej to odsuwając się od niej.
-Śpij-powiedział.Nie chciał robić niczego wbrew jej woli.Wiedział, że trzeźwa zachowałaby się kompletnie inaczej i nie mógł tak po prostu tego wykorzystać.
1 dzień później
-Dzień dobry-powiedział szatyn, kiedy brązowooka weszła do kuchni.
-Hej-odpowiedziała rozespana.Delikatnie przyłożyła rękę do głowy.Duża ilość alkoholu, którą wczoraj wypiła dawała się we znaki.
-Boli głowa?-zapytał podchodząc do niej ze szklanką wody i tabletką przeciwbólową.
-Bardzo.Co się wczoraj stało?-zapytała siadając na krześle przy stole.
-Razem z Kathy urządziłyście sobie tutaj imprezę.
-Imprezę?
-Tak.
-Z Kathy?
-Tak, mnie też to zdziwiło-zaśmiał się.
-Nic z wczoraj nie pamiętam-wyznała.
-Nic, a nic?
-Nie, a coś powinnam pamiętać?-zapytała zdziwiona.
-Nie,nic-skłamał.
-Na pewno?
-Tak.Właśnie miałem ci mówić, że umówiłaś się z Kathy-zmienił temat.
-Serio?
-Serio,serio.
-Kiedy i gdzie?
-Za godzinę w jej domu-powiedział patrząc na zegar znajdujący się obok lodówki.
-Cholera przecież ja nawet nie wiem, gdzie ona mieszka-bąknęła szatynka.
-Spokojnie ja wiem.Odwiozę cię tam.
-Skąd wiesz, gdzie ona mieszka?-zapytała lekko zazdrosna.
-Bo byłem u niej już nie raz-wyjaśnił siadając obok brązowookiej.
-Po co?-zapytała.
-No wiesz, to moja przyjaciółka.Rozmawiamy ze sobą i spotykamy się jak przyjaciele-odpowiedział.
-Tylko przyjaciele?
-Czy ty piszesz książkę?
-Przepraszam, nie powinnam cię tak o to wypytywać.
-To miłe.
-Co jest miłe?
-To, że jesteś zazdrosna o Kathy.
-Ja zazdrosna?!Leon błagam cię!-zaśmiała się próbując ukryć swoją zazdrość.
-Nie jesteś zazdrosna?
-Nie, to chyba oczywiste-powiedziała pewna siebie.
-Uff, to dobrze.A właśnie zapomniałem ci powiedzieć, że wychodzę dziś wieczorem.
-Gdzie?-zapytała.-Jeśli mogę oczywiście wiedzieć-dodała.
-Umówiłem się z taką jedną-skłamał.
-Aha-odpowiedziała spuszczając głowę w dół.
-Zjesz coś?-zapytał podchodząc do lodówki.
-Ładna jest chociaż?-zmieniła temat.
-No wiesz, blodnynka,długie nogi i wiesz ona,ma,ma w sobie coś wyjątkowego-powiedział z entuzjazmem.
-Mogłam nie pytać-szepnęła.
-Mówiłaś coś?-zapytał.
-Nie,nie-skłamała.
Podniosła się z krzesła i ruszyła na górę, aby przygotować się do spotkania z Kathy.
-A śniadanie?-usłyszała kiedy była już na schodach.
-Zjem u Kathy-prychnęła.Była na niego wściekła, chociaż była też wściekła na siebie za to, że nie umiała mu powiedzieć, co tak naprawdę do niego czuję.
-Tak ci powiedział?-zapytała biorąc różową słomkę do ust.
-Tak, nie wierzę, że on się z nią umówił-powiedziała załamana.
-Dziwisz mu się?-zapytała.
-Jak to?
-Sory, ale jak facet ma zauważyć, że go kochasz?Jeśli mu tego po prostu nie powiesz to on się nie domyśli.Taka już ich natura.
-No, ale jak ja mam mu to powiedzieć?
-Boże z wami to jak z dziećmi, w ogóle nie umiecie się dogadać.No,a jak możesz mu to powiedzieć?
-Kocham cię?-zapytała niepewnie.
-Tak, najlepiej bez owijania w bawełnę, bo inaczej możesz go trochę wystraszyć.Chociaż nie, Leon jest inny niż reszta.On,on umie rozmawiać o uczuciach nie to, co inni.
-A jak mnie wyśmieje?-zapytała zdenerwowana.
-Leon?Violetta błagam cię, on czuje to samo, co ty-wyjaśniła niebieskooka.
-Tak myślisz?-zapytała.
-Ja tak nie myślę, ja to po prostu wiem.
-Jesteś jakimś psychologiem czy coś?
-Gdybym ci powiedziała jaką mam pracę nie jestem pewna czy byś się nie wystraszyła, więc może lepiej o tym na razie nie mówmy okej?
-Okej.
-To, co?Castillo rusza do akcji?
-Trzymaj kciuki Kathy.
-Leon?-zapytała kiedy weszła do salonu.
-Tak?-zapytał.Dopiero teraz zauważyła, że siedzi na sofie.Kiedy go zobaczyła cała jej odwaga, gdzieś zniknęła.
-Ja,ja źle się czuję-skłamała.
-Co się stało?-zapytał zaniepokojony podchodząc do niej.
-Nic, po prostu od samego rana jakoś mi tak słabo-powiedziała jakby niepewna swojej wypowiedzi.
-Połóż się, zaparzę ci herbaty-zaproponował.Szatynka ułożyła się wygodnie na sofie i okryła czerwonym kocem.
-Zmierz temperaturę-powiedział podając jej termometr.
-Leon zaczekaj-powiedziała nagle.Wiedziała, że nie może go okłamywać.To nie miało najmniejszego sensu.On na to nie zasługiwał.
-Tak?-zapytał.
-Nie jestem chora.Nie chciałam po prostu, żebyś szedł na tą randkę-wyjaśniła smutna.Zielonooki zaśmiał się.
-Dlaczego się śmiejesz?Wiem, że źle zrobiłam, ale nie musisz się ze mnie naśmiewać-powiedziała przygnębiona.
-Nie śmieję się z ciebie.Ty jeszcze nic nie zroozumiałaś?
-Jak to?-zapytała.
-Nie ma żadnej dziewczyny.Zmyśliłem to, żebyś była zazdrosna.
-Co zrobiiłeś?!-zapytała wściekła podchodząc do niego.
-A ty to, co?Ty też udawałaś, że jesteś chora.
-No, ale
-Nie ma żadnego, ale.Oboje jesteśmy winni.
-No okej-zaśmiała się.
-Przynajmniej udowodniłem, że jesteś zazdrosna-powiedział dumny z siebie.
-Kocham cię-powiedziała nagle.Zielonooki uśmiechnął się do niej.
-Ja ciebie też-odpowiedział.Po chwili zmniejszył odległość pomiędzy nimi i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.Szatynka pogłębiła go i zamieniła na bardziej namiętny.Chywcił ją za rękę i usiadł na sofie, a ona usiadła na nim okrakiem nadal nie przerywając pocałunku.Szatynka zaczęła odpinać guziki koszuli zielonookiego, a on delikatnie masował jej plecy pod bluzką sprawiając jej tym przyjemność.Kiedy deliktanie przygryzała skórę jego szyi jęknął, co sprawiło, że dziewczyna zaśmiała się.Ten zamiast spytać, o co chodzi pocałował ją chcąc przekazać jej w tym pocałunku całą tęsknotę i swoją miłość do niej.
-Violetta?-przerwał nagle.
-Tak?
-Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
-O niczym innym nie marzę-uśmiechnęła się po czym ponownie go pocałowała.Po chwili delikatnie muskał ustami jej szyję podczas kiedy ona próbowała uporać się z jego paskiem od spodni.
Widząc jej zakłopotanie szatyn pomógł jej go odpiąć.Wziął ją na ręcę i zaniósł do sypialni na górę.To, co tam się działo, zostawią już dla siebie.
_________________________________________________________________________________
Tak, tak właśnie wstawiłam rozdział ^^
Jak zauważycie jest już skomentowany przez niektórych, ponieważ kiedy tamten się usunął komenatrze nadal po nim pozostały.
Tak trochę śmiechowo, no ale cóż ja na to poradzę :)
Wrażenia po wycieczce?
Aaaaa! :D
Wiem jedno.Takiej klasy jak mam teraz już nigdy nie będę miała :(
Ubóstwiam ich! ^^
No, ale nie będę już tutaj przedłużać.
Jak widzicie rozdział jest zadedykowany ^^
Następna dedykacja dla .....?
Ja już wiem dla kogo ^^
Leonetta się zeszła!! :D
Ooooooo jak super!
Jeej cieszę się jak głupia ^^
A co do tego fragmentu ostatniego to nie bądźcie na mnie źli za to...po prostu nie umiem opisywać takich scen.
Życzę miłego czytania! <3
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
wtorek, 10 lutego 2015
Rozdział XVI
2 dni później
-Proszę-powiedział podsuwając jej talerz pełen jedzenia.Obok postawił sok pomarańczowy w niebieskim kubku.
-Nie jestem głodna-odpowiedziała obojętnie odsuwając talerz.Szatyn usiadł obok niej i ciężko westchnął.Wziął widelec do ręki i wbił go w kiwi pokrojone na kostkę.
-Otwórz buzię-powiedział po czym uśmiechnął się do niej uroczo.Dziewczyna zaśmiała się.Nie umiała mu się oprzeć.Ta jego mina, ten uśmiech i te najcudowniejsze na świecie dołeczki.Lekko otworzyła usta, a po chwili zielony owoc znalazł się w nich.
-Przepraszam-powiedziała kiedy przełknęła kolejny kęs.
-Za co?-zapytał.
-Za moje zachowanie.Byłam niemiła dla ciebie.Byłam niemiła dla najważniejszej osoby w moim życiu-powiedziała po czym spuściła głowę w dół.
-Nie masz za co przepraszać-powiedział muskając ją palcami po policzku.Chciała powiedzieć kocham cię, ale w porę się opamiętała.Gdyby mu to powiedziała, on chciałby z nią być, ale ona nie mogła, bo był też Diego, który gdyby się o tym dowiedział skrzywdził by Leona i ją samą.
-Cieszę się, że jestem tutaj z tobą-powiedziała uśmiechając się do niego.
-Ja też-powiedział po czym przytulił ją.Jedna maleńka łza spłynęła po jej policzku.Nie mogła z nim być.Nie mogła mu powiedzieć, co tak naprawdę czuje.Tak bardzo chciałaby, aby Diego raz na zawsze zniknął z jej życia.Wiedziała jednak, że było to niemożliwe.To było jak marzenie, które nigdy nie miałoby się spełnić.
-Co oglądasz?-zapytała siadając obok zielonookiego na sofie.
-Zmierzch-odpowiedział.
-Zmierzch?-zapytała.
-Tak Zmierzch.
-Myślałam, że to tylko dla dziewczyn.W sensie, że chłopaków nie kręci takie coś-wyjaśniła.
-Dlaczego?
-Bo to film romantyczny, w waszym języku nuda.
-Nuda?Nigdy nie powiedziałbym, że Zmierzch to nuda.To po prostu Zmierzch.
-Ile razy powtórzyliśmy słowo Zmierzch?-zapytała.
-O czym my rozmawiamy?-zapytał śmiejąc się.
-Zawsze uważałam, że Bella była strasznie ładna w trzeciej części.
-Ty jesteś ładniejsza-powiedział patrząc na nią.Szatynka zarumieniła się.
-Ta, na pewno.
-Bella nie ma takich oczu jak ty.Mocno czekoladowych, w które można byłoby wpatrywać się godzinami.Nie ma takich cudownych włosów, które zawsze pachną czekoladą.Nie ma nawet takiego ładnego noska jak ty.Nawet jej usta nie pobiją twoich-powiedział patrząc jej w oczy.
-Słodki jesteś-zaśmiała się uroczo.
-Nie.To ty jesteś słodka-powiedział.
-Przestań, bo rumienię się przez ciebie-powiedziała lekko uderzając go w ramię.
-Kocham jak się rumienisz.
-Leon!-krzyknęła po czym zaśmiała się.Szatyn wziął pilot i przełączył na inny kanał.
-A oto wiadomości z ostatniej chwili-powiedział prezenter ubrany w niebieską koszulę.
-W hotelu ..... w Madrycie zostało znalezione ciało dwudziestotrzyletniego mężczyzny.Jest to Diego Dominguez. Jeden z najbardziej cenionych biznesmenów w tym kraju.Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.Policja rozpoczęła śledztwo, aby ustalić przyczyny i okoliczności jego śmierci.Więcej wiadomości na naszej stronie: www.fastnews.com-zakończył.
-Violetta-powiedział do zapłakanej już szatynki.Bez wahania przytulił ją do siebie.Nie mógł w to uwierzyć.Diego popełnił samobójstwo.
-Nie, to nie może być prawda-wydukała nadal płacząc.
-Cii,spokojnie Vilu-uspokajał ją Leon.Nie wiedział, co ma zrobić w takiej sytuacji.Mówić, że wszystko będzie dobrze?Płakać razem z nią?
1 miesiąc później
Kilka tygodni temu wszyscy pożegnali Diego.Violetta nie zobaczyła go.Widziała tylko trumnę.Nie mogła w to uwierzyć.To wszystko,wszystko stało się tak szybko.Dlaczego on się zabił?Cieszyła się z tego, że on nie żyje.Może to było egoistyczne i chamskie z jej strony, ale to on katował ją przez te wszystkie lata.To przez niego straciła dwoje dzieci.Nie było jej żal, że już nigdy go nie zobaczy.Wręcz przeciwnie cieszyła się, że ten sukinsyn raz na zawsze zniknął.Nie wiedziała jednak, co ma teraz robić.Co dalej robić ze swoim cholernym życiem?Powiedzieć wszystkim prawdę?Dlaczego wyjechała wtedy z Diego?Czemu tak zraniła Leona?Nie miała pojęcia.A może zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o dawnym życiu?Tylko czy to będzie takie proste?
-Jak to wyjeżdżasz?-zapytała Włoszka siedząc na łóżku w sypialni szatynki.
-Muszę, muszę ochłonąć.Muszę to wszystko poukładać-powiedziała siadając obok niej.
-Violetta uważam, że powinnaś zostać tutaj.Tutaj masz nas, a tam?Tam będziesz zupełnie sama.
-Fran ja tak nie mogę.To wszystko,to wszystko to dla mnie za dużo.Mieszkanie tutaj w tym pustym domu mnie przytłacza,
-Nie musisz tutaj mieszkać.Możesz się wprowadzić do nas.Do mnie i do Marco-powiedziała.
-Nie i tak macie już dużo obowiązków na głowie,a ja, ja muszę zacząć wszystko od nowa-powiedziała zasuwając zamek walizki.
-A Leon?-zapytała dziewczyna.Brązowooka zagryzła nerwowo wargę.Właśnie tego się obawiała.Poczucia winy.Kochała go jednak coś zmuszało ją do wyjazdu.Musiała się z tym wszystkim uporać sama.
-Wiesz, że on cię kocha?-dodała Włoszka.
-Mam samolot o 16:00.Muszę już iść-zmieniła temat.-Pożegnam się jeszcze z resztą i wyjadę na jakiś czas-powiedziała.Francesca nie poznawała jej.Dlaczego tak bardzo chciała wyjechać?Przecież to tutaj miała rodzinę i przyjaciół.Tutaj był Leon, ten Leon, który tak bardzo ją kochał, a ona kochała jego.Więc dlaczego chciała to wszystko po prostu zostawić?
Lekko zapukała do drzwi domu zielonookiego.Nikt jednak nie otworzył jej.Zapukała ponownie.Nic.Zrezygnowana postanowiła odjechać bez pożegnania.Zawróciła i ruszyła w stronę samochodu.
-Violetta?-zapytał szatyn zaspanym głosem.Szatynka zatrzymała się.Miała nadzieję, że jednak ominie ją to pożegnanie.Słona łza spłynęła po jej różowym policzku.Szybko otarła ją i odwróciła się.
-Przepraszam, ale spałem.Coś, coś się stało?-zapytał patrząc na nią tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami.
-Nie, po prostu...chciałam się pożegnać-wydusiła to z siebie.Szatyn zamarł.
-Jak to pożegnać?Wyjeżdżasz?-nie mógł w to uwierzyć.
-Nie na zawsze, a w sumie to nie wiem na ile.Muszę zacząć wszystko od nowa-powiedziała ocierając łzy spływające po jej policzku.
-Nie rób tego.Nie zostawiaj mnie ponownie-powiedział przygnębiony szatyn.
-Leon, nie utrudniaj tego.
-Nie Violetta.Nie pozwolę ci wyjechać.Chyba, że to, co stało się w ciągu ostatnich miesięcy nie miało dla ciebie znaczenia.
-Leon
-Mieliśmy mieć dziecko Violetta!Nie zaprzeczysz, że nic do mnie nie czujesz.Nie wierzę w to.Nie po tym co się stało.Gdybyś mnie nie kochała nie pocałowałabyś mnie, nie przespałabyś się ze mną do cholery!
-Nie rozumiesz, że to dla mnie ciężkie?!Nie ma już dziecka, Diego też już nie ma!
-Zostań-powiedział błagalnym tonem.-Nie poradzę sobie bez ciebie.
-Radziłeś sobie do tej pory.Teraz też sobie poradzisz-powiedziała i zawróciła, aby ruszyć do samochodu.Szatyn gwałtownie złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.Zanim szatynka zdołała się odsunąć delikatnie pocałował ją.Zaskoczona dziewczyna nie sprzeciwiła się.Pogłębiła ten ostatni pocałunek.
-Nie odchodź-powiedział kiedy oderwali się od siebie.
-Nie mogę Leon.Żegnaj-powiedziała po czym ruszyła do samochodu.Szatyn patrzył jak największa miłość jego życia właśnie wyjeżdża.Kto wie może już na zawsze?________________________________________________________________________________
Witajcie Moje kochane Misie ^^
Oto rozdział szesnasty :)
Jak widzicie Leonetta jeszcze się nie zeszła.
I cóż za zaskoczenie: Diego nie żyje!
Aaaa! :D
Kurde, polubiłam go teraz w Violettcie i trudno mi pisać o nim takie rzeczy :(
No, ale cóż...
Następny rozdział pojawi się na blogu...
No właśnie na, którym blogu?
Do wyboru macie 2 blogi: You are like a drug for Me <3 i Shut Up And Love Me <3
Piszcie w komentarzach :D
Życzę miłego czytania! ^^
Pozdrawiam <3
Tini Blanco <3
-Proszę-powiedział podsuwając jej talerz pełen jedzenia.Obok postawił sok pomarańczowy w niebieskim kubku.
-Nie jestem głodna-odpowiedziała obojętnie odsuwając talerz.Szatyn usiadł obok niej i ciężko westchnął.Wziął widelec do ręki i wbił go w kiwi pokrojone na kostkę.
-Otwórz buzię-powiedział po czym uśmiechnął się do niej uroczo.Dziewczyna zaśmiała się.Nie umiała mu się oprzeć.Ta jego mina, ten uśmiech i te najcudowniejsze na świecie dołeczki.Lekko otworzyła usta, a po chwili zielony owoc znalazł się w nich.
-Przepraszam-powiedziała kiedy przełknęła kolejny kęs.
-Za co?-zapytał.
-Za moje zachowanie.Byłam niemiła dla ciebie.Byłam niemiła dla najważniejszej osoby w moim życiu-powiedziała po czym spuściła głowę w dół.
-Nie masz za co przepraszać-powiedział muskając ją palcami po policzku.Chciała powiedzieć kocham cię, ale w porę się opamiętała.Gdyby mu to powiedziała, on chciałby z nią być, ale ona nie mogła, bo był też Diego, który gdyby się o tym dowiedział skrzywdził by Leona i ją samą.
-Cieszę się, że jestem tutaj z tobą-powiedziała uśmiechając się do niego.
-Ja też-powiedział po czym przytulił ją.Jedna maleńka łza spłynęła po jej policzku.Nie mogła z nim być.Nie mogła mu powiedzieć, co tak naprawdę czuje.Tak bardzo chciałaby, aby Diego raz na zawsze zniknął z jej życia.Wiedziała jednak, że było to niemożliwe.To było jak marzenie, które nigdy nie miałoby się spełnić.
-Co oglądasz?-zapytała siadając obok zielonookiego na sofie.
-Zmierzch-odpowiedział.
-Zmierzch?-zapytała.
-Tak Zmierzch.
-Myślałam, że to tylko dla dziewczyn.W sensie, że chłopaków nie kręci takie coś-wyjaśniła.
-Dlaczego?
-Bo to film romantyczny, w waszym języku nuda.
-Nuda?Nigdy nie powiedziałbym, że Zmierzch to nuda.To po prostu Zmierzch.
-Ile razy powtórzyliśmy słowo Zmierzch?-zapytała.
-O czym my rozmawiamy?-zapytał śmiejąc się.
-Zawsze uważałam, że Bella była strasznie ładna w trzeciej części.
-Ty jesteś ładniejsza-powiedział patrząc na nią.Szatynka zarumieniła się.
-Ta, na pewno.
-Bella nie ma takich oczu jak ty.Mocno czekoladowych, w które można byłoby wpatrywać się godzinami.Nie ma takich cudownych włosów, które zawsze pachną czekoladą.Nie ma nawet takiego ładnego noska jak ty.Nawet jej usta nie pobiją twoich-powiedział patrząc jej w oczy.
-Słodki jesteś-zaśmiała się uroczo.
-Nie.To ty jesteś słodka-powiedział.
-Przestań, bo rumienię się przez ciebie-powiedziała lekko uderzając go w ramię.
-Kocham jak się rumienisz.
-Leon!-krzyknęła po czym zaśmiała się.Szatyn wziął pilot i przełączył na inny kanał.
-A oto wiadomości z ostatniej chwili-powiedział prezenter ubrany w niebieską koszulę.
-W hotelu ..... w Madrycie zostało znalezione ciało dwudziestotrzyletniego mężczyzny.Jest to Diego Dominguez. Jeden z najbardziej cenionych biznesmenów w tym kraju.Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.Policja rozpoczęła śledztwo, aby ustalić przyczyny i okoliczności jego śmierci.Więcej wiadomości na naszej stronie: www.fastnews.com-zakończył.
-Violetta-powiedział do zapłakanej już szatynki.Bez wahania przytulił ją do siebie.Nie mógł w to uwierzyć.Diego popełnił samobójstwo.
-Nie, to nie może być prawda-wydukała nadal płacząc.
-Cii,spokojnie Vilu-uspokajał ją Leon.Nie wiedział, co ma zrobić w takiej sytuacji.Mówić, że wszystko będzie dobrze?Płakać razem z nią?
1 miesiąc później
Kilka tygodni temu wszyscy pożegnali Diego.Violetta nie zobaczyła go.Widziała tylko trumnę.Nie mogła w to uwierzyć.To wszystko,wszystko stało się tak szybko.Dlaczego on się zabił?Cieszyła się z tego, że on nie żyje.Może to było egoistyczne i chamskie z jej strony, ale to on katował ją przez te wszystkie lata.To przez niego straciła dwoje dzieci.Nie było jej żal, że już nigdy go nie zobaczy.Wręcz przeciwnie cieszyła się, że ten sukinsyn raz na zawsze zniknął.Nie wiedziała jednak, co ma teraz robić.Co dalej robić ze swoim cholernym życiem?Powiedzieć wszystkim prawdę?Dlaczego wyjechała wtedy z Diego?Czemu tak zraniła Leona?Nie miała pojęcia.A może zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o dawnym życiu?Tylko czy to będzie takie proste?
-Jak to wyjeżdżasz?-zapytała Włoszka siedząc na łóżku w sypialni szatynki.
-Muszę, muszę ochłonąć.Muszę to wszystko poukładać-powiedziała siadając obok niej.
-Violetta uważam, że powinnaś zostać tutaj.Tutaj masz nas, a tam?Tam będziesz zupełnie sama.
-Fran ja tak nie mogę.To wszystko,to wszystko to dla mnie za dużo.Mieszkanie tutaj w tym pustym domu mnie przytłacza,
-Nie musisz tutaj mieszkać.Możesz się wprowadzić do nas.Do mnie i do Marco-powiedziała.
-Nie i tak macie już dużo obowiązków na głowie,a ja, ja muszę zacząć wszystko od nowa-powiedziała zasuwając zamek walizki.
-A Leon?-zapytała dziewczyna.Brązowooka zagryzła nerwowo wargę.Właśnie tego się obawiała.Poczucia winy.Kochała go jednak coś zmuszało ją do wyjazdu.Musiała się z tym wszystkim uporać sama.
-Wiesz, że on cię kocha?-dodała Włoszka.
-Mam samolot o 16:00.Muszę już iść-zmieniła temat.-Pożegnam się jeszcze z resztą i wyjadę na jakiś czas-powiedziała.Francesca nie poznawała jej.Dlaczego tak bardzo chciała wyjechać?Przecież to tutaj miała rodzinę i przyjaciół.Tutaj był Leon, ten Leon, który tak bardzo ją kochał, a ona kochała jego.Więc dlaczego chciała to wszystko po prostu zostawić?
Lekko zapukała do drzwi domu zielonookiego.Nikt jednak nie otworzył jej.Zapukała ponownie.Nic.Zrezygnowana postanowiła odjechać bez pożegnania.Zawróciła i ruszyła w stronę samochodu.
-Violetta?-zapytał szatyn zaspanym głosem.Szatynka zatrzymała się.Miała nadzieję, że jednak ominie ją to pożegnanie.Słona łza spłynęła po jej różowym policzku.Szybko otarła ją i odwróciła się.
-Przepraszam, ale spałem.Coś, coś się stało?-zapytał patrząc na nią tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami.
-Nie, po prostu...chciałam się pożegnać-wydusiła to z siebie.Szatyn zamarł.
-Jak to pożegnać?Wyjeżdżasz?-nie mógł w to uwierzyć.
-Nie na zawsze, a w sumie to nie wiem na ile.Muszę zacząć wszystko od nowa-powiedziała ocierając łzy spływające po jej policzku.
-Nie rób tego.Nie zostawiaj mnie ponownie-powiedział przygnębiony szatyn.
-Leon, nie utrudniaj tego.
-Nie Violetta.Nie pozwolę ci wyjechać.Chyba, że to, co stało się w ciągu ostatnich miesięcy nie miało dla ciebie znaczenia.
-Leon
-Mieliśmy mieć dziecko Violetta!Nie zaprzeczysz, że nic do mnie nie czujesz.Nie wierzę w to.Nie po tym co się stało.Gdybyś mnie nie kochała nie pocałowałabyś mnie, nie przespałabyś się ze mną do cholery!
-Nie rozumiesz, że to dla mnie ciężkie?!Nie ma już dziecka, Diego też już nie ma!
-Zostań-powiedział błagalnym tonem.-Nie poradzę sobie bez ciebie.
-Radziłeś sobie do tej pory.Teraz też sobie poradzisz-powiedziała i zawróciła, aby ruszyć do samochodu.Szatyn gwałtownie złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.Zanim szatynka zdołała się odsunąć delikatnie pocałował ją.Zaskoczona dziewczyna nie sprzeciwiła się.Pogłębiła ten ostatni pocałunek.
-Nie odchodź-powiedział kiedy oderwali się od siebie.
-Nie mogę Leon.Żegnaj-powiedziała po czym ruszyła do samochodu.Szatyn patrzył jak największa miłość jego życia właśnie wyjeżdża.Kto wie może już na zawsze?________________________________________________________________________________
Witajcie Moje kochane Misie ^^
Oto rozdział szesnasty :)
Jak widzicie Leonetta jeszcze się nie zeszła.
I cóż za zaskoczenie: Diego nie żyje!
Aaaa! :D
Kurde, polubiłam go teraz w Violettcie i trudno mi pisać o nim takie rzeczy :(
No, ale cóż...
Następny rozdział pojawi się na blogu...
No właśnie na, którym blogu?
Do wyboru macie 2 blogi: You are like a drug for Me <3 i Shut Up And Love Me <3
Piszcie w komentarzach :D
Życzę miłego czytania! ^^
Pozdrawiam <3
Tini Blanco <3
sobota, 7 lutego 2015
Bardzo krótka ważna informacja
Druga część OS:'Chyba nie myślałaś, że to zrobię?' została opublikowana na moim trzecim blogu z powodu problemów technicznych na tym blogu.Nie martwcie się niedługo to naprawię, ale wiem, że zależało Wam na tej II części, więc wstawiłam ją gdzie indziej.
Tutaj znajdziecie mój blog, na którym jest ten OS ^^
Tutaj znajdziecie mój blog, na którym jest ten OS ^^
środa, 14 stycznia 2015
Rozdział XV
-W ogóle nie chce ze mną rozmawiać.Nie odbiera telefonów, a kiedy przychodzę do jej domu nikt nie otwiera tak jakby nikt nigdy tam nie mieszkał.Ja nie wiem co robić-powiedział załamany szatyn.
-Daj jej trochę czasu.Ona musi teraz wszystko przemyśleć i poukładać w całość.Dla niej to naprawdę ciężkie-wyjaśnił Federico.
-A pomyślał ktoś o mnie?!Nikt!Gdyby nie ten wypadek nie dowiedziałbym się, że to było moje dziecko Fede!Dla mnie też to jest cholernie ciężkie!
-Leon spokojnie.Francesca też próbowała z nią rozmawiać.To nie jest tak, że tylko ciebie do siebie nie dopuszcza rozumiesz?
-Przepraszam Federico.
-Nie masz za co.Wiem, że ci jest ciężko.
-Nigdy nie podziękowałem ci za to, że mnie wspierasz.Dziękuję-powiedział szatyn.
-Muszę to robić przecież od tego są przyjaciele-powiedział i przytulił go.
-I tak dzięki.
-Nie ma sprawy.Zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem.
-Wiesz, że Diego zostawił ją teraz?Wyjechał do Madrytu na 2 tygodnie.
-Kretyn.
-Gorzej-zaśmiał się Włoch.
Diego nadal myślał, że to było jego dziecko.Leon nie chciał mu mówić o tym.Chyba, że ona go o to poprosi.Policja nadal szuka sprawcy wypadku.Uciekł z miejsca wypadku.Tak po prostu.Zostawił ją tam i odjechał.
Chłopak stał właśnie po raz kolejny pod drzwiami szatynki.
-Violetta.Wiem, że tam jesteś.Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale nie rób tego.Nie próbuj mnie od siebie odsunąć.Wiesz, że tego nie zrobię.Nigdy.Wiesz dlaczego?Bo cię kocham.Kocham cię Vilu.
Jesteś dla mnie najważniejsza.I nigdy cię nie zostawię.Powiedziałaś mi, że mogę być twoim przyjacielem, a przecież przyjaciele wspierają się w takich sytuacjach prawda?Więc pozwól mi być twoim przyjacielem.Proszę cię Vilu.
Szatyn czekał jeszcze przez chwilę, ale to tak jakby czekać na deszcz na pustyni.Wrócił do domu, gdzie mógł się wypłakać.Dla niego to też było ciężkie.Przecież to było jego dziecko.Małe,niewinne dziecko.To było ich dziecko.
Nadszedł wieczór.Szatyn zjadł właśnie kolację.Pozmywał naczynia i usiadł na kanapie.Usłyszał dzwonek do drzwi.Postanowił nie otwierać jednak dzwonek nadal dzwonił.Podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi.Kiedy otworzył je, zamurowało go.To była Violetta.Zapłakana bez wahania wtuliła się w szatyna.Ten przytulił ją mocniej.Płakała.Płakała tak bardzo, że on też zaczął.Nienawidził patrzeć na jej ból.Nie chciał, żeby była smutna, bo kiedy ona była smutna on też.Delikatnie pocałował ją w czoło.Drzwi dzięki sile wiatru zamknęły się.Szatynka odsunęła się od niego jednak nadal płakała.Zielonooki podszedł do niej i otarł łzę płynącą po jej policzku.Znów przytulił ją do siebie.
-Vilu nie płacz-szepnął.-Wszystko będzie dobrze słyszysz?
Dziewczyna lekko kiwnęła głową.
-Chcesz pogadać?-zapytał zielonooki.
-Nie.Ja już, już pójdę-powiedziała spuszczając głowę w dół.Kiedy chciała otworzyć drzwi szatyn chwycił jej drobną dłoń i delikatnie przyciągnął do siebie.Byli tak blisko siebie.
-Mówiłem ci już, żebyś mnie od siebie nie odsuwała.Nigdy tego nie zrobię Violetta-powiedział patrząc jej prosto w oczy.
-To nie jest takie proste-powiedziała powstrzymując płacz.
-Więc nie będziemy rozmawiać, ale nie pozwolę ci wrócić do pustego domu.Boję się o ciebie.
Bał się.Bał się, że ona może sobie coś zrobić.Była w strasznym stanie.Nie chciała pomocy jednak on nie pytał czy ona jej chce.
-Zostaniesz?-zapytał z nadzieją.
Szatynka niepewnie kiwnęła głową.Wiedziała, że on nie odpuści.Za dobrze go znała.Przecież to Leon Verdas.Ten, którego tak bardzo kochała.
_________________________________________________________________________________
Hejo <3
Wiem, że rozdział jest bardzo krótki i za to przepraszam.
Mam teraz bardzo dużo nauki i egzaminów próbnych-mam nadzieję, że zrozumiecie :)
Więc nie będę przeciągać :D
Miłego czytania życzę! :D
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
-Daj jej trochę czasu.Ona musi teraz wszystko przemyśleć i poukładać w całość.Dla niej to naprawdę ciężkie-wyjaśnił Federico.
-A pomyślał ktoś o mnie?!Nikt!Gdyby nie ten wypadek nie dowiedziałbym się, że to było moje dziecko Fede!Dla mnie też to jest cholernie ciężkie!
-Leon spokojnie.Francesca też próbowała z nią rozmawiać.To nie jest tak, że tylko ciebie do siebie nie dopuszcza rozumiesz?
-Przepraszam Federico.
-Nie masz za co.Wiem, że ci jest ciężko.
-Nigdy nie podziękowałem ci za to, że mnie wspierasz.Dziękuję-powiedział szatyn.
-Muszę to robić przecież od tego są przyjaciele-powiedział i przytulił go.
-I tak dzięki.
-Nie ma sprawy.Zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem.
-Wiesz, że Diego zostawił ją teraz?Wyjechał do Madrytu na 2 tygodnie.
-Kretyn.
-Gorzej-zaśmiał się Włoch.
Diego nadal myślał, że to było jego dziecko.Leon nie chciał mu mówić o tym.Chyba, że ona go o to poprosi.Policja nadal szuka sprawcy wypadku.Uciekł z miejsca wypadku.Tak po prostu.Zostawił ją tam i odjechał.
Chłopak stał właśnie po raz kolejny pod drzwiami szatynki.
-Violetta.Wiem, że tam jesteś.Wiem, że to dla ciebie ciężkie, ale nie rób tego.Nie próbuj mnie od siebie odsunąć.Wiesz, że tego nie zrobię.Nigdy.Wiesz dlaczego?Bo cię kocham.Kocham cię Vilu.
Jesteś dla mnie najważniejsza.I nigdy cię nie zostawię.Powiedziałaś mi, że mogę być twoim przyjacielem, a przecież przyjaciele wspierają się w takich sytuacjach prawda?Więc pozwól mi być twoim przyjacielem.Proszę cię Vilu.
Szatyn czekał jeszcze przez chwilę, ale to tak jakby czekać na deszcz na pustyni.Wrócił do domu, gdzie mógł się wypłakać.Dla niego to też było ciężkie.Przecież to było jego dziecko.Małe,niewinne dziecko.To było ich dziecko.
Nadszedł wieczór.Szatyn zjadł właśnie kolację.Pozmywał naczynia i usiadł na kanapie.Usłyszał dzwonek do drzwi.Postanowił nie otwierać jednak dzwonek nadal dzwonił.Podniósł się z kanapy i ruszył do drzwi.Kiedy otworzył je, zamurowało go.To była Violetta.Zapłakana bez wahania wtuliła się w szatyna.Ten przytulił ją mocniej.Płakała.Płakała tak bardzo, że on też zaczął.Nienawidził patrzeć na jej ból.Nie chciał, żeby była smutna, bo kiedy ona była smutna on też.Delikatnie pocałował ją w czoło.Drzwi dzięki sile wiatru zamknęły się.Szatynka odsunęła się od niego jednak nadal płakała.Zielonooki podszedł do niej i otarł łzę płynącą po jej policzku.Znów przytulił ją do siebie.
-Vilu nie płacz-szepnął.-Wszystko będzie dobrze słyszysz?
Dziewczyna lekko kiwnęła głową.
-Chcesz pogadać?-zapytał zielonooki.
-Nie.Ja już, już pójdę-powiedziała spuszczając głowę w dół.Kiedy chciała otworzyć drzwi szatyn chwycił jej drobną dłoń i delikatnie przyciągnął do siebie.Byli tak blisko siebie.
-Mówiłem ci już, żebyś mnie od siebie nie odsuwała.Nigdy tego nie zrobię Violetta-powiedział patrząc jej prosto w oczy.
-To nie jest takie proste-powiedziała powstrzymując płacz.
-Więc nie będziemy rozmawiać, ale nie pozwolę ci wrócić do pustego domu.Boję się o ciebie.
Bał się.Bał się, że ona może sobie coś zrobić.Była w strasznym stanie.Nie chciała pomocy jednak on nie pytał czy ona jej chce.
-Zostaniesz?-zapytał z nadzieją.
Szatynka niepewnie kiwnęła głową.Wiedziała, że on nie odpuści.Za dobrze go znała.Przecież to Leon Verdas.Ten, którego tak bardzo kochała.
_________________________________________________________________________________
Hejo <3
Wiem, że rozdział jest bardzo krótki i za to przepraszam.
Mam teraz bardzo dużo nauki i egzaminów próbnych-mam nadzieję, że zrozumiecie :)
Więc nie będę przeciągać :D
Miłego czytania życzę! :D
Pozdrawiam! <3
Tini Blanco <3
Example 3
Subskrybuj:
Posty (Atom)